-
Nie wierzę, że wolny dzień przeznaczyłeś na pójście do szkoły – śmiał się mój
ojciec patrząc w wsteczne lusterko na Michała. Patrzyłam się przed siebie próbując
dowiedzieć się skąd się znają. Za duża różnica wieku, żeby od tak zaczęli się
przyjaźnić.
-
Musiałem ustalić dokładnie terminy egzaminów inaczej bym siedział w domu. A ty
co? Odwozisz dzieciaki do szkoły – zaśmiał się. – Poza tym mogłem poznać twoją
córkę. – Zacisnęłam szczękę. – Nie wspominałeś, że będzie tu chodziła do
szkoły.
-
Nie? Widocznie zapomniałem – odpowiedział mu. Potem temat zmienił się na
siatkówkę i już byłam pewna, że Michał gra z tatą w jednym klubie. Na moje
szczęście nie wspominali już o mnie więc mogłam się wyłączyć. Kiedy się
ocknęłam ojciec parkował samochód na podjeździe. Nawet nie wiem kiedy
zdążyliśmy odwieźć Michała. Wyszłam powoli z wozu, a Dominika złapała mnie za
rękę i zaciągnęła do domu. Rozebrałam się i zaniosłam torbę do pokoju po czym
zeszłam na dół gdzie Iwona już nakładała wszystkim obiad. Zjadłam najszybciej
jak potrafiłam i pobiegłam na górę mówiąc, że mam dużo zadane. Zasiadłam przy
biurku i wyjęłam podręczniki. Przekartkowałam zeszyty i zabrałam się najpierw
za matematykę.
Z
pokoju wyłoniłam się dopiero po dwudziestej ale tylko po to by się umyć i z
powrotem do niego wróciłam. Usiadłam na łóżku i oparłam się plecami o ścianę.
Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam przeglądać smsy od Adama.
- Zdałam! – krzyknęłam kiedy
tylko wyszłam na parking przed budynkiem WORD-u. Pomachałam jeszcze papierkiem
i chwilę potem znalazłam się w silnych ramionach Adama.
- Gratuluję! – powiedział po
czym mnie mocno pocałował. Uściskałam jeszcze mamę a potem Martę podczas gdy
Adam oglądał papierek.
- No to teraz ty będziesz nas
wozić, co nie siostra? – zaśmiał się szturchając Martę w żebra.
- No, a jak! To co, dzisiaj
świętujemy? – spytała moja przyjaciółka patrząc na wszystkich.
- Jutro macie szkołę –
przypomniała nam moja mama zakładając ręce na piersi.
- Po jednym piwku nie
zaszkodzi – zaśmiał się Adam i objął mnie ramieniem. Wszyscy skierowaliśmy się
do samochodu. Ja z Adasiem usiedliśmy z tyłu a Marta z przodu. Wracając do domu
wstąpiliśmy jeszcze do McDonalda gdzie zjadłam frytki z lodami i polewą
czekoladową, a potem wstąpiliśmy jeszcze do sklepu po jakieś piwo i chipsy.
Potem siedzieliśmy razem z moim dziadkiem, bo babcia poszła na plotki do
sąsiadki, w moim salonie i rozmawialiśmy.
- Nie wiem czy będę chciał,
żebyś mnie woziła. A jak mnie zabijesz czy coś? – zaśmiał się Adam, spojrzałam
na niego z politowaniem, a ten tylko przytulił mnie i pocałował w czoło.
Zamrugałam
parę razy i otarłam mokre od łez policzki. Po cholerę ja robiłam te głupie
prawo jazdy?! Wszyscy mówili, że to takie przydatne i nie będę zdana na łaskę
innych. Rzuciłam telefonem o ścianę i ukryłam twarz w poduszce. Zaczęłam
szlochać. Czemu tak bardzo wtedy chciałam jechać?! Nagle usłyszałam pukanie do
drwi. Stłumiłam kolejny szloch ale nie podniosłam głowy i nawet się nie
odezwałam. Może pomyślą, że śpię?
-
Można? – usłyszałam głos taty. Pociągnęłam nosem i bardziej nakryłam się
kołdrą. – Lenka, wszystko w porządku? Słyszeliśmy jakiś hałas – poczułam , że
materac się ugina, a następnie rękę ojca na ramieniu.
- Tak
– odpowiedziałam dławiąc się łzami.
-
Chcieliśmy z tobą porozmawiać – usłyszałam też Iwonę. Wtedy też podniosłam
głowę i dostrzegłam, że ona nadal stoi przy drzwiach ze zmartwioną miną.
Trzymała się na dystans. Otarłam jeszcze raz oczy i policzki i usiadłam.
- O
co chodzi? – spytałam.
-
Długo rozmawialiśmy z Iwoną – tata spojrzał na żonę i znów na mnie – i
doszliśmy razem do wniosku, że powinniśmy zapisać cię do psychologa – urwał.
Otworzyłam szerzej oczy ze zdumienia. Nie jestem żadną wariatką nie potrzebuję psychologa!
-
Co?! – powiedziałam głośniej niż zamierzałam.
-
Uważamy, że on lepiej Ci pomoże niż my. Ja sam kiedyś straciłem przyjaciela i
do tej pory nie mogę się z tym pogodzić ale powinnaś porozmawiać z kimś kto
zrozumie twoje…
-
Nikt mnie nie zrozumie! – krzyknęłam podnosząc się z łóżka.
-
Spokojnie – powiedziała Iwona podchodząc do mnie.
-
Nie! Nie uspokoję się! Chcecie mnie wysłać do psychiatryka?! Nie jestem żadną
wariatką!
-
Lena… - zaczął ojciec.
-
Nie jestem wariatką – szepnęłam obejmując się ramionami. Miałam wrażenie, że
zaraz rozpadnę się na małe kawałeczki. Iwona podeszła do mnie i przytuliła
ostrożnie do siebie. Wtuliłam się w nią. Nie chciałam, żeby wysyłali mnie na
żadną terapię! Nie chcę się zwierzać z moich problemów obcym ludziom dla
których nic nie znaczę! – Proszę! Proszę nie wysyłajcie mnie na .. – zaczęłam
ale znów się rozpłakałam. Iwona przytuliła mnie mocniej i zaczęła głaskać po
głowie.
-
Już spokojnie! – powiedziała cicho. Westchnęła. – Jeśli nie chcesz to nigdzie cię
nie wyślemy. Po prostu … - zaczęła ale nie skończyła.
-
Przepraszamy – powiedział cicho tata głaszcząc mnie po plecach.
-
Zostawię was samych – powiedziała Iwona i lekko mnie od siebie odsunęła.
Otarłam łzy wierzchem dłoni i usiadłam koło ojca na łóżku. Szybko mnie do
siebie przytulił.
-
Przepraszam jeśli Cię tym uraziliśmy. Po prostu pomyśleliśmy, że przed kimś
obcym bardziej się otworzysz i …
-
Nie chcę rozmawiać z kimś obcym o moich problemach – odpowiedziałam mu
pociągając nosem. Przez kilka minut siedzieliśmy w ciszy. Z jednej strony
cieszyłam się że oboje się o mnie martwią ale z drugiej strony byłam zła na
nich, że chcieli mnie od razu wysłać do psychologa tylko dlatego, że jeszcze
nie jestem gotowa z nimi rozmawiać o tamtym wydarzeniu. – Ja .. – odchrząknęłam
– Jeśli … Naprawdę doceniam to jak się o mnie martwicie ale ja … ja nie jestem
w stanie jeszcze o tym rozmawiać – dodałam cicho.
-
Rozumiem – ojciec kiwnął głową. – Ale … Chciałbym, żebyś wiedziała, że możesz
na nas liczyć i przyjść do nas z każdą sprawą. Mówiłem ci już to ale po prostu
chcę, żebyś wiedziała, że masz w nas oparcie. Cała nasza czwórka chce cię
poznać bliżej. Jesteś moją córką a prawie nic o sobie nie wiemy. – Uśmiechnęłam
się pod nosem. Z jednej strony to prawda.
-
Pewnie chciałbyś, żebym była taka jak wtedy – szepnęłam. Nie odpowiadał ale ja
znałam odpowiedź. Sama bym chciała być tamtą nastolatką. Niestety tak już nigdy
nie będzie. – Mówiłeś, że sam straciłeś przyjaciela.. – zaczęłam przypominając
sobie co mówił wcześniej. Spojrzałam na niego. Na ustach błąkał się słaby
uśmiech ale w oczach szkliły się łzy.
-
Taak… Miał na imię Arek.
- Co
się stało?
-
Jechał razem z żoną do Włoch. Miał tam grać od nowego sezonu niestety mieli
wypadek. Arek zginął na miejscu – mówił o tym spokojnie ale po policzkach
popłynęły mu łzy. Nadal to przeżywa. W moich oczach także zebrały się łzy i
popłynęły po policzkach.
-
Ale ty go nie zabiłeś …
****
Witam z nowym rozdziałem :D. Trochę krótki ale ich rozmowę chciałam umieścić w nowym rozdziale.
Jak tam wakacje? Ja w przyszłym tygodniu jadę na wakacje ze znajomymi :D
Pozdrawiam!
o cholerka, no nieźle
OdpowiedzUsuńkrótki ale treściwy
biedna Lenka, mam nadzieję, że się otrząśnie w końcu
czekam na kolejny :)
O kurka. Ciekawe czy Lena otworzy sie przed Krzyśkiem.
OdpowiedzUsuńCudowny blog, rozdział i wg. Popłakałam się, zostaje do końca :*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDarkFace ewoluowała na Azraela i zaprasza na coś nowego ;)
OdpowiedzUsuńhttp://odrzucona-pokochana.blogspot.com/
Szalona ja, nadmiar weny nadal daje o sobie znać.
OdpowiedzUsuńWłodarczyk, Conte i Wrona
Kto jest kim?
Sprawdź sama :)
http://bajkowe-uniesienie.blogspot.com/
Może nie siatkarsko, ale serdecznie zapraszam na moją opowieść. Zupełnie inna niż pozostałe, jednak mam nadzieję, że się spodoba :)
OdpowiedzUsuńEstella i Casper już czekają :)
http://tamed-devil.blogspot.com/2016/01/prolog.html