wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział 4



To były najgorsze święta w moim życiu. Przyjechali rodzice Iwony oraz taty. Babcia, którą pierwszy raz widziałam na oczy chyba mnie nie polubiła, przez całą wigilię dziwnie na mnie spoglądała a wieczorem kiedy szłam do łazienki przed położeniem się podsłuchałam jak tata kłóci się z nią o jej zachowanie względem mnie. Nie chcę, żeby kłócił się ze swoją matką tylko dlatego, że ona mnie nie lubi ale cieszyłam się że mnie bronił.
Sylwestra wszyscy spędziliśmy w domu grając w scrabble, a potem w monopoly. Pierwszy raz od tamtego dnia tak dobrze się bawiłam. Nikt nie wspominał o tym co się wydarzyło, po prostu świetnie spędziliśmy razem czas. Wtedy pierwszy raz poczułam się jakbyśmy byli prawdziwą rodziną.
W końcu przyszedł trzeci stycznia a ja musiałam iść do szkoły. Strasznie się denerwowałam przez co w nocy spałam tylko jakieś cztery godziny. Z niechęcią zjadłam śniadanie, na które składały się miodowe płatki z mlekiem.
Równo piętnaście po siódmej wsiadałam do samochodu taty, który miał odwieźć naszą dwójkę do szkoły a Dominikę do przedszkola. Kiedy w końcu zaparkowaliśmy przed moją nową szkołą, najpierw się jej dokładnie przyjrzałam. Widziałam poszczególne grupki przyjaciół zmierzających do drzwi. Śmiali się i bardzo gestykulowali.
- Hej! – poczułam dłoń ojca na plecach. – Będzie dobrze – odwróciłam się do niego i widziałam, że się uśmiecha. Kiwnęłam głową nie bardzo przekonana i otworzyłam drzwi. – Powodzenia! Przyjadę po ciebie po lekcjach! – powiedział jeszcze zanim zamknęłam drzwi. Z tego co wiem dzisiaj nie mieli treningu. Poprawiłam torebkę na ramieniu i ruszyłam w kierunki drzwi kiedy tata odjechał. Weszłam powoli do budynku i rozejrzałam się w poszukiwaniu szatni. Po drugiej stronie dostrzegłam bardzo ładną blondynkę, która intensywnie mi się przyglądała. Po chwili odepchnęła się od ściany i ruszyła w moim kierunku, odwróciłam się bojąc, że czymś może ją sprowokowałam i już chciałam iść gdziekolwiek kiedy poczułam jej rękę zaciskającą się na moim nadgarstku.
- Hej! Ty jesteś Selena, tak? – spytała kiedy stanęłyśmy twarzą w twarz. Przypatrywałam się jej ale nie wiedziałam co czuje, kiedy kiwnęłam głową od razu na jej twarzy pojawił się śnieżnobiały uśmiech. – Czy może wolisz Lena? Bo znalazłam twój profil na fejsie i tak miałaś napisane. – Przypatrywałam się jej ale zanim zdążyłam kiwnąć głową czy nawet się odezwać ta znów zaczęła gadać. – Jestem Klaudia, nasza wychowawczyni wyznaczyła mnie na twoją opiekunkę przez kilka dni, żebyś mogła się zaklimatyzować. Chodź pokarzę ci naszą szatnię! – Pociągnęła mnie za rękaw do drzwi po naszej lewej stronie. Szłyśmy przez rząd ciasnych korytarzy i w końcu zatrzymałyśmy się przed jednym boksem nad, którym napisane było IIIc. Klaudia cierpliwie poczekała aż się przebiorę i zaraz potem wyciągnęła mnie z szatni. – No to mamy jeszcze piętnaście minut więc spokojnie pokażę ci parter – znów posłała mi swój biały uśmiech a ja zaczęłam się zastanawiać czy jej zęby serio są tak naturalnie białe czy je wybielała? Kilka sekund później znalazłyśmy się na o wiele większym korytarzu gdzie w gablotach stały różne puchary a na ścianach wisiały zdjęcia z życia szkoły. – Tu głównie się spędza przerwy ale to robią pierwszaki, które jeszcze trochę się wstydzą. Trochę tak głupio się przenosić w środku roku co nie? – Zerknęła na mnie. – Tym bardziej, że niedługo matura – wzruszyła ramionami. – Hej Karol! – przywitała się z jakimś chłopakiem i poszłyśmy dalej. – Sale są podpisane. Większość lekcji mamy na dole więc nie będziesz miała problemu z ich znalezieniem – Pogrzebała w torebce, a potem podała mi dwie kartki. – Nasz plan lekcji i mój szkic szkoły. – Znów się uśmiechnęła podczas gdy ja zerknęłam na kartki, nagle poczułam szarpnięcie i znalazłam się przy oknie. Rozejrzałam się ale nikogo nie popchnęłam czy coś. – Tam – blondynka kiwnęła głową na drzwi przed nami, spojrzałam na nie damska toaleta – jest łazienka gdzie można spokojnie palić, tylko musisz otworzyć okno jak wejdziesz. I uważaj na pierwszą kabinę, zamek się zacina – puściła mi oczko podczas gdy ja powoli przyswajałam informacje i w zamyśleniu kiwnęłam głową. – Ok! To idziemy dalej.- Ruszyłyśmy przed siebie po czym skręciłyśmy w prawo. – Tu jest sala gimnastyczna, nie noś stroju na wf. Nikt nigdy nie ćwiczy, a jeśli mamy coś do zaliczenia to wtedy nauczyciel nam mówi. A! I jeśli nosisz coś cennego w torbie – nie przyznawaj się do tego! Najlepiej byłoby jakbyś kupiła sobie kłódkę i zamykała szafkę. Zdarzyło się kilka kradzieży. – Trochę się przestraszyłam ale ruszyłam dalej za Klaudią na górę. – Na matematyce musisz uważać bo facet jest strasznie cięty ale daje zadania co będą na sprawdzianie więc spoko. Z resztą nauczycieli da się dogadać – zaczęła trajkotać u których nauczycieli na ile mogę sobie pozwolić kiedy zadzwonił dzwonek na pierwszą lekcję. Był o wiele dłuższy niż ten w mojej starej szkole. Klaudia szybko złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę schodów kiedy nagle się zatrzymała. – Dzień dobry pani profesor! – przywitała kogoś, spojrzałam w górę i zobaczyłam bardzo młodą nauczycielkę.
- Dzień dobry! – odpowiedziała, kiwnęłam tylko głową. Nie wiedziałam czego uczy ale wydawał się być w porządku. – Szukałam was. Ty musisz być Selena, tak?
- Woli Lena – wtrąciła się Klaudia.
- Ach, ok. Mam nadzieję, że Klaudia nie zagada cię na śmierć. Potrafi być trochę zbyt gadatliwa ale wydaje mi się że najlepiej cię zapozna ze szkołą– zaśmiała się spoglądając na blondynkę. Uśmiechnęłam się krzywo. – A co wy właściwie teraz macie?
- Yyyy… - zaczęła blondynka, poczym zabrała mi kartki, które od niej dostałam. – Matematykę. Już idziemy! – powiedziała, znów się uśmiechnęła i zabrała mnie na dół. – To była nasza wychowawczyni. Jest spoko – dodała.
Chyba „Spoko” to jej ulubione słowo. Na szczęście klasa nie była za daleko bo już naprzeciwko schodów na dole. Klaudia od razu pociągnęła mnie do grupki dziewczyn stojących w kółku, przedstawiła mnie i od razu zaczęły się pytania typu „skąd jesteś”, „czemu się przeniosłaś”. Nigdy nie myślałam, że będę „tą nową”. Na szczęście zanim zdążyłam zarejestrować, która dziewczyna o co spytała przyszedł nauczyciel. – To ten od matmy – szepnęła mi Klaudia i poszła do klasy. Poczekałam aż wszyscy wejdą, żebym  mogła zobaczyć, która ławka jest wolna i spokojnie w niej usiąść. Zauważyłam, że przedostatnia ławka pod ścianą jest wolna więc szybko w niej usiadłam. Wyciągnęłam książki i przepisałam temat z tablicy, odetchnęłam z ulgą kiedy zobaczyłam, że klasa jest trochę do tyłu i co nieco już rozumiem. Najbardziej właśnie bałam się tego, że będę miała lekkie zaległości i będę musiała prosić kogoś o notatki. Nie mam ochoty zawierać tutaj nowych przyjaźni. Nauczyciel nie zawracał sobie głowy tym, żeby mnie przedstawić co było mi na rękę ale czułam na sobie spojrzenia klasy. Kiedy po kilku minutach na tablicy zostały zapisane zadania do zrobienia z radością zaczęłam je robić. Przynajmniej mogłam się czymś zająć i nie myśleć o tym, że większość klasy mnie obserwuje.
Nagle usłyszałam ten okropny dźwięk szurania krzesła po podłodze, podniosłam głowę i zdałam sobie sprawę, że ktoś koło mnie siada. Tak się zamyśliłam na zadaniami, że nie skojarzyłam, że ktoś wszedł do klasy. Spojrzałam na tego kogoś.
- Hej! Znów się spotykamy – chłopak puścił mi oczko wyciągając zeszyt z plecaka.
- Panie Michale, mógłby pan nie rozmawiać! – zganił go nauczyciel.
- Przepraszam panie profesorze! – odpowiedział chłopak i szeroko się uśmiechnął. Wlepiłam wzrok w swój zeszyt i próbowałam dalej rozwiązywać zadania ale książka zniknęła mi sprzed oczu. Spojrzałam na Michała. – Zapomniałem swojej – szepnął. Westchnęłam cicho ale nic nie powiedziałam. Ciekawił mnie ten chłopak. Myślałam, że już go nie spotkam, a tu proszę – chodzimy do jednej klasy! I nawet chyba nie jest na mnie zły, że wtedy go tak perfidnie olałam kiedy zapraszał mnie na kawę. Z zamyślenia wyrwała mnie karteczka, którą brunet położył mi na ręku. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam najpierw na nauczyciela ale był zbyt zajęty wpisywaniem czegoś do dziennika więc przyjrzałam się słowom zapisanym na kartce.
„Moja propozycja jest nadal aktualna, w bufecie też można napić się dobrej kawy.”
Zerknęłam na niego i widziałam, że się uśmiecha pod nosem przepisując przykład do zeszytu. Nie pijam kawy, nie umawiam się z chłopakami i nie zawieram nowych przyjaźni w szkole.
„Nie dziękuję, nie lubię kawy” odpisałam mu i dyskretnie podłożyłam karteczkę, żeby nie zobaczył nauczyciel, który już zaczął chodzić po klasie i kontrolować naszą pracę.
„Słyszałem, że podają też herbatę ale nie ręczę za jej smak nie lubię herbaty” zdążyłam przeczytać kiedy ten wyrwał mi kartkę i wsunął ją pod okładkę zeszytu i nachylił się nad książką.
- A to wiesz jak zrobić? – spytał. Nie wiedziałam co się dzieje dopóki nie usłyszałam niskiego głosu nauczyciela.
- Wszystko w porządku? – spytał patrząc to na mnie to na Michała.
- Tak, jak najbardziej. Nie rozumiem jednego przykładu ale koleżanka mi właśnie tłumaczy – uśmiechnął się. Nauczyciel kiwnął głową i poszedł dalej.
„Tak właściwie to jeszcze mi nie powiedziałaś jak masz na imię” napisał jeszcze i podał mi kartkę.
„Lena”
„Ładnie, więc co z tym zaproszeniem?”
„Już ci napisałam, że nie. Ale dziękuję za zaproszenie” odpisałam uprzejmie i znów zajęłam się zadaniami lecz nie na długo bo po kilku minutach kartka znów otarła moją dłoń.
„To chociaż pokarzę ci szkołę, co ty na to?”
„Dzięki, Klaudia już mnie oprowadziła” odpisałam. Zaczynał mnie wkurzać. Ale spojrzałam na niego kiedy oddawałam mu kartkę, przeczytał i zmarszczył brwi po czym spojrzał na blondynkę, która siedziała na drugiej ławce przy oknie. Miałam wrażenie, że zabija ją wzrokiem ale przynajmniej nic nie pisał więc wróciłam już któryś raz do zadań. Do końca lekcji nie dostałam ani jednego liściku co było mi na rękę. W końcu zabrzmiał dzwonek i mogłam się spakować.
- Ja ją oprowadzę Klaudia – usłyszałam i szybko podniosłam głowę. Blondynka spojrzała na mnie, a następnie na Michała. Chciałam jej dać jakoś znać, żeby mnie nie zostawiała ale ta tylko się uśmiechnęła i dołączyła do przyjaciółek. No nie! – Teraz musimy iść na górę, tam mamy polski – zagadał mnie kiedy wychodziliśmy z klasy. Udawałam, że go nie słucham i dokładnie studiuję mapkę szkoły narysowaną przez Klaudię. Chłopak gadał przez całą drogę aż pod klasę do polskiego. Nie był zdenerwowany tym, że go nie słucham ani zniechęcony. – Czy ty w ogóle potrafisz mówić? – zaśmiał się. Spojrzałam na niego i kiwnęłam głową. – To czemu się nie odzywasz? – spytał. Nie odpowiedziałam, w parku zadziałało. Nie odpowiedziałam i już za mną nie szedł. Ale to nie park a ja nie znam jeszcze na tyle szkoły, żeby wiedzieć gdzie potencjalnie mogę się ukryć. – Hmm? Więc? Odpowiesz czy nie? Twierdzisz, że umiesz mówić – westchnęłam i wyciągnęłam z torebki ołówek i zeszyt.
„Umiem mówić ale skoro się do Ciebie nie odzywam to chyba znaczy, że nie mam ochoty z Tobą rozmawiać. Nie musiałeś mówić Klaudii, że mnie oprowadzisz skoro to ją wyznaczyła wychowawczyni, a nie Ciebie … „ pisałam ale wyrwał mi zeszyt i szybko przebiegł wzrokiem po kartce.
- Jesteś niegrzeczna wiesz – zaśmiał się i znów pojawił się ten jego uśmieszek. – Dobra, skoro chcesz tak się bawić to możesz mi pisać na kartkach a ja będę mówił ok? – spojrzał na mnie i znów się zaśmiał. Bardzo śmieszne, naprawdę – zakpiłam w myślach i wzruszyłam ramionami. – To postanowione – uśmiechnął się zacierając ręce.
Michał towarzyszył mi przez cały czas i ciągle siadał ze mną w ławce. Raz nawet czekał aż wyjdę z toalety. Na długiej przerwie zaciągnął mnie do bufetu i kupił nam kanapki, chciałam zapłacić za siebie ale ten powiedział tylko, że innym razem. Jak zwykle Michał mówił a ja kiwałam głową, jadłam bardzo powoli bo nie miałam ochoty ale w końcu i tak zjadłam całą kanapkę. Kiedy w końcu dziesięć minut przed piętnastą zadzwonił dzwonek i oznajmił koniec lekcji na dzisiaj z ulgą skierowałam się do szatni.
- W końcu do domu, co nie? – uśmiechnął się jeszcze szerzej niż wcześniej. Weszliśmy do szatni, wzięłam swoje rzeczy i usiadłam na ławce poza boksem, po chwili dołączył do mnie brunet. – To co? Dasz się zaprosić na kawę… sorry herbatę – poprawił się i uśmiechnął. Zmieniłam buty i spojrzałam na niego. Przez cały dzień próbuje mnie zaprosić ale cały czas mu odmawiam. Nie chcę się z nikim umawiać!
- Michał – westchnęłam w końcu.
- Wow! Jednak umiesz mówić! – zaczął się śmiać. Wywróciłam oczami. – Przepraszam, mów!
- Nie mam ochoty nigdzie wychodzić …
- No pogoda jest paskudna ale nie będziemy siedzieli na zewnątrz..
- Nie o to mi chodzi – przerwałam mu. – Czy ty mnie zapraszasz na randkę? – spytałam w końcu wprost patrząc mu prosto w oczy. Przypatrywał mi się intensywnie przez parę sekund jakby próbował zgadnąć o co mi chodzi.
- Właściwie to tak – powiedział w końcu powoli.
- Nie umawiam się na randki – powiedziałam cicho wstając i zakładając szalik.
- Dobra w takim razie to nie będzie randka tylko spotkanie przyjacielskie – również wstał. Spojrzałam na niego. – Koleżeńskie? Dobra zapoznawcze! – wykonał dziwny ruch rękami. – No weź! Nie chcesz się z kimś zaprzyjaźnić? – spytał.- Znam potencjalnego kandydata na świetnego przyjaciela – zaśmiał się pokazując na siebie palcem.
- Nie chcę się z nikim zaprzyjaźniać – rzuciłam i wyszłam szybko z szatni już kompletnie ubrana. Gdy wyszłam na zewnątrz naciągnęłam szybko czapkę na głowę bo był straszny mróz.
- Czemu ty na wszystko odpowiadasz „Nie chcę”? – spytał pojawiając się koło mnie.
- Wiesz – westchnęłam. – Jesteś pierwszą osobą od paru miesięcy z którą tak długo rozmawiam – spojrzałam na niego przelotnie i przyśpieszyłam.
- W takim razie czuję się zachwycony iii … uniknęłaś odpowiedzi na moje pytanie ale udawajmy, że go niebyło – zaśmiał się.-  Jak wracasz? Bo ja autobusem.
- Tata po mnie przyjeżdża – mruknęłam przystępując z nogi na nogę.
- Ok. Dziś ci daruję ale i tak w końcu pójdziemy na tą kawę łamane na herbatę – uśmiechnęłam się lekko pod nosem. W końcu przed szkołę zajechał samochód taty i mogłam się od niego uwolnić.
- To cześć! – rzuciłam i podeszłam do samochodu.
- Cześć Michał! – usłyszałam tatę kiedy tylko otworzyłam drzwi samochodu. Z tyłu siedzieli już Sebastian z Dominiką. – Podwieźć cię?
- Cześć! Jak możesz, strasznie zimno dzisiaj – powiedział a mnie zamurowało z lekka. Zapięłam pas podczas gdy Michał siadał z tyłu. Skąd mój ojciec zna Michała?


***
Cześć! Jak tam wakacje mijają? Mnie to się na razie nudzi i prawie całymi dniami gram w simsy albo próbuję coś pisać. Co do rozdziału to go baardzo lubię :D. Jak Wam się podoba mój Kubiak?
Co myślicie o nowym blogu? Mam zapisane cztery rozdziały, jeżeli wykażecie chęć to zacznę publikować :D.
Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem!
Pozdrawiam! 

wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział 3



Kiedy się obudziłam było już po ósmej. Poszłam do łazienki, umyłam zęby. Przyjrzałam się sobie w lustrze i tylko palcami przygładziłam włosy i trochę grzywkę. Zeszłam na dół i wstawiłam sobie wodę na herbatę po czym zaczęłam szukać czegoś co mogłam zjeść kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam brwi i czekałam aż ktoś pójdzie otworzyć ale ktoś znów zadzwonił a ani Iwona ani tata nie przychodzili więc ruszyłam do drzwi, żeby je otworzyć.
- Tak? – spytałam kiedy zobaczyłam wysokiego blondyna z torbą treningową w jednej ręce.
- Cześć, jest Igła? – spytał. Wzruszyłam ramionami, nikogo nie widziałam ale wpuściłam gościa do domu i zamknęłam za nim drzwi i odwróciłam się. Dziwnie się na mnie patrzył ale wyminęłam go i poszłam poszukać ojca, dobrze wiedziałam jak wyglądam – roztrzepane włosy i różowa pidżama w kwiatki.
- O już jesteś! – dosłownie wpadłam na ojca, który nagle wybiegł z zza rogu. Również trzymał torbę treningową. – Poznałeś już moją córkę – Lenę? – spytał i obrócił mnie znów do gościa, wyciągnął swoją wielką dłoń.
- Piotrek – przedstawił się, uścisnęłam wyciągniętą dłoń i szybko ją zabrałam.
- Ja jadę na trening. Iwona powinna niedługo być pojechała z dzieciakami na zakupy – powiedział na jednym wdechu zakładając buty. – A może chcesz jechać ze mną? – spytał prostując się i patrząc na mnie troskliwie. Pokręciłam głową na nie i wróciłam do kuchni ponieważ czajnik zaczął gwizdać. Zgasiłam palnik i zalałam przygotowany wcześniej kubek, ukroiłam sobie jeszcze plasterek cytryny , posłodziłam i odstawiłam kubek na stół. – To ja idę cześć! – krzyknął tata.
- Cześć, miło było poznać! – powiedział również Piotrek. Nie odezwałam się po chwili usłyszałam trzask drzwi. Mogłam w końcu spokojnie przygotować sobie śniadanie, które składało się z kanapek z dżemem wiśniowym.
Kiedy skończyłam jeść, pozmywałam i szybko udałam się do siebie do pokoju. Podeszłam do szafki stojącej przy łóżku i z szuflady wyciągnęłam paczkę papierosów i zapalniczkę. Założyłam kurtkę i buty emu i zeszłam na dół. Wyszłam na taras i wyciągnęłam jednego szluga, szybko go odpaliłam i mocno się zaciągnęłam. Przykucnęłam sobie i oparłam o ścianę, świeciło słońce ale było strasznie zimno. Założyłam jeszcze kaptur na głowę i ponownie się zaciągnęłam. Szybko spaliłam i wróciłam do domu. Peta spuściłam w kiblu w łazience i wróciłam do pokoju, żeby się rozebrać. Przebrałam się jeszcze w szare dresy i związałam włosy w wysokiego kucyka. Zeszłam na dół do salonu i włączyłam telewizor. Skakałam po kanałach aż w końcu trafiłam na Dr. Housa. Rozłożyłam się wygodniej i wtedy na kolana wskoczył mi Fernando, zwany Puszkiem – kot rodziny Ignaczaków.
Kiedy odcinek się skończył Iwona z dzieciakami w końcu wróciła do domu. Pierwsza oczywiście wpadła Dominika. Podniosłam się powoli z kanapy i podeszłam do drzwi, których oczywiście Mała nie zamknęła ale widząc idącą już Iwoną i Sebka z zakupami nie zamykałam ich. Odstawiłam za to na miejsce kozaki i kurtkę Dominiki i przejęłam torby z zakupami od Iwony, która właśnie weszła do domu. Poszłam do kuchni i odstawiłam siatki na stół. Chwilę później dołączyła do mnie brunetka i razem zaczęłyśmy rozpakowywać torby.
- Lenka? – spytała Mała wdrapując się na krzesło. – A ty już wysłałaś list do Świętego Mikołaja?
- Nie sądzę bym w tym roku coś dostała – mruknęłam bardziej do siebie niż do niej odwracając się i wsadzając kilka jogurtów do lodówki.
- Czemu? – spytała, jednak usłyszała. Iwona spojrzała się najpierw na swoją córkę, a potem na mnie, była szczerze zdziwiona, że tak dużo się odzywam ale przy Małej po prostu nie mogę trzymać języka za zębami.
- Wiesz – westchnęłam – zapomniałam nakleić znaczka na kopertę – odpowiedziałam odwracając się i uśmiechając do niej.
- To nic! Tata mówi, że Mikołaj wszystko widzi. Na pewno widział, że pisałaś i coś ci przyniesie – wyszczerzyła się. – Mamo, mogę czekoladę?! – krzyknęła by zwrócić na siebie uwagę matki i wyciągając rękę z czekoladą w jej stronę.
- Możesz ale trochę i podziel się! – odpowiedziała jej. Dominika momentalnie rozerwała opakowanie i wręczyła mi pasek czekolady.
- Dzięki – uśmiechnęłam się przejmując od niej czekoladę. Zeszła z krzesełka, dała pasek Iwonie i wybiegła z kuchni.
- Leeenkaaa!! – krzyknęła Dominika po kilku minutach.
- Idź, poradzę sobie – uśmiechnęła się do mnie Iwona odkładając coś do szafki. Wyszłam z kuchni i podeszłam do kanapy na której siedziała siostra.
- Co? – spytałam siadając koło niej.
- Choć porysujemy! – powiedziała wręczając mi kartkę i niebieską kredkę. – Możesz użyć tylko jednego koloru! – Uśmiechnęłam się.
- Ok. – wstałam i usiadłam na podłodze po drugiej stronie stolika. Długo zastanawiałam się co mam narysować. Spojrzałam na Dominikę, która wystawiała koniuszek języka i zawzięcie kreśliła kreski na kartce. Uśmiechnęłam się i przyłożyłam kredkę do kartki, przymknęłam na chwilę oczy i zaczęłam rysować. Kilkanaście minut później skończyłam rysować. Przyjrzałam się oczom Adama, które tak kocham. Pamiętam jak za każdym razem kiedy się uśmiechał pod jego oczami robiły się urocze worki.
- Skończyłaś? – usłyszałam nagle tuż przy uchu. Podniosłam szybko głowę i ujrzałam Dominikę stojącą tuż za mną. W rękach trzymała swój rysunek i z ciekawością przyglądała się mojemu. – Co to? – spytała wskazując na moją kartkę.
- Oczy – uśmiechnęłam się do niej.
- Czyje? – zawahałam się. Już chciałam jej powiedzieć ale zdałam sobie sprawę, że potem będę musiała jej tłumaczyć wszystko od początku.
- Nie wiem – wzruszyłam ramionami. – Po prostu oczy.
- Ładnie rysujesz!
- Dzięki. A ty co narysowałaś? – spytałam odwracając się do niej. Usiadła tuż obok i zaczęła opowiadać kogo narysowała. Oczywiście narysowała nas wszystkich, nie zapomniała nawet o Puszku! Potem oglądałyśmy bajki. Około piętnastej zadzwonił do mnie dziadek i rozmawialiśmy jakieś pół godziny. Właściwie to on tylko mówił a ja odpowiadałam na jego pytania, których za często nie zadawał. Kiedy się z nim pożegnałam postanowiłam iść na spacer. Ubrałam się i zajrzałam do Iwony, która nadal siedziała w kuchni.
- Idę się przejść – powiedziałam.
- Dobrze – uśmiechnęła się do mnie. Założyłam buty i wyszłam na mroźne powietrze. Sprawdziłam jeszcze kieszenie, żeby sprawdzić czy wzięłam papierosy, są. Naciągnęłam czapkę na uszy i wyszłam za bramę. W sumie nie wiedziałam dokąd się udać. Rozejrzałam się i skierowałam się w prawo.
Nie wiem jak długo szłam ale w końcu trafiłam do małego parku. Naciągnęłam rękaw kurtki i przetarłam nim ławkę. Przysiadłam na samym brzegu i wyciągnęłam papierosy. Odpaliłam jednego zaciągając się. Przypatrywałam się ludziom, którzy spacerowali zaśnieżonymi uliczkami. Było zimno i trochę już zaczynały mnie szczypać nogi więc szybko wypaliłam szluga i wyrzuciłam peta w zaspę. Wstałam i otrzepałam sobie dresy, przeszłam kilka kroków i runęłam jak długa uderzając całym tyłkiem o oblodzony chodnik.
- Ał! – mruknęłam i próbowałam się podnieść ale znów się poślizgnęłam.
- Pomogę! – powiedział ktoś wyciągając rękę w moją stronę. Spojrzałam w górę i zauważyłam młodego chłopaka z torbą treningową na ramieniu. Czy tutaj wszyscy mają takie torby?! Poprawiłam czapkę jedną ręką a drugą chwyciłam chłopaka. Kiwnęłam tylko głową w podziękowaniu i wyrwałam rękę z uścisku. Chłopak trochę się speszył ale tylko na moment bo po chwili znów powrócił jego uśmiech.– Strasznie ślisko, prawda? – zagadał. Spojrzałam na niego ale się nie odezwałam. Miałam ochotę jak najszybciej wrócić do domu. – Boże, ja ci się nie przedstawiłem! – wyciągnął jeszcze raz do mnie rękę – Michał.
Spojrzałam na jego wyciągniętą rękę a potem na twarz. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać więc po prostu go wyminęłam i tak szybko jak mogłam oddaliłam się od niego. Nie słyszałam, żeby mnie wołał co mnie cieszyło. Tym razem bardziej uważałam jak idę więc droga do domu zajęła mi więcej czasu.
Stojąc na schodach przed domem otrzepałam buty ze śniegu i weszłam do środka. Zdjęłam buty i kurtkę i słysząc tatę oraz Iwonę w kuchni poszłam tam.
- Jestem – oznajmiłam wychylając się i zostając na tyle długo, żeby mogli skojarzyć, że to ja i czmychnęłam na górę. Po drodze sprawdziłam godzinę, było parę minut po dziewiętnastej więc postanowiłam już iść się myć. Zabrałam pidżamę z pokoju i skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, musiałam się śpieszyć bo nadal byłam zmarznięta, a przez gorącą wodę szczypało mnie całe ciało. Umyłam zęby i przeczesałam mokre włosy palcami i wrzuciłam brudne ubranie do w połowie wypełnionego kosza. Zeszłam na dół do kuchni w celi przygotowania sobie kolacji. Tata z Iwoną ciągle tam siedzieli. Wstawiłam wodę na herbatę i wyciągnęłam z lodówki jakiś serek waniliowy.
- Wystarczy ci tyle? Jeśli chcesz mogę ci zrobić kanapki – powiedziała Iwona troskliwym tonem.
- Nie, dziękuję – powiedziałam sięgając po łyżeczkę.
- Musisz jeść – powiedział tata zakładając ręce na piersi. Spojrzałam na niego już lekko poddenerwowana ale w jego oczach zobaczyłam jedynie troskę. Westchnęłam i wtedy Iwona podeszła do lodówki w celu zrobienia mi kolacji. Gdy czajnik zaczął gwizdać zalałam wrzącą wodą kubek, ukroiłam plasterek cytryny i posłodziłam. Wróciłam na miejsce i skończyłam jeść serek w momencie kiedy Iwona postawiła przede mną talerz z dwiema kanapkami. – Gdzie dziś byłaś? – spytał.
 -W parku – odpowiedziałam mu. 
- Leeeeenkaaaa! - usłyszałam głos Dominika, a dopiero potem ją zobaczyłam. Wbiegła do kuchni z moim telefonem w ręku. - Masz! - podała mi go wyciągając rękę. Wzięłam od niej telefon i wyszłam z kuchni kierując się do pokoju. Dzwoniła babcia więc postanowiłam oddzwonić. Odebrała już po drugim sygnale i od razu zaczęła mówić. Usiadłam na łóżku i słuchałam jej, nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Pożegnałam się z nią po równo pół godzinnej rozmowie i zeszłam na dół po swoje kanapki. Tata siedział z Sebastianem na kanapie w salonie i oglądali jakiś mecz. Zabrałam kolację i pobiegłam na górę. Zjadłam i położyłam się do łóżka ze słuchawkami w uszach. Przymknęłam oczy i zasnęłam.



****
Pojawił się Michał. Jak myślicie, jak rozwinie się ich znajomość? 
Chcę już wakacje, a tu za tydzień czekają mnie jeszcze egzaminy. Masakra! Już mnie wkurwia ta szkoła...
Pozdrawiam! Mam nadzieję, że się podobało :).
Ps. Przepraszam za błędy jeśli jakieś wystąpiły ale nie mam kompletnie nastoju, żeby sprawdzić to coś na górze.

wtorek, 2 czerwca 2015

Rozdział 2



Gdy tylko Sebastian przyszedł do domu Iwona zaczęła szykować kolację. Mój młodszy brat nie był specjalnie mną zachwycony, jak Dominika, co muszę przyznać było mi na rękę gdyż nie zasypywał mnie milionem pytań. Gdy zjadłam ojciec pokazał mi moją małą sypialnię, która normalnie stała pusta lecz teraz, specjalnie dla mnie, została wyremontowana. Ściany były pomalowane na jasny fiolet, po prawej stronie stało łóżko obok szafka nocna z lampką, pod oknem biurko, a tuż obok drzwi wielka szafa na ubrania.
- Rozgość się – uśmiechnął się do mnie odstawiając walizki na środku pokoju. – Może pomóc ci się rozpakować? – Kiwnęłam głową na nie. Westchnął i wyszedł z pokoju. Zostałam sama. Na początek wzięłam się za rozpakowanie walizek z ubraniami, a dopiero potem za resztę. Kiedy już skończyłam wyciągnęłam telefon i sprawdziłam godzinę, było w pół do dziewiątej więc zabrałam kosmetyczkę oraz pidżamę i poszłam do łazienki się umyć.
Przetarłam dłonią zaparowane lustro i przyjrzałam się sobie. Ostatnio źle sypiałam, ciągle miałam koszmary przez co sińce pod moimi oczami były coraz bardziej widoczne. Umyłam zęby i zaczęłam rozczesywać włosy. Powinnam coś z nimi zrobić, rozejrzałam się ale nigdzie nie zauważyłam nożyczek.
„Masz takie piękne włosy! Też takie chcę!” – usłyszałam w swojej głowie głos przyjaciółki. Oczy zaczęły mnie piec więc jak najszybciej wybiegłam z pomieszczenia i gdy już znalazłam się w swoim pokoju od razu wskoczyłam pod kołdrę. Odwróciłam się plecami do ściany i patrzyłam na telefon, który położyłam na szafce. Jak idiotka od kilku tygodni czekałam na jednego głupiego sms-a, którego przez półtora roku dostawałam co wieczór. Lecz teraz telefon milczał a ja miałam coraz większą ochotę się rozpłakać.
Nie wiem jak długo tak leżałam ale w końcu postanowiłam wyjść z pokoju, po pierwsze za potrzebą a po drugie trochę zgłodniałam. Jak najciszej przemierzyłam odległość z pokoju do łazienki a potem zeszłam na dół do kuchni. Nie za bardzo jestem jeszcze rozeznana gdzie co leży więc po prostu zajrzałam do lodówki, może znajdę jakiś jogurt. Światło z lodówki trochę mnie oślepiło, zmrużyłam oczy i czekałam aż przyzwyczają się trochę. Znalazłam jakiś serek więc wzięłam go i zamknęłam lodówkę.
- Zgłodniałaś? – usłyszałam głos obok siebie, przestraszyłam się i wypuściłam z rąk plastikowy kubeczek. – Przepraszam nie chciałem cię przestraszyć – powiedział tata i wymijając mnie podszedł do jednej z szafek z której wyciągnął łyżeczkę, a następnie mi ją podał. Nie wiedziałam czy mam usiąść czy mogę sobie iść. Wiem, że chciał ze mną porozmawiać ale ja jeszcze chyba nie byłam w stanie. Wtedy on po prostu zapalił światło, wyciągnął jeszcze jeden serek i usiadł przy stole. Może po prostu posiedzimy i pomilczymy? Usiadłam naprzeciwko niego, otworzyłam wieczko i zaczęłam jeść. Tata jadł i patrzył się na mnie ale nie próbował nawiązać rozmowy przez co byłam mu wdzięczna. Kiedy się poznaliśmy byłam zupełnie inna, on też był inny. Śmierć mojej mamy wpłynęła na nas oboje, na mnie trochę bardziej bo byłam z nią na co dzień. On natomiast pogodził się już raz z jej stratą kilka lat temu, chyba był przyzwyczajony.
Wyrzuciłam pusty kubeczek do śmieci i podeszłam do taty, przytuliłam się mocno do niego. Sama nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać, a obiecałam sobie, że nie będę. Ojciec po prostu przytulił mnie mocniej do siebie i gładził po głowie.
- No już cichutko – mówił mi do ucha. – Chodź – złapał mnie za rękę i gasząc światło w kuchni przeszliśmy do salonu, posadził mnie na kanapie, zapalił lampę i wrócił do mnie. Znów się w niego wtuliłam. – Wypłacz się to dobrze ci zrobi. – Szeptał podczas gdy ja zanosiłam się szlochem mocząc mu koszulkę.
Gdy się przebudziłam leżałam w łóżku w swoim pokoju. Przetarłam zaspane oczy i sięgnęłam po telefon i sprawdziłam godzinę. Było grubo po trzynastej a z dołu dochodziły wesołe wołania mojej siostry. Odrzuciłam kołdrę i wstałam, podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarne legginsy oraz wielką ciemnozieloną bluzę Adama. Rozejrzałam się jeszcze za kosmetyczką ale nigdzie jej nie widziałam, musiałam ją wczoraj zostawić w łazience.
Kiedy już się ubrałam i ogarnęłam mogłam zejść na dół. Mam nadzieję, że nie będzie bardzo widać, że przepłakałam pół nocy. Kiedy weszłam do salonu pierwsze co zauważyłam to wielki świerk stojący w jednym rogu tuż przy oknie oraz Dominikę biegająca w tą i z powrotem, zatrzymała się dopiero wtedy kiedy  mnie zauważyła.
- O! Lenka ubieramy choinkę! Tatuś ją przywiózł! Prawda, że ładna?! – nawet nie wiem kiedy mała pociągnęła mnie za rękę, wyprowadziła na środek salonu i podała pudełko z bombkami.
- Najpierw to Lena coś zje – powiedziała Iwona.- Na co masz ochotę? – zwróciła się do mnie. Wzruszyłam tylko ramionami, nie byłam specjalnie głodna. Najchętniej to opatuliłabym się ciepłym kocem i przeglądała zdjęcia na swoim laptopie. – Zrobię ci owsiankę z owocami i miodem, może być? – kiwnęłam głową i usiadłam na kanapie. Iwona poszła do kuchni, a chwilę potem przyszedł tata z parującym kubkiem kawy. Usiadł na fotelu.
- Tato kiedy ubierzemy choinkę?! – dopytywała się Dominika przekładając ostrożnie pudełka z bombkami.
- Kiedy chcesz – uśmiechnął się do niej, wstał i chwycił jeden sznur lampek i zaczął go rozplątywać. Po drugiej stronie stołu na podłodze siedział Sebastian i rozplątywał drugi.
- Widzisz, jakbyśmy je złożyli w zeszłym roku to by teraz nie było problemu – zaśmiał się Sebek patrząc na tatę.
- No wiem ale ci się nie chciało!
- To tobie zawsze się nie chce! – Uśmiechnęłam się. Mamie też zawsze nie chciało się składać lampek a za rok narzekała, że się poplątały. Zawsze się wtedy z niej śmieliśmy z dziadkiem.
- Proszę! – nagle przede mną pojawiła się Iwona z miską owsianki. Zaczęłam jeść i stwierdziłam, że jest pyszna. Po kilku minutach zjadłam wszystko i poszłam do kuchni umyć naczynie. Dominika pobiegła za mną i cierpliwie czekała aż skończę zmywać po czym zaciągnęła mnie do salonu oświadczając, że beze mnie nie zaczną. Dostałam pudełko czerwonych bombek z brokatem i miałam je wieszać na choince ale skończyło się na tym, że tylko podawałam je małej. Po godzinie choinka była ubrana a tata z Sebastianem wyszli na dwór zawiesić lampki przed domem.
- Co robimy? – spytała się mnie Dominika. – Oglądamy bajki? – uśmiechnęłam się do niej i rozsiadłyśmy się wygodniej na kanapie, włączyłam Disney Channel. Mała od razu się strasznie wkręciła, a ja byłam tylko obecna ciałem. Znów dopadł mnie ten okropny stan melancholii. Chyba nie powinnam zakładać tej bluzy, ciągle czuję zapach jego perfum. Adam zawsze na mnie krzyczał kiedy ich używałam i udawał obrażonego. Nagle poczułam jak na mojej szyi zaplatają się chude rączki.
- Czemu płaczesz? – spytała Dominika szeptem. Szybko przetarłam policzek ręką i rzeczywiście był mokry od łez, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że płaczę. – Tęsknisz za swoją mamusią? – kiwnęłam powoli głową. Może wiedziała więcej niż myślałam, na pewno tata musiał jej jakoś wytłumaczyć, że teraz będę z nimi mieszkać. – Tata powiedział mi, że teraz twoja mamusia jest razem z aniołkami – nadal szeptała – ale jak chcesz mogę się z tobą podzielić moją mamusią – dodała jeszcze, pocałowała mnie w policzek i mocno przytuliła.
- Dziękuję – odszepnęłam jej i mocno przytuliłam. Po kilku minutach mała odsunęła się ode mnie. – Muszę iść do łazienki – powiedziałam jej wycierając policzki. Kiedy już się ogarnęłam wróciłam do salonu, gdzie siedzieli już Sebastian z tatą i o czymś zawzięcie dyskutowali. Postanowiłam zajrzeć do kuchni gdzie od dobrych kilkunastu minut zaszyła się Iwona. – Pomóc ci w czymś? – spytałam.
- Nie, nie trzeba – powiedziała obierając ziemniaki.
- I tak nie mam co robić – wzruszyłam ramionami. Spojrzała na mnie ze smutkiem.
- Możesz zrobić surówkę – kiwnęłam głową. Rozejrzałam się po kuchni, sięgnęłam większą miskę, nóż i deskę do krojenia a z lodówki wyciągnęłam potrzebne składniki. O wiele bardziej wolałam coś robić bo przynajmniej wtedy choć na chwilę przestawałam myśleć o tym co się stało.
Po obiedzie, Iwona z tatą zaczęli zmywać, poszłam zaszyć się w swoim pokoju. Odłączyłam laptopa od ładowarki, wzięłam słuchawki i telefon i usiadłam na łóżku owijając się kocem. Zalogowałam się na facebooka, dawno już tego nie robiłam. Miałam kilkanaście powiadomień ale tylko odznaczyłam, że je przeczytałam i weszłam na profil Adama. Kiedy tylko zobaczyłam „znicze” w postach miałam ochotę przywalić każdemu kto tak napisał. Przetarłam oczy, w których już zaczynały się gromadzić łzy i weszłam w zdjęcia. Na większości z nich byłam ja z Adamem ale często była też Marta jego młodsza o dziesięć miesięcy siostra a moja przyjaciółka. Marta była od niego młodsza ale wszyscy byliśmy z tego samego roku. Włączyłam pierwsze i ostatnie zdjęcie, które widniało w albumie. Nie wytrzymałam i znów się popłakałam. Sama nie wiem czemu tym się katuję. Z jednej strony strasznie za nimi tęsknię ale z drugiej mam ochotę zapomnieć o tym całym bólu. Szybko zamknęłam laptopa i odłożyłam go na podłogę, wcisnęłam słuchawki do uszu i włączyłam piosenkę, której przez ostatni czas bardzo często słuchałam.
If we could only have this life for one more day
If we could only turn back time” *
Nie wiem jak długo tak leżałam ale w końcu drzwi do mojego pokoju się otworzyły, najpierw zobaczyłam tacę z jedzeniem a dopiero potem mojego tatę. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i wyłączyłam muzykę siadając.
- Nie zeszłaś na kolację więc ci przyniosłem – uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam gest ale nie na długo. Przejęłam od niego zieloną tacę i postawiłam sobie na kolanach.
- Dziękuję – powiedziałam i od razu chwyciłam za kubek gorącej herbaty.
- Mogę się dosiąść? – spytał. Kiwnęłam głową. Przez kilka minut siedzieliśmy w ciszy. – Chciałbym z tobą porozmawiać – powiedział powoli w końcu. Spojrzałam na niego ale nic się nie odezwałam. – Wiem, że to co się stało jest dla ciebie bardzo trudne, dla mnie też, ale chciałbym, żebyś wiedziała, że zawsze możesz do mnie przyjść i porozmawiać. – Spuściłam głowę i wpatrywałam się w kanapki. Doceniałam to że ojciec tak się stara, naprawdę ale jeszcze chyba nie potrafiłam mówić o tym co się stało kilka tygodni temu. – Dobrze?
- Tak – odpowiedziałam cicho. Wzięłam jedną kanapkę i ugryzłam kawałek. Znów zapadła cisza.
- Wiesz – westchnął. – Nigdy nie pomyślałbym, że kiedyś znów ją spotkam. Nasze matki świetnie to rozegrały, powinny dostać Oskara. – Uśmiechnęłam się. – Ale cieszę się że jednak miałem okazję jeszcze ją zobaczyć – spojrzał na mnie, a ja na niego. Miał łzy w oczach. – Marzyłem o tym dniu kiedy znów się spotykamy ale nigdy w tych marzeniach nie było ciebie. Ale nawet nie wiesz jak mi serce zabiło jak twoja mama powiedziała mi że mamy córkę. Od razu chciałem cię poznać, na początku się bałem bo na razie miałem styczność tylko z dziewięciolatkiem a ty zaraz piszesz maturę – westchnął. – Będę się musiał jeszcze dużo nauczyć – zaśmiał się.
- Ja też – powiedziałam opierając głowę o jego ramię. – Do pewnego momentu miałam tylko dziadka, on mnie wszystkiego uczył ale jak mama spytała się czy nadal chce poznać ojca też nie mogłam się doczekać aż cię zobaczę- zamrugałam parę razy, żeby pozbyć się łez. – Tak bardzo mi jej brakuje – szepnęłam i zagryzłam wargę. Tata odłożył tackę na bok i mnie mocno przytulił.
- Mnie też – odszepnął i pocałował mnie w czubek głowy. Siedzieliśmy kilkanaście minut w ciszy. Wiedziałam, że tata płacze, ja też płakałam. Nie wiedziałam, że tak bardzo boli go śmierć mamy, myślałam, że już się przyzwyczaił. Ale z jednej strony co ja bym czuła jakby nagle Adam stanął w drzwiach pokoju, a po kilku tygodniach znów bym go straciła? Nie! Nie chciałam teraz o tym myśleć.
- Lepiej nie pokazuj się dzisiaj Dominice – powiedziałam prostując się.
- Ty też – uśmiechnął się do mnie.
- Powiedzieliście jej wszystko prawda?
- Tak, na początku chcieliśmy jej tylko wytłumaczysz, że teraz będziesz z nami mieszkać ale zadawała tyle pytań, że w końcu jej powiedzieliśmy.
- Może to i lepiej – westchnęłam i znów się do niego przytuliłam.


* One Direktion – Moments

***
Szybko dodaję bo muszę lecieć się uczyć na zawodowy. Jutro piszę poprawę, żeby mieć 4 na koniec roku. Trzymajcie kciuki, żeby się udało! :D
Podobał się? Piszcie! :D
Pozdrawiam!