sobota, 6 lutego 2016

Rozdział 12



Kiedy oni wylewali z siebie siódme poty ja zdążyłam wyjść z hali dwa razy i zapalić. Na szczęście trening już się kończył i zawodnicy powoli zbierali się do szatni. Wzięłam swoje rzeczy w jedną rękę i wyszłam powoli. Stojąc przy wyjściu narzuciłam na siebie kurtkę i czekałam aż tata wyjdzie z szatni.
Po jakiś piętnastu minutach z szatni wyłonił się uśmiechnięty Kubiak, odkrzyknął coś jeszcze do swoich kolegów i zamknął za sobą drzwi. Wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął się nim bawić idąc w moją stronę. Chwilę potem poczułam jak mój telefon wibruje mi w dłoni. Odebrałam smsa od Michała.
- Jestem tutaj! – zawołałam do niego, oderwał wzrok od ekranu telefonu i przyjrzał się mi uważnie.
- A! To co jedziemy do mnie? – spytał stając przede mną. – I tak musisz odebrać swoją książkę.
- Ty mi jej chyba nigdy nie oddasz – zaśmiałam się ubierając szalik i czapkę. Wyszliśmy na mroźne powietrze i szybko skierowaliśmy się do jego samochodu. Gdy tylko auto trochę się rozgrzało Michał wyjechał powoli z parkingu podczas gdy ja pisałam sms-a do ojca, że wrócę dopiero wieczorem.
Kiedy Kubiak grzebał po kieszeniach w poszukiwaniu kluczy od mieszkania ja starałam się trochę wytrzepać buty ze śniegu. W końcu Michał znalazł klucze i mogliśmy wejść do środka, rozebraliśmy się z kurtek, a szatyn od razu powędrował do kuchni nastawić wodę podczas gdy ja skierowałam się do salonu. Usiadłam sobie na kanapie i sięgnęłam po pilota. Włączyłam telewizor, poskakałam trochę po kanałach ale że nie było niczego ciekawego więc zacisnęłam czerwony guzik, odłożyłam pilota i poszłam do Kubiaka.
- Może ci pomóc? – spytałam wchodząc do kuchni i widząc jak ten próbuje ratować dymiący się garnek.
- Nie, wszystko w porządku – odpowiedział szybko zdejmując garnek z palnika. – Ale z obiadu chyba nici – zaśmiał się. Podszedł do zlewu i zalał wodą przypalone danie podczas gdy ja podeszłam do okna i uchyliłam je żeby się tutaj wywietrzyło. – Możemy zamówić pizze.
- Nie lubię pizzy – uśmiechnęłam się do niego. – Możemy zrobić kanapki – zaproponowałam.
- Ok – szatyn uśmiechnął się i otworzył lodówkę. Wyjął wszystko co nadawało się do położenia na chleb i zaczęliśmy przygotowywać sobie „obiad”.
Dziesięć minut później na talerzu znajdowała się góra kanapek, a przed nami stały parujące kubki naszych ulubionych napoi. Przed pewien czas się do siebie nie odzywaliśmy, oczywiście dopóki Michał się nie najadł i wtedy znów zaczął coś opowiadać mocno przy tym gestykulując, robiąc sobie co jakiś czas przerwę, żeby napić się kawy.
Po kilkunastu minutach musiałam iść do łazienki, kiedy wróciłam na stole stała nowa herbata i ciastka. Usiadłam i dopiero wtedy zauważyłam, że w progu stoi malutki, rudy kociak.
- Ooo! Nie mówiłeś, że masz kota! – powiedziałam, schyliłam się i wyciągając rękę zawołałam kociaka, który podszedł do mnie.
- Bo nie pytałaś – zaśmiał się Michał. Posadziłam sobie kociaka na kolanach, a ten położył się i zaczął mruczeć. – Tylko, że Ruda jest strasznie leniwa jak na takiego małego kota. – Chwycił kubek i upił łyk kawy. – Tak w ogóle to mam dwa bilety do kina na piątek, może się wybierzemy? – spytał uśmiechnięty od ucha do ucha. Posłałam mu nikły uśmiech.
- Przykro mi ale prawdopodobnie za dwa dni wyjeżdżam i wracam dopiero w sobotę.
- Trudno – szatyn wzruszył ramionami – zapytam się Pita czy nie chce iść. A mogę wiedzieć gdzie jedziesz?
- Do dziadków, nie widziałam ich parę tygodni – odpowiedziałam. Michał wstał i podszedł do szafki o którą się oparł. Widziałam, że jest przybity ale ja z mojej strony mogę mu zaproponować tylko przyjaźń nic więcej, a kino kojarzy mi się z randką. – Naprawdę mi przykro – dodałam po kilku minutach milczenia z jego strony.
- Nie no ok! – uśmiechnął się – Do kina zawsze można iść kiedy indziej, a Igła szybko wolnego nie dostanie. – Kiwnęłam głową.
                                                     
                                                        ***
Prawie całą drogę do dziadków przespałam. Na początku chciałam tylko udawać, żeby uniknąć rozmowy z ojcem, nadal nie wiem o co się kłócił z Iwoną, ale po kilkunastu minutach zasnęłam. Obudziłam się dopiero wtedy kiedy tata parkował samochód na podwórku dziadków. Przetarłam twarzy i rozejrzałam się. Nic się tutaj nie zmieniło, no prawie.
- Jesteśmy – powiedział cicho tata przyglądając się budynkowi. Przez moment wydawało mi się że przebywanie tutaj sprawia mu ból ale szybko odwrócił twarz i wysiadł z auta. Powoli odpięłam pas bezpieczeństwa i również wyszłam z samochodu. Po kilku sekundach drzwi od domu się otworzyły i wyszła z nich babcia, a za nią dziadek.
- Lenka! – westchnęła staruszka i mocno mnie przytuliła, objęłam ją lekko i uśmiechnęłam się do dziadka, który odwzajemnił gest.
- Dzień dobry – przywitał się ojciec.
- Dzień dobry – odpowiedział dziadek, babcia nawet na niego nie spojrzała. Odsunęła się ode mnie na wyciągnięcie ramion i obejrzała dokładnie.
- Ciebie to chyba tam nie karmią! Chodź zrobiłam pyszny obiad! – powiedziała i ciągnąc mnie za rękaw kurtki zaprowadziła do domu. Trochę mnie zabolało, że ignorowała mojego tatę. Nie do końca wiem jak to wszystko wyglądało kilkanaście lat temu, jak ona i babcia od strony taty to wszystko wykombinowały ale wiem jedno – babcia nie lubiła ojca. To rozumiem ale mogłaby mieć na tyle przyzwoitości, żeby chociaż udawać.
Weszliśmy do domu, rozebrałam się i udałam najpierw do łazienki za potrzebą. Kiedy wyszłam z niej i skierowałam się do kuchni dziadek z tatą już siedzieli przy stole a babcia nakładała wszystkim obiad. Usiadłam do stołu i przyjrzałam się temu co mam na talerzu. Zwykły kotlet mielony, pieczone ziemniaki i sałatka – porcja jak dla dwóch osób. Zaczęłam grzebać w swoim talerzu, atmosfera była strasznie napięta. Głównie przez babcię, którą obserwowałam kątem oka. Patrzyła na ojca, można powiedzieć, że z pogardą, a ten patrzył w swój talerz. Czułam się tutaj obco, mimo iż mieszkałam tu przez osiemnaście lat. Razem ze śmiercią mamy coś umarło w tym domu, a może to ja już się przyzwyczaiłam do wesołego głosu mojej młodszej siostry przy każdym posiłku?
Odłożyłam widelec i wstałam od stołu. I tak nic bym nie zjadła. Udałam się do swojego starego pokoju gdzie wszystko stało na swoim miejscu - książki, zdjęcia. Rzuciłam się na łóżko i przymknęłam oczy. Wydaje mi się że za wcześnie wróciłam, wszystko zaczyna do mnie wracać.
Kiedy się obudziłam w pokoju było już ciemno a ja byłam przykryta kocem, przetarłam oczy dłonią i powoli usiadłam na łóżku, zapaliłam lampkę i sprawdziłam godzinę na telefonie. Było parę minut po dwudziestej pierwszej. Wstałam i wyszłam z pokoju i dopiero wtedy usłyszałam, że babcia się z kimś kłóci. Po cichu przeszłam przez korytarz i zatrzymałam się przed wejściem do salonu skąd dobiegała kłótnia.
- To wszystko twoja wina! Gdybyś nie wrócił do jej życia Iwona nadal by żyła! – głos babci się załamał.
- Przestań! – powiedział dziadek. – To nie jest niczyja wina! To był wypadek!
- Po cholerę ona wsiadała za kierownicę?! Przez nią nie żyje moja córka!
- Chyba nie obwinia pani Leny za śmierć jej matki! – odezwał się ojciec.
- A kogo innego?! Gdyby kierował ktoś inny nie doszło by do wypadku! Przeżyliby!
- Proszę cię, przestań! – znów odezwał się dziadek, musiałam wsadzić sobie pięść do ust i ją zagryźć, żeby nie zdradzić swojej obecności. Domyślałam się że ma do mnie żal ale nie wiedziałam, że aż taki. Z jednej strony chciałam uciec i schować się pod kołdrę ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa więc stałam bezruchu. – I przestań się wydzierać bo Lenka się obudzi!
- Jej też jest ciężko – głos znów zabrał mój tata. – Jak do nas przyjechała do nikogo się nie odzywała. Była cieniem samej siebie! Teraz jest chyba trochę lepiej.
- Trochę? A co mówi psycholog?! – spytałam babcia.
- Nie zapisaliśmy jej do psychologa bo tego nie chciała. 
- I ty nazywasz się ojcem ... - prychnęła babcia. Stwierdziłam, że tyle wystarczy. Poza tym bałam się że zaraz ktoś mnie nakryje, żebrałam w sobie resztki sił i wróciłam do pokoju gdzie znów padłam na łóżko lecz tym razem długo wpatrywałam się w sufit nie mogąc zasnąć.



***
Witam po kilkumiesięcznej przerwie! Trochę mnie natknęło więc coś naskrobałam, w sumie rozdział był gotowy jakiś tydzień temu ale chciałam poczekać bo w szkole multum pracy, tydzień temu studniówka, a dziś moje 20 urodziny więc stwierdziłam, że taki prezent zrobię tym co jednak na coś czekają xD
Wiem, że krótki ale długo się zbierałam, żeby "wejść do ich świata" (nie wiem czy dobrze odmieniłam xD) ale mam nadzieję, że jesteście w miarę zadowoleni. 
Od razu mówię, że nie wiem kiedy kolejny! Przede mną jeszcze 3 miesiące szkoły potem matura i egzaminy zawodowe, jak coś napiszę to dodam :)
Pozdrawiam!