wtorek, 6 października 2015

Rozdział 11



- Lenka, a ty też z nami jedziesz do babci? – spytała Dominika podczas kolacji. Kanapka, którą trzymałam w ręku spadła mi na talerz, spojrzałam na siostrę.
- Nie, raczej nie – uśmiechnęłam się do niej.
- To w takim razie ja też nie jadę! – mała odsunęła od siebie talerz z kanapkami i założyła ręce na piersi.
- Obiecałaś babci, że do niej przyjedziesz – odezwała się Iwona upijając łyk swojej herbaty.
- Ale jak ona nie jedzie to ja też nie!
- Skoro obiecałaś babci, że przyjedziesz to teraz będzie jej smutno jak powiesz, że zostajesz w domu – zwróciłam się do siostry. – I Sebastian z tobą jedzie.
- Właśnie, szybko ci zleci! – dodał tata puszczając do niej oczko.
- Poza tym ja jadę do swojej babci – powiedziałam na co tata dziwnie się na mnie spojrzał ale nie skomentował. Ostatnio myślałam, żeby pojechać na grób mamy, Adama i Marty. Nie chcę jechać na długo tylko na jeden, góra, dwa dni.
- Nooo dobra. Pojadę – powiedziała zrezygnowana Dominika i dokończyła swoją kolację. Nie zdziwię się jeżeli padnie zaraz po kąpieli, spędziliśmy całe popołudnie na dworze. Najpierw lepiliśmy bałwana, po czym Mała stwierdziła, że będzie czuł się samotny i ulepiliśmy drugiego, potem rzucaliśmy się śnieżkami. Wróciliśmy dopiero wtedy kiedy Iwona stwierdziła, że palce jej odmarzły, a Sebek uskarżał się że jest głodny.
Pomogłam zmywać Iwonie po kolacji podczas gdy tata poszedł z Dominiką na górę. Kiedy wycierałam ostatni talerz wrócił.
- Naprawdę chcesz wrócić? – spytał opierając się o blat.
- Tylko na jeden dzień. Chciałabym odwiedzić grób mamy – powiedziałam cicho. Dziwnie mi było z nim rozmawiać wiedząc, że coś knuje za moimi plecami.
- No dobra – westchnął. – Postaram się wziąć wolne ale nic nie obiecuję – powiedział posyłając mi uśmiech. Odwzajemniłam gest i poszłam na górę się wykąpać. Wychodząc z łazienki starałam się być cicho. Możliwe, że Iwona z ojcem znów rozmawiali, niestety na korytarzu było kompletnie cicho. Wróciłam do swojego pokoju i chwyciłam za laptopa. Weszłam na facebooka i zobaczyłam, że mam jedną nową wiadomość.
„Hej! Wyspałaś się? Mam nadzieję, że nikt w domu nie zauważył, że wyszłaś w nocy?” – odczytałam i uśmiechnęłam się. Michał chyba nigdy nie daje za wygraną. Może to i lepiej, skoro tak bardzo chce się zaprzyjaźnić to czemu nie? Przynajmniej będę miała z kim czasami wyjść na miasto.
„Cześć! Nie, nie wyspałam się ;p i nikt nie zauważył” – odpisałam i czekałam aż odczyta. Był dostępny.
„ Hahah to dobrze. Dzisiaj też gdzieś wychodzimy?”
„A nie masz jutro treningu?”
„Mam, niestety ;(„ – zaśmiałam się cicho. W sumie z chęcią bym się z nim spotkała ale skoro jutro ma trening to na pewno dziś w nocy nigdzie nie wychodzimy. Poza tym nie chcę znów siedzieć na tym zimnie, mimo ładnego krajobrazu. Nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz – Michał.
- Więc jak? – spytał.
- Mowy nie ma! Skoro masz trening to zostajemy w domu. Ewentualnie jak skończysz wcześniej to może się spotkamy – odpowiedziałam zamykając laptopa.
- To jesteśmy umówieni. Słuchaj … chciałem cię przeprosić – powiedział zażenowany. Zmarszczyłam brwi. To chyba ja powinnam go przepraszać a nie on mnie.
- Ty? Za co?
- Za to co wypisują o nas… wiesz na fejsie i w ogóle.
- Co wypisują?
- A to ty nic nie widziałaś? – spytał.
- Nie, jakoś tak wyszło, że ostatnio prawie w ogóle tam nie siedzę. Co piszą? – trochę się przestraszyłam, co mogli o nas pisać. Przecież tylko rozmawialiśmy.
- Że jesteś moją dziewczyną – zaśmiałam się.
- I to cię tak martwi? Daj spokój wiemy jak jest tylko się kolegujemy, a to że ktoś uważa inaczej to już nie mój problem i nie powinieneś mnie przepraszać za ich głupotę. To prędzej ja powinnam cię znów przeprosić za swoje zachowanie.
- Nie musisz, wiem co teraz przeżywasz. To zrozumiałe – powiedział, a ja wyobraziłam sobie jak lekko się uśmiecha.
- Spotkajmy się jutro – zaproponowałam.
- Dobra, zadzwonię. Paa! – pożegnał się i rozłączył. Szczerze powiedziawszy, nie miałam ochoty nawet sprawdzać tego to przed chwilą powiedział mi Kubiak, zawinęłam się w kołdrę i poszłam spać.
Następnego dnia gdy wstałam i zeszłam na dół, tata zanosił jakieś torby do samochodu. Weszłam do kuchni i wstawiłam sobie wodę na herbatę i przy okazji wyjrzałam przez okno. Tata razem z Iwoną stali przy otwartym bagażniku i o czymś dyskutowali, nigdzie natomiast nie widziałam ani Dominiki ani Sebastiana.
- O tu jesteś! – podskoczyłam przestraszona krzykiem Dominiki. Odwróciłam się a mała szybko do mnie podleciała i przytuliła się do moich nóg. – Będę tęsknić! A ty?
- Też będę tęsknić. Ale to tylko kilka dni, szybko zleci! – powiedziałam odprowadzając ją do drzwi gdzie Sebastian już zapinał kurtkę. – Cześć!
- Cześć! Tylko nie wchodź do mojego pokoju! – ostrzegł mnie ale widziałam, że powstrzymuje się od uśmiechu.
- Spróbuję – naciągnęłam mu czapkę na oczy i uciekłam do kuchni.
- Paaa Lenka!!! – krzyknęła jeszcze Dominka po czym trzasnęła drzwiami. Wróciłam do kuchni i przygotowałam sobie śniadanie, na które składały się kanapki z dżemem. Zdążyłam zalać kubek gorącą wodą kiedy drzwi ponownie się otworzyły, a po chwili w kuchni pojawił się tata.
- Mi też zrób, tylko kawy – powiedział rozcierając sobie ręce. Kiwnęłam tylko głową gdyż właśnie wgryzałam się w kanapkę. Wyciągnęłam jeszcze jeden kubek i zrobiłam mu kawę.
- Idziesz dziś na trening? – spytałam siadając naprzeciwko.
- Tak za jakieś pół godziny – odpowiedział unosząc kubek do ust.
- Mogę jechać z tobą? – spytałam. Tata spojrzał na mnie badawczo, a potem się lekko uśmiechnął.
- Myślałem, że nie lubisz siatkówki. Ale dobrze jak chcesz to możesz jechać. Rozumiem, że stęskniłaś się za Kubiakiem – zaśmiał się pod nosem.
- Tylko się kolegujemy – odpowiedziałam podnosząc się i odstawiając naczynia do zlewu.
- A czy ja coś mówię?! Zauważyłem tylko, że humor ci się poprawił odkąd zaczęliście spędzać razem czas.
- Może – mruknęłam uśmiechając się lekko. Włosy opadały mi na policzki więc nie widział, że się uśmiecham oraz tego, że teraz pewnie moje policzki są lekko czerwone. Gdy skończyłam zmywać szybko pognałam do łazienki, rozczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone, wyszczotkowałam zęby i skorzystałam z toalety po czym poszłam się ubrać. Założyłam jasne rurki, białą bokserkę, a na to szary sweterek. Przełożyłam portfel i paczkę papierosów, których niestety zostało tylko cztery, do torebki i zgarniając telefon z łóżka wyszłam z pokoju.
- Zaraz się zbieramy – powiedział tata mijając mnie na korytarzu. – Ładnie dziś wyglądasz – uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam gest i zbiegłam po schodach. Miałam bardzo dobry humor i chyba nic nie mogło tego zepsuć.
Ubrana czekałam przy samochodzie, po pięciu minutach stania stwierdziłam, że zdążyłabym zapalić i kiedy już grzebałam w torebce, tata wyszedł z domu i majstrował coś przy zamku, który nie chciał z nim współpracować. Po jakiejś minucie i kilku siarczystych przekleństw mogłam w końcu usiąść po stronie pasażera w zimnym samochodzie. Tata szybko odpalił samochód i włączył ogrzewanie, które i tak zaczęło na dobre działać jak już dojeżdżaliśmy do hali. Weszłam z nim przez tylne drzwi, którymi poprowadził mnie na halę gdzie dopiero się rozebrałam i usiadłam w pierwszym rzędzie. Na boisku był tylko trener i … tak to na pewno musiał być Michał.
Uśmiechnęłam się i czekałam aż mnie zauważy co nie trwało długo, podszedł do mnie od razu.
- Przepraszam czy to miejsce jest wolne? – spytał wskazując na krzesełko koło mnie.
- Czekam na kolegę, może znasz? Taki wysoki w okularach, nie lubi herbaty – starałam się powstrzymywać od śmiechu.
- Też czekam na koleżankę. Wysoka, ładna brunetka prawie w ogóle się nie odzywa – uśmiechnął się do mnie siadając. – Co się stało, że przyszłaś na trening? Ostatnio na meczu powiedziałaś, że wolisz zostać w domu nad matematyką.
- Skąd wiesz, że nie mam ze sobą książki? – spytałam unosząc brew.
- Bo twoja książka leży u mnie na stole w kuchni – powiedział podnosząc się. Zerknęłam na boisko gdzie już kilka zawodników się rozgrzewało. – Znów jej zapomniałaś więc ponownie zapraszam na herbatę – uśmiechnął się łobuzersko i pobiegł do kolegów. Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową. Tak tato, humor zdecydowanie mi się przy nim poprawia. 



****
Po wylewie komentarzy pod ostatnim postem utwierdziłam się w przekonaniu, że zawieszam tego bloga. Rozdział dwunasty ma zaledwie pół strony i jakoś nie mam na razie pomysłu co dalej. 
Nawet nie czytałam tego rozdziału ale myślę, że nie ma jakiś bardzo rażących błędów. 
Jeśli jeszcze ktoś nie wie, założyłam drugiego bloga z zupełnie innym opowiadaniem. Zaczęłam pisać z Bartkiem i na razie z Bartkiem kończę :). Tak więc serdecznie zapraszam na http://what-if-i-said-i-loved-you.blogspot.com/
 Pozdrawiam!

środa, 23 września 2015

Rozdział 10



Schowałam ręce w kieszenie i podeszłam do wyszczerzonego Kubiaka. Naprawdę nie wiem co mną kierowało jeszcze kilka minut temu. Teraz najbardziej chciałabym się schować pod ciepłą kołdrą i chociaż próbować zasnąć, a nie stać na tym mrozie ale teraz nie ma już odwrotu.
- Hej! – jego uśmiech się powiększył, o ile to możliwe, a z ust wyleciał kłębek pary.
- Hej – odpowiedziałam mu dzwoniąc zębami. – Wiesz co, to chyba nie jest dobry pomysł – powiedziałam zerkając na śpiący dom.
- No coś ty! Chodź! – powiedział i pociągnął mnie za rękaw kurtki. W ciągu tego dnia już kilkanaście razy powiedział do mnie „chodź!” i to jeszcze takim głosem, który nie znosi sprzeciwu.
- Dokąd mnie ciągniesz? – spytałam już mocno zasapana po kilkunastu minutach szybkiego marszu. Nie mam takiej kondycji jak on.
- W fajne miejsce – odpowiedział nie odwracając się do mnie ani nie puszczając mojego rękawa. W końcu skręciliśmy gdzieś w jakąś uliczkę miedzy dwa duże domy, szliśmy chwilę tą uliczką w potem skręciliśmy w prawo. – Dobra chodź tu! – I znowu to „chodź!” pociągnął mnie mocno do siebie a po chwili zakrył mi oczy i znów poszliśmy dalej.
- Gdzie ty mnie prowadzisz? – spytałam co chwilę potykając się albo ślizgając.
- Jeszcze chwila – powiedział i poczułam jego ciepły oddech na policzku kiedy ten nachylił się po coś. Zamarłam na chwilę. – Ta-dam! – powiedział zabierając swoją wielką rękę z mojej twarzy. Zamrugałam parę razy i zobaczyłam, mały ale bardzo ładny park. Znów zamrugałam ale tym razem ze zdziwienia, a usta mimowolnie się otworzyły. – I jak? –spytał spoglądając na mnie.
- Wow! Tu jest pięknie – wyszeptałam rozglądając się po parku. Drzewa pokryte śnieżną kopułą, z małych gałązek zwisały długie sople, nigdzie nie było widać, żeby ktokolwiek tu przychodził.
- Co nie? Niedawno to odkryłem i stwierdziłem, że musze to komuś pokazać. Na chłopaków z drużyny nie miałem co liczyć bo każdy zajęty jest swoją rodziną albo dziewczyną i wtedy pomyślałem o tobie. Chodź! – powiedział ciągnąc mnie za rękaw. Podeszliśmy do jedynej odśnieżonej ławki, której wcześniej nie zauważyłam. – Proszę – Kubiak wyciągnął do mnie rękę z poduszką, dopiero teraz zauważyłam, że ma ze sobą plecak.
- Dzięki – odpowiedziałam biorąc poduszkę i kładąc ją na ławce a następnie na niej siadając. Po kilkunastu sekundach grzebania brunet wyciągnął długą poduszkę i poszedł w moje ślady, jeszcze chwilę pogrzebał w plecaku i wyciągnął dwa termosy i pieguski. – Czy wy przypadkiem nie macie jakiejś określonej diety? – spytałam biorąc od niego termos i spoglądając wymownie na ciastka.
- Noo niby tak – wzruszył ramionami. – Ale raz na jakiś czas nic nie zaszkodzi – rozpakował opakowanie i wcisnął całe ciastko do ust.
- To już twoje drugie opakowanie – dodałam pijąc powoli gorące kakao.
- Twierdzisz, że jestem gruby? – uniósł jedną brew do góry, a ręka, w której trzymał drugie ciastko zatrzymała się w połowie drogi do jego ust. Zaśmiałam się cicho i pokręciłam głową.
Przez parę następnych minut siedzieliśmy w ciszy. Zastanawiałam się czy nie zacząć jakoś rozmowy ale nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć. Sięgnęłam do kieszeni gdzie zawsze chowałam paczkę papierosów ale okazało się że jest pusta. Pewnie zostawiłam je w torebce.
- Zawsze jesteś taki …
- Przystojny? – przerwał mi, śmiejąc się.
- Nie. Uparty – skończyłam swoje zdanie i wzięłam duży łyk ciepłego napoju.
- Jeżeli na czymś mi zależy, to tak. Ona nauczyła mnie, żeby walczyć do samego końca – powiedział patrząc się przed siebie. Ona? Nie wspominał nic, że ma dziewczynę. Poczułam się trochę nieswojo, kompletnie nie wiedząc dlaczego.
- Ona? – to pytanie wyrwało mi się zanim ugryzłam się w język. Michał spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- Siatkówka. Nie mam dziewczyny, jeśli o to chciałaś zapytać – zaśmiał się.
- Nie chciałam – mruknęłam kuląc się trochę. Teraz najchętniej bym zapaliła.
- A ty masz chłopaka? – spytał. Zamarłam. Nie chciałam o tym rozmawiać. Odwróciłam głowę przyglądając się drzewu obok nas. Mam nadzieję, że da sobie z tym spokój. Odkaszlnął. – Rozumiem. 
Dopiłam swoje kakao do końca. Trochę już mi było zimno ale z drugiej strony nie chciałam wracać do domu. Mimo, że nie odzywaliśmy się do siebie przez paręnaście minut wolałam tu z nim siedzieć. Zauważyłam, że przy nim tak bardzo nie myślę o mamie, Marcie i Adamie.
- Chyba czas się zbierać – odezwał się w końcu. Spojrzałam na niego, zamyśliłam się.
- Która godzina? – spytałam.
- Dochodzi czwarta – powiedział chowając swoją poduszkę do plecaka. Już prawie czwarta?! Wstałam i oddałam mu swoją poduszkę i termos, które schował. Odprowadzając mnie już nie szedł tak szybko jak wcześniej, wręcz mogłam powiedzieć, że teraz to się strasznie ślimaczył. – No to jesteśmy – powiedział zatrzymując się. Spojrzałam do góry i zobaczyłam, że jesteśmy już pod moim domem.
- Dzięki – powiedziałam kładąc rękę na klamce furtki.
- To cześć – powiedział, odwrócił się i ruszył w drogę do domu.
- Michał! – powiedziałam trochę głośniej niż zamierzałam, Kubiak się odwrócił, a ja spojrzałam szybko na dom czy aby ktoś przypadkiem nie wyjrzał przez okno chociaż nie krzyknęłam tak głośno, żeby kogoś obudzić.
- Tak? – spytał.
- Fajnie dziś było – uśmiechnęłam się lekko. Na twarzy Kubiaka pojawił się wielki uśmiech.
- Mnie też się podobało. Dobranoc – kiwnął na mnie głową.
- Dobranoc – odpowiedziałam i poszłam do domu. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo mi zimno dopóki nie weszłam do ciepłego domu. Rozebrałam się i poszłam do pokoju. Przebrałam w pidżamę i weszłam pod kołdrę.
- Lenka wstawaj!! – usłyszałam krzyk Dominiki, która już wpakowała mi się na łóżko i zaczęła po nim skakać.
- Dominika proszę! – mruknęłam nakrywając się poduszką.
- Już dziesiąta – mała usiadła na mnie.
- Poszłam późno spać – wychyliłam się trochę. – Daj mi jeszcze dwie godziny.
- Dobra – powiedziała obrażona i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Przymknęłam oczy i dalej poszłam spać. Kiedy je ponownie otworzyłam okazało się że jest grubo po piętnastej. Nie chciało mi się nawet przebierać więc poszłam tylko umyć zęby i zeszłam na dół.
- Aż tak cię ten mecz wykończył? – zaśmiała się Iwona, która stała przy zlewie i zmywała po obiedzie. Uśmiechnęłam się.
- Chyba tak – wzruszyłam ramionami.
- Obiad jeszcze ciepły, jeśli chcesz.
- Nie jestem głodna – odpowiedziałam wyglądając przez okno. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wzięłam jabłko ze stołu i poszłam do salonu. Dominika siedziała przy stoliku i rysowała, a tata coś oglądał. Kiedy podeszłam do kanapy mała poderwała głowę i spojrzała na mnie ale nic się nie odezwała. Zmarszczyłam brwi, obraziła się na mnie?
- Obraziła się na ciebie – powiedział tata patrząc na mnie.
- Za co? – usiadłam koło niego.
- Bo nie chciałaś się z nią bawić – zaśmiał się.
- Miałaś spać dwie godziny a nie aż tyle! – fuknęła.
- Przepraszam, co chcesz teraz robić? – uśmiechnęłam się do niej. Miałam dziś bardzo dobry humor i cały czas chciałam się uśmiechać.
- Nic – burknęła. Wgryzłam się w jabłko.
- A ja chyba pójdę ulepić bałwana – powiedziałam spoglądając na okno. Zerknęłam na nią. Spojrzała na mnie.
- To idź – udawała obrażoną.
- Przydałaby mi się jakaś pomoc – westchnęłam. – Tato? – ojciec spojrzał na mnie dziwnie. W sumie to się mu nie dziwię, pierwszy raz tak się zachowuję odkąd tu jestem ale uśmiechnął się do mnie i wstał.
- Pewnie. Iwona idziemy lepić bałwana, idziesz z nami? – krzyknął do żony.
- Okej – odpowiedziała śmiejąc się.
- To idę się ubrać – powiedziałam i pobiegłam na górę się przebrać. Kiedy zeszłam Dominika była już ubrana.
- W sumie to ja też mogę ci pomóc – powiedziała. Uśmiechnęłam się do niej.
- To chodź – wyciągnęłam do niej rękę, którą uścisnęła i wyszłyśmy na dwór. 

***
Lubię ten rozdział :D. 
Przepraszam, że dodaję dzisiaj ale wczoraj musiałam jechać do Warszawy po wgląd do mojego egzaminu zawodowego i byłam tak tym przejęta, że przypomniało mi się dopiero dzisiaj na religii, że nie dodałam postu. 
W zapasie mam jeszcze jeden rozdział i nie wiem jak to będzie dalej.
Pozdrawiam! 

wtorek, 8 września 2015

Rozdział 9



Gdy wypiliśmy, Michał pozwolił mi zwiedzić całe swoje mieszkanie. Tak więc jeszcze raz obejrzałam jego zdjęcia w salonie, zajrzałam do wszystkich szafek w kuchni i odwiedziłam łazienkę. Zwiedziłam pustą sypialnię i przeszłam od razu do drugiej.
- Uprzedzam, że nie jestem fanem porządku – zaśmiał się zanim nacisnęłam klamkę. Weszłam do jego sypialni gdzie, jak uprzedził, był niezły syf. Łóżko było nieposłane, na biurku walały się różne książki i zeszyty, na środku pokoju leżało parę koszulek i otwarty plecak, z którego wysypało się kilka zeszytów. Pokiwałam głową. – Mówiłem – wzruszył ramionami i wyminął mnie. Sięgnął po plecak i wyciągnął z niego mój podręcznik do matematyki. – Proszę – podał mi go lekko się uśmiechając.
- Dzięki. – Odpowiedziałam i poszliśmy do salonu.
- Tak naprawdę to zabrałem go specjalnie. Bałem się że inaczej nie zgodzisz się ze mną gdzieś wyjść, nawet jeśli jest to tylko mój salon – rozłożył ręce.
- Tak myślałam – zaśmiałam się. -  Ale od razu uprzedzam, że to nie jest żadna randka!
- Kurczę! – zaśmiał się po czym wstał i poszedł do kuchni, po chwili wrócił z dwiema szklankami soku pomarańczowego, paczką delicji i moi telefonem.
- Zostawiłaś – powiedział podając mi go.
 – Dzięki. Szkoda, że już nie wrócisz do szkoły.
- Myślałem, że nie odpowiada ci moje towarzystwo – zaśmiał się nachylając w moją stronę. Uśmiechnęłam się niezręcznie i odsunęłam trochę.
- Wolę twoje gadanie o niczym niż ich trajkotanie i pytanie się mnie ciągle czy jesteśmy ze sobą – westchnęłam biorąc do ręki szklankę. Kubiak się zaśmiał czym i mnie trochę zaraził. – Serio to zaczyna się robić wkurzające. Mogę cię o coś zapytać? – spytałam. Spojrzał na mnie.
- Śmiało – sięgnął po delicje.
- O czym gadałeś z moim ojcem wtedy na boisku? – Zamyślił się na chwilę.
- O niczym – westchnął. – Powiedziałem, że skoro jest sobota, a i tak pewnie nie masz co robić więc zabieram cię na kawę. No i się zgodził – wzruszył ramionami zjadając całe ciastko.
- Aha – mruknęłam.
- Często rozmawiacie? – spytał opierając łokcie na kolanach.
- Nie – odpowiedziałam. Zastanowiłam się czy powiedzieć mu coś więcej.
- Czemu? – dopytywał.
- Jesteś strasznie wścibski – odpowiedziałam zamiast tego. Zaśmiał się lekko.
- Taka moja natura, jeszcze nie zauważyłaś – zaśmiał się. Westchnęłam.
- Każda nasza rozmowa kończy się tym, że płaczę – odpowiedziałam gapiąc się na pomarańczowe zasłony.
- Kłócicie się? – spytał.
- Niee – odpowiedziałam z trudem ponieważ znów zbierało mi się na płacz. – Trudno jest mi z nim rozmawiać po tym wszystkim – dodałam po krótkiej chwili.
- Jesteś na niego zła bo zostawił ciebie i twoją mamę? – Zamrugałam, żeby pozbyć się łez ale to nic nie dało. Obraz robił się coraz mniej wyraźny a po chwili już wycierałam łzy z policzków rękawem bluzy.
- Nie – pociągnęłam nosem.
- Przepraszam! – powiedział szybko wyciągając rękę ale szybko ją zabrał.
- Nie, nie o to chodzi! Tylko … - nabrałam powietrza by powoli je wypuścić. – Za każdym razem on chce wiedzieć jak się czuję, a ja nie chcę o tym rozmawiać! Jak raz rozmawialiśmy to potem … Nie chcę mu mówić jak się czuję! W ogóle nie chce nic czuć! – mówiłam coraz głośniej podnosząc się z kanapy. – Nawet nie chce mi się żyć! Nie mam po co! – Już prawie krzyczałam. Miałam w sobie tyle złej energii i negatywnych uczuć, że po prostu nie wytrzymałam. Przykro mi, że wyżywam się na boga winnemu Kubiakowi ale chyba tak musiało być. Miałam ochotę coś rozwalić ale jedynie zacisnęłam ręce w pięści i wyszłam do korytarza gdzie zaczęłam się ubierać.
- Lena, spokojnie! – Michał w końcu się odezwał. – Gdzie idziesz? – spytał łapiąc mnie za nadgarstki.
- Do domu! – odpowiedziałam wyszarpując ręce i zapinając kurtkę. W zasadzie to nie chciałam iść do domu. Chciałam iść gdzieś gdzie w końcu mogłabym się pozbyć tej złości, coś rozwalić bez konsekwencji, że potem będę musiała to naprawić czy odkupić.
- Odwiozę cię – powiedział zaciskając usta w cienką linię. Złapałam za klamkę i zbiegłam ze schodów. Kiedy byliśmy już w samochodzie zauważyłam, że brunet nawet nie zdążył się ubrać. Zagryzłam wargę i spojrzałam przez okno. Na szczęście Michał nie próbował nawiązywać rozmowy za co byłam mu ogromnie wdzięczna.
- Dzięki – odpowiedziałam wysiadając z samochodu. Nie czekałam na jego odpowiedź, od razu ruszyłam do domu. Rozebrałam się i poszłam do swojego pokoju. Mam nadzieję, że nikt nie będzie chciał ze mną rozmawiać.
- … nie! – usłyszałam lekko stłumiony krzyk Iwony. Zatrzymałam się w pół kroku i złapałam ściany, żeby nie stracić równowagi. Drzwi do sypialni taty i Iwony były lekko uchylone. – Jak mogłeś zrobić coś takiego?! – Nastawiłam ucha. Nie powinnam podsłuchiwać ale miałam dziwne wrażenie, że rozmawiają o mnie. Rozejrzałam się jeszcze po korytarzu, żeby sprawdzić czy aby przypadkiem nie wpadnie tu zaraz Dominika albo Sebastian.
- Przecież wiesz! Chcę dla niej jak najlepiej! – przełknęłam głośno ślinę. Tak, na pewno rozmawiają o mnie.
- Ale to już jest przesadą! Jak ty byś się poczuł? – Spytała Iwona. Zapadła krótka cisza. – No właśnie – prychnęła. – Jeśli się jakimś cudem o tym dowie, to się nie zdziwię jak już się do ciebie nie odezwie! Krzysiek! Znasz ją dopiero kilka miesięcy, zamiast robić takie akcje po prostu z nią porozmawiaj – dodała błagalnym głosem. Ktoś zaczął chodzić szybko po pokoju, bojąc się że zostanę przyłapana oddaliłam się powoli do swojej sypialni mimo, że ciekawość mnie zżerała od środka. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać nad tym co przed chwilą usłyszałam. Co takiego zrobił tata? Według Iwony, jeśli się o tym dowiem nigdy się do niego nie odezwę. Ale o co może chodzić?! Byłam zła na siebie, że w ogóle usłyszałam ten strzępek rozmowy. Wzięłam pidżamę i udałam się do łazienki.
- O, jesteś już! – na korytarzu wpadłam na ojca. Uśmiechnęłam się krzywo.
- Yhym – odpowiedziałam tylko i wyminęłam go. Po tym wszystkim nie chciałam z nim rozmawiać.
Gdy się już wykąpałam wróciłam do pokoju i sprawdziłam, która jest właściwie godzina. Dwudziesta pierwsza pięćdziesiąt siedem. No i dobrze. Mogę się spokojnie położyć spać. Podłączyłam jeszcze telefon pod ładowarkę i położyłam się do łóżka. W domu było kompletnie cicho co wskazywało na to, że wszyscy są już u siebie w pokojach. Leżałam jakiś czas na plecach wpatrując się w sufit dopóki mój telefon nie zaczął wibrować na szafce. Zerknęłam na wyświetlacz, nieznany numer. O tej porze? Zawahałam się ale przeciągnęłam palcem po ekranie odbierając.
- Halo? – spytałam niemal szeptem.
- Hej! Nie obudziłem cię? – spytał lekko speszony? Kubiak. Odsunęłam telefon od ucha i jeszcze raz spojrzałam na wyświetlacz, było parę minut przed dwudziestą czwartą, a ja nie miałam zapisanego jego numeru.
- Nie – odpowiedziałam po chwili. – Skąd masz mój numer?
- Pamiętasz jak zostawiłaś go w kuchni? – spytał, a ja wyobraziłam sobie jak się uśmiecha przy tym. Pokręciłam głową.
-Tak, pamiętam – westchnęłam przewracając się na bok.
- Dzwonię bo chciałem zapytać czy wszystko w porządku… Wiesz … - No i co ja mam mu odpowiedzieć?
- Tak, jest ok. Dzięki, że pytasz.
- Robisz coś teraz? – spytał, a ja zmarszczyłam brwi. O co może mu chodzić.
- Właściwie to leżę w łóżku miałam iść spać ale jakoś mi to nie wychodzi – odpowiedziałam.
- To się ubieraj! – powiedział. Momentalnie wstałam. Że co?!
- Co?
- Dawaj! Jestem pod twoim domem – zaśmiał się.
- Jesteś szalony! Skąd pomysł, że w ogóle do ciebie wyjdę? – spytałam siadając na łóżku. Spuściłam nogi na podłogę i po omacku zaczęłam szukać kapci.
- Nie wiem. No dawaj! Będzie fajnie! Nudzi mi się w domu.
- Jest noc powinieneś spać – powiedziałam cicho. Najciszej jak tylko mogłam wyszłam na korytarz, a następnie zeszłam na dół do kuchni skąd miałam świetny widok na ulicę przed domem.
- Kiedy nie mogę spać – odpowiedział w końcu. Przycisnęłam nos do szyby i zauważyłam, że rzeczywiście Michał stał pod moim domem odwrócony do niego plecami i gapiący się w gwiazdy.
- Coś ciekawego widzisz w tym niebie? – spytałam, a na moją twarz wkradł się lekki uśmiech. Kubiak momentalnie się odwrócił i również uśmiechnął.
- Przyjdziesz to zobaczysz – odpowiedział. A ja niewiele myśląc powiedziałam, żeby zaczekał chwileczkę i poszłam się ubrać. Serio nie wiem co się ze mną dzieje kiedy jest obok mnie? Dopiero kiedy zamykałam za sobą drzwi i czułam jak mróz szczypie mnie w policzki zadałam sobie pytanie: Co ja, do cholery, robię?! 


****
Cześć wszystkim! Jak tam pierwsze dni szkoły? Nałapaliście już jakiś ocen? Pochwalę się Wam, że dostałam dziś 4 z ruska :D. 
Wygrywamy z Tunezją 3:0! Czy tylko mnie wkurza terminarz PŚ chyba nie obejrzę żadnego meczu :(. 
Pozdrawiam!