niedziela, 6 marca 2016

Rozdział 13



Siedziałam w salonie i razem z dziadkiem rozgrywaliśmy partię szachów. Babcia siedziała w fotelu i oglądała jedną z jej ulubionych brazylijskich telenoweli. Od początku dnia nawet się do niej nie odezwałam. Czekałam, aż tata się obudzi, żebyśmy mogli pojechać na cmentarz i poproszę go o to byśmy wracali do Rzeszowa. Szkoda mi tylko dziadka ale nie mogę dłużej wytrzymać w tym domu. Nie dość, że wszystko przypomina mi mamę to jeszcze wczorajsze oskarżenia babci … Nie wiedziałam, że wini mnie za śmierć swojej córki! Nie rozumiem nawet dlaczego… Sama tak uważałam ale po kilku tygodniach zaczynałam w to wątpić, że to moja wina ale teraz znów zaczynam mieć wątpliwości…
Kilkanaście minut później w progu salonu stanął Krzysiek, spojrzał na mnie i poszedł do kuchni.
- Szach mat – powiedział dziadek uśmiechając się do mnie ale uśmiech szybko zszedł mu z twarzy widząc moją minę. – Idź – mruknął jeszcze i zaczął powoli sprzątać podczas gdy ja wstałam i bez słowa skierowałam się do kuchni.
- O której chcesz jechać na cmentarz? – spytał kiedy mnie zauważył. Nawet nie zaczął sobie robić śniadania, siedział po prostu przy stole.
- Jak wypijemy herbatę – powiedziałam wstawiając wodę. Przygotowałam dwa kubki i czekałam aż woda się zagotuje.
                                                        
                                                     ***

Zatrzymaliśmy się przed bramą cmentarza, kupiliśmy znicze i świeże kwiaty ale tata nie wszedł ze mną. Poprosiłam go o chwilę, chciałam pójść tam sama.
Najpierw chciałam iść na grób Adama i Marty, a dopiero potem do mamy. Niestety przy ich pomniku ktoś stał i z daleka mogłam rozpoznać już tę sylwetkę – Karol, chłopak Marty. Nie przepadaliśmy za sobą ale kiedy zaczęli się spotykać udawało nam się siebie tolerować. Wzięłam kilka głębszych wdechów i podeszłam do grobu. Chłopak spojrzał się na mnie i chyba z początku mnie nie rozpoznał ale kiedy i ja na niego zerknęłam przy podpalaniu znicza od razu jego twarz przybrała gniewny wyraz.
- No proszę! Kogo my tu mamy? W końcu odważyłaś się przyjść na ich grób. – Odstawiłam znicze, nie miałam odwagi spojrzeć na niego. Wiem jak bardzo kochał Martę, jakoś niedawno mieliby trzecią rocznicę ale ja wszystko zniszczyłam. – Nawet nie masz odwagi przyznać się do tego co zrobiłaś? Wiesz, że trzy dni temu minęłyby trzy lata jakbyśmy byli razem?
- To był wypadek … - odezwałam się cicho ale niepotrzebnie bo Karol wiedział lepiej.
- Wypadek? Gdybyś nie wsiadła za kierownicę oni by żyli! Marta by żyła! Więc nie mów, że to był zwykły wypadek! To wszystko przez ciebie! To ty powinnaś tam zginąć, a nie ona! – Nie krzyczał ale i tak miałam takie wrażenie. Słyszałam w każdym, wypowiedzianym przez niego, słowie ból jaki czuł po jej stracie. Sama czułam podobny kiedy patrzyłam na zdjęcie Adama wiszące na nagrobku. Czułam jak oczy zaczynają mnie piec a w gardle rośnie wielka gula uniemożliwiająca powiedzenie czegokolwiek na swoją obronę. Kiedy byłam w Rzeszowie miałam wrażenie, że dam sobie radę, że spokojnie będę mogła ich odwiedzić ale jednak nie, jednak było jeszcze za wcześnie.
Poczułam jak łzy płyną mi po policzkach, nie chciałam się z nim wdawać w jakieś dyskusje ale też nie chciałam słuchać jeszcze jakiś oskarżeń więc po prostu odeszłam kierując się w stronę grobu mojej mamy. Wiedziałam, że Karol na mnie patrzy chociaż ani razu się nie obejrzałam, miałam wrażenie, że zachowałam się jak tchórz.
Nie chcąc dłużej przebywać w tym miejscu, szybko zmówiłam modlitwę, złożyłam kwiaty i zapaliłam znicz po czym wyszłam z cmentarza. Tata rozmawiał z panem, który sprzedał nam znicze ale kiedy mnie zobaczył od razu podbiegł i złapał za rękę.
- Lena co się stało? – spytał.
- Nic – pokręciłam głową. Nie chciałam mu mówić o spotkaniu z Karolem. – Jak chcesz to możesz iść ale mam jedną prośbę …
- Tak?
- Moglibyśmy już dziś wrócić do Rzeszowa? – Ojciec przyglądał mi się dłuższą chwilę ale zgodził się. Dał mi kluczyki bym mogła poczekać na niego w samochodzie a sam zniknął za czarną bramą cmentarza.
Przez te kilka minut zdążyłam się trochę uspokoić. Kiedy wróciliśmy do domu dziadków od razu poszłam po swoje rzeczy zahaczając jeszcze o łazienkę podczas gdy tata tłumaczył dziadkowi, że chyba będzie lepiej jak już sobie pojedziemy. On zrozumiał ale babcia oczywiście musiała wtrącić swoje trzy grosze.
- Pa dziadku! – powiedziałam przytulając go.
- I ty na to pozwalasz?! Nie dość, że ją zabrał to po tylu tygodniach przywiózł tylko na jedną noc?!
Ubrałam buty i wyszłam z domu, nie chciałam jej słuchać. Nie po tym co powiedziała zeszłej nocy. Wczoraj zarzucała mi, że zabiłam jej córkę, a teraz udaje kochaną babcię, która się o mnie martwi. Rzuciłam swoje rzeczy na tylne siedzenia i usadowiłam się z przodu, zapięłam pasy i czekałam aż tata przyjdzie. Na pewno babcia się awanturowała ale nie obchodziło mnie to teraz, chciałam jak najszybciej znaleźć się w Rzeszowie z dala o tego wszystkiego. Stchórzyłam, po raz kolejny.

                                                       ***

Po kilku godzinach jazdy w końcu mogłam rozprostować nogi na podjeździe przed domem. Zabrałam swoje rzeczy z samochodu i udałam się do domu kiedy nagle do moich nóg przykleiła się Dominika.
- A co ty tu robisz? – spytałam szczerze zdziwiona. Miała być u dziadków aż do niedzieli, a na razie jest czwartek.
- Stęskniłam się za tobą! – powiedziała i jeszcze mocniej mnie uścisnęła.
- A za tatą już się nie stęskniłaś? – zaśmiał się Krzysiek kucając, Mała szybko do niego pobiegła i uwiesiła na szyi całując w policzek. Uśmiechnęłam się pod nosem na ten widok i ruszyłam do domu. Zdjęłam kurtkę i buty i weszłam po schodach do swojego pokoju gdzie zaczęłam rozpakowywać torbę.
Około godziny piętnastej Dominika wyciągnęła mnie na spacer, okazało się że tata jej powiedział, żeby namówiła mnie na wyjście ale to już mało istotne bo uwielbiam spędzać z nią czas. Spacerowałyśmy kilkanaście minut, aż znalazłyśmy się w parku gdzie poznałam Kubiaka. Z mojej strony nie było co wspominać bo wywaliłam się na lodzie, a on pomógł mi wstać a potem byłam dla niego chamska, jednak Michał nie dał za wygraną i proszę! Kolegujemy się.
Poczułam, że Dominika wyrwała swoją dłoń z mojej i dopiero wtedy wróciłam do świata żywych. Mała biegła w stronę jakiegoś chłopaka, zmarszczyłam brwi i przyśpieszyłam kroku jednak po chwili zwolniłam rozpoznawszy Michała.
- Czeeeeśććć Michaaałł! – krzyknęła Dominika podbiegając do szatyna i, swoim zwyczajem, uwiesiła się jego nóg.
- Cześć młoda! – przywitał ją. – A ty nie miałaś być u babci?
- Miałam ale Lenka wróciła wcześniej to ja też! – odezwała się uradowana, że szatyn się nią interesuje jednak Michał gdy tylko usłyszał moje imię momentalnie podniósł wzrok i dostrzegając mnie, uśmiechnął się. Podeszłam jeszcze bliżej, żeby móc swobodnie z nim pogadać.
- Cześć!
- Hej! Było mówić, że wrócisz wcześniej to bym tych biletów nie oddawał – zaśmiał się.
- Jakich biletów? – Mała od razu podłapała temat i zerkała to na mnie to na szatyna.
- Żadnych – uśmiechnęłam się do niej.- Tak jakoś wyszło – odpowiedziałam Michałowi.
- To może wstąpicie na herbatę i ciasto? – spytał podnosząc jedną z toreb, które trzymał.
- Taaaakk!! – krzyknęła Dominika i chyba nie miałam co z nią dyskutować. Michał zaparkował niedaleko więc podeszliśmy na parking i po kilkudziesięciu minutach siedzieliśmy w ciepłym mieszkaniu.
Dominika od razu pobiegła bawić się z Rudą, była nią zachwycona i już oznajmiła, że namówi tatę na takiego samego. Ja i Michał, natomiast, poszliśmy do kuchni gdzie pomogłam mu ukroić ciasto i czekaliśmy aż się woda zagotuje.
- Miałaś siedzieć do niedzieli, coś się stało? – spytał zerkając na mnie.
- Chyba minie jakiś czas zanim znów ich odwiedzę – westchnęłam.
- Bo?
- Bo myślałam, że się jako tako wspieramy ale niestety babcia oskarża mnie o zabicie mamy – powiedziałam łamiącym się głosem. Zamrugałam parę razy żeby pozbyć się łez ale bezskutecznie, po chwili musiałam je ścierać z policzków. W środku wrzeszczałam sama na siebie, że mu o tym wspomniałam.
- Co?! – spytał trochę za głośno, oboje zerknęliśmy w stronę drzwi czy aby przypadkiem Dominika nie idzie ale była zajęta kotem.
- Niechcący słyszałam jak kłóci się z tatą – nie patrzyłam na niego. Zaczęłam skubać nitkę przy rękawie bluzy.
- Ale o co? Nie rozumiem?
- Moja mama, Adam i Marta zginęli w wypadku samochodowym. Ja wtedy prowadziłam, ja ich zabiłam – powiedziałam cicho. Michał nic się nie odzywał i nawet nie miałam odwagi na niego spojrzeć ale zaczęłam mówić i chciałam już to wszystko z siebie wyrzucić. – Świętowaliśmy, że zdałam prawo jazdy. Wracaliśmy do domu… padało … No i nagle jakiś pies mi wyskoczył na ulice i … Potem pamiętam jak ratownicy wyciągali mnie z samochodu… A oni … To ja ich zabiłam! Jakbym nie chciała wtedy prowadzić to nic by się nie stało! – Już nie mogłam opanować łez ale zrobiło mi się lżej, że mu to powiedziałam, choć nie wiem czy zrozumiał coś z tych moich urywanych zdań. Bałam się też jego reakcji i nie chciałam, żeby traktował mnie teraz jakoś inaczej …
- To nie jest twoja wina - powiedział cicho i poczułam jak delikatnie mnie obejmuje. Przysunęłam się do niego i znów zapłakałam brudząc mu bluzę tuszem. - Widocznie tak miało być. Nawet doświadczonemu kierowcy zdarzy się wypadek, a ty dopiero uczyłaś się jeździć sama bez instruktora obok. Może ten tam na górze miał inne plany co do twojej mamy i przyjaciół? Nie możesz się obwiniać o ich śmierć! To nie jest twoja wina i jeśli nie przestaniesz tak myśleć nigdy nie ... - Urwał i nabrał powietrza by następnie je powoli wypuścić. - Jestem pewien, że oni cię o to nie obwiniają. I na pewno by chcieli, żebyś żyła tak jak przed wypadkiem, słyszysz? - Spytał i odsunął się trochę. - No już nie płacz. - Powiedział miękko, poprawił moją grzywkę i otarł kciukami łzy z moich policzków. Kubiak był blisko, tak blisko, że czułam jego perfumy, których zapach już się mocno osłabił. Czułam na twarzy jego ciepły oddech, zmieszany zapach miętowej gumy do żucia i czarnej kawy, który jakoś przestał mi przeszkadzać ...  


***
Jestem z nowym rozdziałem! :D Cieszycie się? 
Trochę się gorąco zrobiło pod koniec ale sami się zastanówcie jaki może być tego finał. 
Mam pomysł na nowy wątek i prawdopodobnie wprowadzę go, może już w następnym rozdziale, a jeśli nie to dopiero w 15. 
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem! Na prawdę dały mi kopa w dupę i mam ochotę pisać! 
Pozdrawiam!
Ps. W prawym górnym rogu jest tabelka "aktualności" będę Was tam informować kiedy coś dodam.


5 komentarzy:

  1. Mmmm podoba mi się to zakończenie ;D ogólnie bardzo fajny rozdział :) czekam na kolejny !

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny, jak masz nowy wątek to nie moge się już doczekać! Kubiak taki wspaniały <3 Oni muszą być razem, może jeszcze nie teraz ale muszą, mam nadzieję, że jednak masz to w planach :p
    Pozdrawiam i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejne cudo w twoim wykonaniu! Czekam na kolejne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz talent :) Niedawno odkryłam Twojego bloga i naprawdę bardzo mi się podoba. Zapraszam do siebie :D Nie pisze opowiadań, tylko ogólnie o siatkówce ;)
    https://lifeistooshorttohatevolleyball.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń