wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 6



- Co?! – ojciec spojrzał na mnie. Skuliłam się. – Nie wolno ci tak mówić, rozumiesz?! – złapał mnie za ramiona i patrzył prosto w oczy. Długo nie wytrzymałam i spuściłam wzrok na podłogę. Jak mam tak nie mówić kiedy to prawda! – Nie możesz się obwiniać za ich śmierć! To nie jest twoja wina, a tym bardziej ich nie zabiłaś – tata płakał. Płakał jeszcze bardziej niż wtedy kiedy mówił o swoim przyjacielu czy na pogrzebie mamy.
- Gdybym .. – zaczęłam ale rosnąca gula w gardle uniemożliwiała mi powiedzenie czegokolwiek. Spróbowałam się choć na chwilę uspokoić ale nic z tego.
- Lena! To nie jest twoja wina, nie zabiłaś nikogo! To był zwykły wypadek!
- Gdybym wtedy nie chciała prowadzić do niczego by nie doszło – wydusiłam z siebie. Tata patrzył na mnie z niedowierzaniem i lekkim strachem. Wiem, że nie powinnam się obwiniać ale się obwiniam. Gdybym się wtedy nie uparła, żeby kierować nic by się nie stało! Prowadziłaby moja mama czy Adam i bezpiecznie byśmy dojechali.
- Nie, Lenka to nie jest twoja wina – powiedział powoli i ponownie mnie przytulił. Z moich ust wydobył się szloch, wtuliłam się w jego klatkę piersiową i płakałam, a ojciec płakał ze mną. Nie wiem jak długo tak siedzieliśmy ale w końcu zasnęłam.
Usłyszałam pukanie do drzwi, odwróciłam się plecami do ściany i podparłam na łokciu. Po chwili drzwi się uchyliły i zajrzała przez nie Iwona.
- Jest już za piętnaście siódma, nie schodziłaś więc … Chyba, że chcesz zostać w domu.
- Nie – odpowiedziałam zachrypniętym głosem. – Już wstaję – posłałam jej nikły uśmiech i wyszłam spod ciepłej kołdry. Przetarłam zaspane oczy i rozejrzałam się za telefonem. Dziwne, że budzik nie zadzwonił nie wyłączałam go. Kiedy zorientowałam się że telefonu nie ma na szafce tylko leży po drugiej stornie pokoju z oderwaną klapką i baterią obok podniosłam się z trudem i podeszłam pozbierać aparat. Włożyłam baterię i czekałam aż się włączy ale niestety padła kompletnie bateria więc rzuciłam telefon na łóżko i podeszłam do szafy wyciągnąć z niej jakieś ubrania. Spojrzałam jeszcze przez okno za którym prószył śnieg. Wyciągnęłam wczorajsze czarne rurki, ciepłą szarą bluzę, którą dostałam od Marty i czarną bokserkę.
Gdy już się ogarnęłam zeszłam na dół wiążąc włosy w wysokiego kucyka. Poprosiłam Iwonę o jakieś tabletki na ból głowy i zabrałam się za śniadanie, które przygotowała wcześniej. Nawet nie patrzyłam na Dominikę, która bacznie mi się przyglądała ale nic nie mówiła. Dziś odwoziła nas Iwona bo tata znów miał trening.
Do rozpoczęcia lekcji miałam jeszcze dwadzieścia minut więc szybko się rozebrałam i udałam do łazienki gdzie, według instrukcji Klaudii, można było palić. Weszłam do ostatniej kabiny i zapaliłam jednego papierosa. Powoli paliłam nasłuchując czy nikt nie idzie ale na szczęście nie. Po kilku minutach wrzuciłam peta do sedesu i spuściłam wodę. Poszłam jeszcze umyć ręce i uchylić okno. Kiedy przyszłam pod klasę już prawie wszyscy byli. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Michała ale niestety nie zauważyłam go.
- Hej! – przywitała mnie blondynka uśmiechając się promiennie.
- Hej – odpowiedziałam i spojrzałam na dziewczyny za nią, uśmiechnęłam się do nich.
- Nooo opowiadaj! – chwyciła mnie za ramię i nagle znalazłam się po ostrzałem spojrzeń chyba wszystkich dziewczyn w klasie. Spojrzałam na nią zdezorientowana.
- Coo…
- No jak to co?! Ty i Michał! Spodobałaś mu się to widać gołym okiem – szturchnęła mnie w żebro. Co ona wygaduje?! – Widziałyśmy wszystko! Jak się tobą wczoraj zajmował i pokazywał wszystko i gadał .. Noo więc? – spytała.
- Myy nic … - mruknęłam. Nie chciałam z nimi gadać. Boże czy one muszą być takie wścibskie?!
- Ooo jasne nic – zaśmiała się blondynka. – No weeź! Nam przecież możesz powiedzieć – wskazała na dziewczyny i siebie.
- Co powiedzieć? – usłyszałam znajomy głos i już po chwili obok mnie stanął Michał.
- Nic – odpowiedziała Klaudia posyłając swój śnieżnobiały uśmiech. – Zostawimy was samych – dodała jeszcze i razem z resztą dziewczyn odeszły. Wypuściłam powietrze z płuc, które trzymała ładnych paręnaście sekund i spojrzałam na siatkarza.
- Dzięki – uniosłam lekko kąciki ust do góry ale wątpię, żeby zauważył ponieważ cały czas wpatrywał się w dziewczyny.
- Naprzykrzały Ci się? – spytał w końcu spoglądając na mnie.
- Nie – odpowiedziałam poprawiając torbę na ramieniu. Brunet tylko kiwnął głową i ruszył powoli w stronę klasy. Nauczycielka już czekała w drzwiach aż wejdziemy. Usiadłam do ławki Michała podczas gdy ten podszedł do nauczycielki po test. Pewnie chodzi o te zaliczenia semestralne, pomyślałam i zaczęłam się wypakowywać.
Po skończonej lekcji poczekałam na Kubiaka pod salą. Kiedy tylko wyszedł i mnie dostrzegł od razu się szeroko uśmiechnął.
- Nie wiedziałem, że czekasz. Wyszedłbym szybciej – powiedział podchodząc do mnie.
- Jak poszło? – spytałam.
- Dobrze. Na bank zaliczę! – powiedział pewny siebie. – To co teraz mamy? – spytał, a ja wyjęłam plan, żeby sprawdzić jaką mamy teraz lekcje.
Przez trzy kolejne dni Michała nie było w szkole. Nie było mi to na rękę ponieważ przez ten czas Klaudia ciągała mnie za sobą wszędzie i gadała – o wszystkim! Jakoś gadulstwo Michała potrafię jeszcze znieść ale jej nie! Czasami dołączały do nas jeszcze jej koleżanki, a tego to już nie mogłam wytrzymać. Gadały ciągle o chłopakach. Michał to chociaż potrafi się śmiać i pożartować, one nie. Na szczęście był już piątek i zwolnili nas z trzech ostatnich lekcji. Szłam koło Klaudii i jeszcze jakiejś jednej blondynki, której imienia nie pamiętam i słuchałam jak gadają o sukienkach, które niedawno zakupiły.
- A ty Lena? W co się jutro ubierasz? – głos jakiejś brunetki wyrwał mnie z zamyślenia. Kilka sekund zajęło mi zarejestrowanie tego, że to pytanie było do mnie.
- Eee..?
- No na studniówkę! – pisnęła Klaudia. – Michał cię nie zaprosił? – To, że z nim gadam nie znaczy, że pójdziemy razem na jego studniówkę. Gdyby nie ta cała sytuacja sama miałabym za tydzień studniówkę w starej szkole i poszłabym na nią z moim Adasiem.
- Nie idę – mruknęłam i szybko poszłam do szatni. Buty zmieniłam najszybciej jak umiałam ale nie zdążyłam założyć kurtki bo już słyszałam, że idą dziewczyny dlatego zdjęłam ją tylko z wieszaka i wpychając reklamówkę z tenisówkami do torby opuściłam czym prędzej szatnię. Ubrałam się dopiero na zewnątrz. Wychodząc poza bramę placówki naciągnęłam tylko czapkę i zapięłam kurtkę. Przeszukałam torebkę w poszukiwaniu papierosów i kiedy w końcu ją znalazłam wyciągnęłam jednego i odpaliłam. Musiałam przejść się do domu pieszo bo Iwona na pewno jest w pracy a tata pewnie ma trening. Do dziś nie potrafię ogarnąć jego „godzin pracy”.
W drodze do domu zdążyłam spalić dwa papierosy i nieźle zmarznąć. Więc gdy tylko przekroczyłam próg domu od razu ruszyłam do kuchni wstawiając wodę na herbatę, a dopiero potem się rozebrałam. Odkąd tylko Klaudia spytała się mnie o studniówkę nie mogę przestać myśleć o Adamie. Pewnie o tej porze zamknęłabym się z Martą u mnie w pokoju i próbowałybyśmy różnych fryzur na ten wieczór.
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk tłuczonego szkła. Niechcący potrąciłam szklankę, która stała na blacie, westchnęłam i zaczęłam zbierać okruszki szkła. Gdy już wszystkie znalazły się w koszu stwierdziłam, że nie ma sensu siedzieć w domu i postanowiłam się przejść. Poszłam na górę po torebkę, z której powyciągałam wszystkie książki i zeszyty, a zostawiłam tylko portfel i papierosy. Weszłam jeszcze tylko na chwilkę do kuchni zostawić wiadomość dla Iwony lub taty, nie wiem kto pierwszy wróci do domu, że wychodzę na spacer.
Nie wiem jak długo tak chodziłam bez celu ale w końcu znalazłam się pod halą treningową. Przystanęłam na parę minut i obejrzałam ją dokładnie, a następnie powoli zaczęłam ją okrążać. Kiedy zaszłam już na tyły zauważyłam zaledwie dwa samochody.
- Jeśli chciałaś zobaczyć jak twój staruszek sobie radzi na boisku to się spóźniłaś – usłyszałam za sobą ten charakterystyczny wesoły głos, odwróciłam się i dostrzegłam Michała idącego w moją stronę z czarną torbą treningową w jednym ręku, a kluczykami w drugiej. – Trening się już skończył, a Igła pojechał kilka minut temu, musieliście się minąć – dodał zatrzymując się koło mnie.
- Nie przyszłam na trening. Spacerowałam – odpowiedziałam. Michał zmarszczył brwi. – Zwolnili nas dzisiaj z trzech ostatnich lekcji więc byłam wcześniej w domu, a że się nudziłam to wyszłam – wzruszyłam ramionami. Nagle sama nie wiem czemu zaczęłam gadać.
- Że ci się chciało tyle chodzić – zaśmiał się poprawiając torbę. Wzruszyłam tylko ramionami. – Może cię podwieźć?
- Niee, przejdę się.
- Daj spokój! Jest już po czwartej i robi się ciemno! Nie będziesz sama wracać do domu skoro mogę cię podwieźć – zakręcił kluczykami na palcu. – Dawaj! – machnął głową i ruszyliśmy powoli w stronę jego samochodu.
- Dlaczego nie było cię w szkole? – spytałam gdy tylko znaleźliśmy się w samochodzie a Kubiak podkręcał ogrzewanie.
- Wątpię czy się tam jeszcze pojawię – wzruszył ramionami. Samochód był odpalony ale jeszcze nie odjeżdżaliśmy. – A co stęskniłaś się za mną? – mrugnął okiem. Pokręciłam głową.
- Nie tylko musiałam wysłuchiwać gadania dziewczyn w co się ubiorą na studniówkę – wywróciłam oczami. Dziwne, znałam go zaledwie parę dni, a czułam się bardziej swobodnie niż przy tacie i jego rodzinie. Może to dlatego, że Kubiak nie wiedział co się stało i nie patrzył na mnie jak na skrzywdzonego szczeniaczka.
- Noo tak, jutro studniówka – pacnął się w czoło.- Zapomniałem! – uśmiechnęłam się. – Co jutro robisz? – spytał nagle spoglądając na mnie. Przeraziłam się! Nie miałam zamiaru nawet tam iść! Nie należałam do tej klasy, z nikim tam się nie koleguję więc … - Halo! – Brunet pomachał mi ręką przed twarzą. Zamrugałam.
- Yyy … jestem zajęta – odpowiedziałam i szybko spojrzałam w boczną szybę. Nagle zamarłam dostrzegając kogoś na parkingu. Nie! Czy to na pewno …?! Przejechałam dłonią po drzwiach w poszukiwaniu klamki. Nie chciałam choćby na chwilę spuścić go z oczu, kiedy w końcu znalazłam klamkę poszarpałam się z nią trochę zanim otworzyłam drzwi. Wybiegłam na mroźne powietrze, po tych kilku minutach zdążyłam się trochę ogrzać. – Hej! Poczekaj! – krzyknęłam do chłopaka, który znajdował się już tylko kilka metrów ode mnie. Kiedy w końcu do niego dobiegłam, złapałam za rękaw i pociągnęłam. Chłopak odwrócił się w moją stronę, a ja poczułam jak moje serce znów rozrywa się na milion małych kawałeczków. 


****
Witam ponownie! :D Jak widzicie już trochę się wyjaśniło jak Lenka straciła najbliższych. Mam nadzieję, że się podobało. Komentujcie, to naprawdę motywuje! 
Wczoraj wróciłam z wakacji, było w miarę fajnie tylko pogoda za bardzo nam nie dopisała. Pozdrawiam! 

wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział 5



- Nie wierzę, że wolny dzień przeznaczyłeś na pójście do szkoły – śmiał się mój ojciec patrząc w wsteczne lusterko na Michała. Patrzyłam się przed siebie próbując dowiedzieć się skąd się znają. Za duża różnica wieku, żeby od tak zaczęli się przyjaźnić.
- Musiałem ustalić dokładnie terminy egzaminów inaczej bym siedział w domu. A ty co? Odwozisz dzieciaki do szkoły – zaśmiał się. – Poza tym mogłem poznać twoją córkę. – Zacisnęłam szczękę. – Nie wspominałeś, że będzie tu chodziła do szkoły.
- Nie? Widocznie zapomniałem – odpowiedział mu. Potem temat zmienił się na siatkówkę i już byłam pewna, że Michał gra z tatą w jednym klubie. Na moje szczęście nie wspominali już o mnie więc mogłam się wyłączyć. Kiedy się ocknęłam ojciec parkował samochód na podjeździe. Nawet nie wiem kiedy zdążyliśmy odwieźć Michała. Wyszłam powoli z wozu, a Dominika złapała mnie za rękę i zaciągnęła do domu. Rozebrałam się i zaniosłam torbę do pokoju po czym zeszłam na dół gdzie Iwona już nakładała wszystkim obiad. Zjadłam najszybciej jak potrafiłam i pobiegłam na górę mówiąc, że mam dużo zadane. Zasiadłam przy biurku i wyjęłam podręczniki. Przekartkowałam zeszyty i zabrałam się najpierw za matematykę.
Z pokoju wyłoniłam się dopiero po dwudziestej ale tylko po to by się umyć i z powrotem do niego wróciłam. Usiadłam na łóżku i oparłam się plecami o ścianę. Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam przeglądać smsy od Adama.
- Zdałam! – krzyknęłam kiedy tylko wyszłam na parking przed budynkiem WORD-u. Pomachałam jeszcze papierkiem i chwilę potem znalazłam się w silnych ramionach Adama.
- Gratuluję! – powiedział po czym mnie mocno pocałował. Uściskałam jeszcze mamę a potem Martę podczas gdy Adam oglądał papierek.
- No to teraz ty będziesz nas wozić, co nie siostra? – zaśmiał się szturchając Martę w żebra.
- No, a jak! To co, dzisiaj świętujemy? – spytała moja przyjaciółka patrząc na wszystkich.
- Jutro macie szkołę – przypomniała nam moja mama zakładając ręce na piersi.
- Po jednym piwku nie zaszkodzi – zaśmiał się Adam i objął mnie ramieniem. Wszyscy skierowaliśmy się do samochodu. Ja z Adasiem usiedliśmy z tyłu a Marta z przodu. Wracając do domu wstąpiliśmy jeszcze do McDonalda gdzie zjadłam frytki z lodami i polewą czekoladową, a potem wstąpiliśmy jeszcze do sklepu po jakieś piwo i chipsy. Potem siedzieliśmy razem z moim dziadkiem, bo babcia poszła na plotki do sąsiadki, w moim salonie i rozmawialiśmy.
- Nie wiem czy będę chciał, żebyś mnie woziła. A jak mnie zabijesz czy coś? – zaśmiał się Adam, spojrzałam na niego z politowaniem, a ten tylko przytulił mnie i pocałował w czoło.
Zamrugałam parę razy i otarłam mokre od łez policzki. Po cholerę ja robiłam te głupie prawo jazdy?! Wszyscy mówili, że to takie przydatne i nie będę zdana na łaskę innych. Rzuciłam telefonem o ścianę i ukryłam twarz w poduszce. Zaczęłam szlochać. Czemu tak bardzo wtedy chciałam jechać?! Nagle usłyszałam pukanie do drwi. Stłumiłam kolejny szloch ale nie podniosłam głowy i nawet się nie odezwałam. Może pomyślą, że śpię?
- Można? – usłyszałam głos taty. Pociągnęłam nosem i bardziej nakryłam się kołdrą. – Lenka, wszystko w porządku? Słyszeliśmy jakiś hałas – poczułam , że materac się ugina, a następnie rękę ojca na ramieniu.
- Tak – odpowiedziałam dławiąc się łzami.
- Chcieliśmy z tobą porozmawiać – usłyszałam też Iwonę. Wtedy też podniosłam głowę i dostrzegłam, że ona nadal stoi przy drzwiach ze zmartwioną miną. Trzymała się na dystans. Otarłam jeszcze raz oczy i policzki i usiadłam.
- O co chodzi? – spytałam.
- Długo rozmawialiśmy z Iwoną – tata spojrzał na żonę i znów na mnie – i doszliśmy razem do wniosku, że powinniśmy zapisać cię do psychologa – urwał. Otworzyłam szerzej oczy ze zdumienia. Nie jestem żadną wariatką nie potrzebuję psychologa!
- Co?! – powiedziałam głośniej niż zamierzałam.
- Uważamy, że on lepiej Ci pomoże niż my. Ja sam kiedyś straciłem przyjaciela i do tej pory nie mogę się z tym pogodzić ale powinnaś porozmawiać z kimś kto zrozumie twoje…
- Nikt mnie nie zrozumie! – krzyknęłam podnosząc się z łóżka.
- Spokojnie – powiedziała Iwona podchodząc do mnie.
- Nie! Nie uspokoję się! Chcecie mnie wysłać do psychiatryka?! Nie jestem żadną wariatką!
- Lena… - zaczął ojciec.
- Nie jestem wariatką – szepnęłam obejmując się ramionami. Miałam wrażenie, że zaraz rozpadnę się na małe kawałeczki. Iwona podeszła do mnie i przytuliła ostrożnie do siebie. Wtuliłam się w nią. Nie chciałam, żeby wysyłali mnie na żadną terapię! Nie chcę się zwierzać z moich problemów obcym ludziom dla których nic nie znaczę! – Proszę! Proszę nie wysyłajcie mnie na .. – zaczęłam ale znów się rozpłakałam. Iwona przytuliła mnie mocniej i zaczęła głaskać po głowie.
- Już spokojnie! – powiedziała cicho. Westchnęła. – Jeśli nie chcesz to nigdzie cię nie wyślemy. Po prostu … - zaczęła ale nie skończyła.
- Przepraszamy – powiedział cicho tata głaszcząc mnie po plecach.
- Zostawię was samych – powiedziała Iwona i lekko mnie od siebie odsunęła. Otarłam łzy wierzchem dłoni i usiadłam koło ojca na łóżku. Szybko mnie do siebie przytulił.
- Przepraszam jeśli Cię tym uraziliśmy. Po prostu pomyśleliśmy, że przed kimś obcym bardziej się otworzysz i …
- Nie chcę rozmawiać z kimś obcym o moich problemach – odpowiedziałam mu pociągając nosem. Przez kilka minut siedzieliśmy w ciszy. Z jednej strony cieszyłam się że oboje się o mnie martwią ale z drugiej strony byłam zła na nich, że chcieli mnie od razu wysłać do psychologa tylko dlatego, że jeszcze nie jestem gotowa z nimi rozmawiać o tamtym wydarzeniu. – Ja .. – odchrząknęłam – Jeśli … Naprawdę doceniam to jak się o mnie martwicie ale ja … ja nie jestem w stanie jeszcze o tym rozmawiać – dodałam cicho.
- Rozumiem – ojciec kiwnął głową. – Ale … Chciałbym, żebyś wiedziała, że możesz na nas liczyć i przyjść do nas z każdą sprawą. Mówiłem ci już to ale po prostu chcę, żebyś wiedziała, że masz w nas oparcie. Cała nasza czwórka chce cię poznać bliżej. Jesteś moją córką a prawie nic o sobie nie wiemy. – Uśmiechnęłam się pod nosem. Z jednej strony to prawda.
- Pewnie chciałbyś, żebym była taka jak wtedy – szepnęłam. Nie odpowiadał ale ja znałam odpowiedź. Sama bym chciała być tamtą nastolatką. Niestety tak już nigdy nie będzie. – Mówiłeś, że sam straciłeś przyjaciela.. – zaczęłam przypominając sobie co mówił wcześniej. Spojrzałam na niego. Na ustach błąkał się słaby uśmiech ale w oczach szkliły się łzy.
- Taak… Miał na imię Arek.
- Co się stało?
- Jechał razem z żoną do Włoch. Miał tam grać od nowego sezonu niestety mieli wypadek. Arek zginął na miejscu – mówił o tym spokojnie ale po policzkach popłynęły mu łzy. Nadal to przeżywa. W moich oczach także zebrały się łzy i popłynęły po policzkach.
- Ale ty go nie zabiłeś …


****
Witam z nowym rozdziałem :D. Trochę krótki ale ich rozmowę chciałam umieścić w nowym rozdziale. 
Jak tam wakacje? Ja w przyszłym tygodniu jadę na wakacje ze znajomymi :D
Pozdrawiam!