wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział 8



Ubrana zupełnie normalnie czułam się co najmniej dziwnie wśród tych wszystkich ludzi poubieranych w barwy swojego ulubionego klubu. Iwona i Sebastian mieli na sobie koszulki Resovii natomiast Dominikę ubrali tak by do nich pasowała. Tylko ja odstawałam w zielonej bluzie Adama i czarnych legginsach. Usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam przyglądać się zawodnikom na boisku. W sumie nie widzę w tym nic ekscytującego jak ktoś się rozciąga ale niektóre dziewczyny przede mną to chyba zaraz zemdleją z wrażenia.
- … a to jest Lenka – usłyszałam swoje imię i spojrzałam na Iwonę, obok, której stała jakaś dziewczyna kilka lat starsza ode mnie.
- Cześć – uśmiechnęła się do mnie i pomachała. – Jestem Ola. Poznałaś już mojego chłopaka Piotrka – dodała. Uniosłam lekko kąciki ust ale chyba nic z tego nie wyszło. Kiedy tamta usiadła ja znów spojrzałam na boisko, nie miałam ochoty na wychodzenie z domu ale powiedziałam, że przyjdę. Oparłam brodę o dłonie i przemierzałam wzrokiem po zawodnikach w nadziei, że może jednak kiedyś przewinęła mi się ich twarz przed oczami albo może Adam mi kogoś pokazywał, ale jednak nie. Znałam tylko tatę i Kubiaka, który siedział przy jednym słupku po drugiej stronie boiska i śmiał się do kolegi obok, to chyba ten co kiedyś przyszedł do nas do domu. Słyszeliście o tym, że jak się w kogoś wpatrujesz przez kilka minut to w końcu ta osoba cię zauważa, ja patrzyłam się na Michała, który już po kilkunastu sekundach zaczął rozglądać się po hali, aż nie natrafił na mój wzrok. Uśmiechnął się lekko i pomachał, odwzajemniłam gest i natychmiast się skrzywiłam przez pisk dziewczyn przede mną. Michał się zaśmiał, pewnie zauważył. Uśmiechnęłam się pod nosem i wróciłam do poprzedniej czynności. Zauważyłam tatę, który właśnie się podnosi z boiska i idzie do trenera. Kiedy ten mecz się w końcu zacznie? Hala jest już pełna, nie mogą już zacząć? Szybciej się skończy, a ja będę szybciej w domu.
Zdążyłam jeszcze iść z Dominiką do łazienki i kupić coś do picia dla siebie i wtedy mecz się zaczął. Nie znam zasad ale po kilku minutach ogarnęłam, że jak piłka wpadnie w pole to punkt dla drużyny po drugiej stronie siatki.
Szczerze mówiąc, nie zachwyciła mnie ta gra. Wynudziłam się ale na szczęście Dominika nie mogła długo usiedzieć w jednym miejscu więc pochodziłam z nią trochę po trybunach i chyba z pięć razy odwiedziłyśmy jeszcze łazienkę. Kiedy wróciłyśmy zawodnicy właśnie podawali sobie ręce przy siatce. Mała wskoczyła Iwonie na kolana, która była pogrążona w rozmowie z koleżanką, a Sebastian gdzieś zniknął. Gdy się rozejrzałam dostrzegłam go na boisku koło taty i jeszcze dwóch innych siatkarzy. Zauważyłam też, że Michał na mnie patrzy. Kiwnął głową bym podeszła do barierek gdzie jako tako jest luźno. Te przede mną są okupowane przez dziewczyny więc odeszłam kawałek dalej, a Kubiak momentalnie się znalazł koło mnie.
- Wow! Nie wiedziałem, że interesujesz się siatkówką – zaśmiał się opierając dłońmi o barierki, poczułam na sobie wzrok tych dziewczyn, a kiedy się odwróciłam żeby sprawdzić czy moje przeczucia są słuszne one od razu się odwróciły.
- Bo się nie interesuję – odpowiedziałam. – Spytali się mnie czy przyjdę to przyszłam. Nie chciałam siedzieć sama w domu ale po tych dwóch godzinach stwierdzam, że jednak wolałabym siedzieć w domu i uczyć się matematyki. Jest fajniejsza niż to – wskazałam dłonią na boisko.
- Jak śmiesz?! – Brunet udawał wielce obrażonego ale po chwili się zaśmiał. – A wracając do matematyki … - westchnął.
- Słucham? – założyłam ręce na piersi. Humor mi się zdecydowanie poprawił.
- Nie mogłabyś się jej uczyć ponieważ niechcący zabrałem twój podręcznik. – Zmarszczyłam brwi. Nawet tego nie zauważyłam ale przecież wczoraj nawet nie zajrzałam do książek.
- Serio?
- Tak, a wiesz to jest doskonała okazja, żebyś w końcu zgodziła się ze mną iść na kawę – uśmiechnął się łobuzersko. Adam tak się do mnie uśmiechał kiedy nie chciałam gdzieś iść, a wtedy od razu się zgadzałam. Mina mi zrzedła na wspomnienie o nim, a w gardle zrobiła mi się gula. Zaraz zacznę płakać. – W porządku? – poczułam rękę Michała na ramieniu.
- Hmm? – spojrzałam na niego. – Tak – odpowiedziałam niepewnie, zauważył to ale nie skomentował. – Nie możesz po prostu jakoś mi jej podrzucić? Nie wiem … może dasz ją mojemu tacie na treningu jutro?
- Jutro mamy wolne. Nooo weź! – poprosił. Westchnęłam. Spojrzałam na zegarek było dopiero parę minut po czternastej, w sumie oprócz uczenia się nie mam nic do roboty.
- Dobra – skapitulowałam. Od razu szeroko się uśmiechnął.
- Ok. To poczekaj ja się jeszcze trochę porozciągam i pojedziemy do mnie – powiedział i szybko wrócił na boisko. Nawet nie zdążyłam zaprotestować. Jak to do niego?! Próbowałam go jeszcze jakoś do siebie zawołać ale tylko głupio machałam rękami. Zrezygnowana usiadłam na swoim miejscu i wyciągnęłam swoją kurtkę spod stosu kurtek rodziny Ignaczaków. Spojrzałam się jeszcze na boisko, żeby zobaczyć kiedy Michał uda się do szatni ale na razie gadał z moim ojcem, który słuchał co tamten mówi mu do ucha. Po chwili spojrzał w moją stronę i kiwnął głową, a ja czułam jak cała moja twarz robi się czerwona. Od razu odwróciłam głowę w przeciwną stronę. Nawet nie chcę wiedzieć co sobie pomyślał.
Kilka minut później zauważyłam, że Michał udał się do szatni razem z moim ojcem i jeszcze jednym zawodnikiem więc wstałam powoli ze swojego miejsca i powiedziałam Iwonie, że wracam z Michałem. Uśmiechnęła się do mnie szeroko i kiwnęła głową nic nie mówiąc. Założyłam kurtkę i skierowałam w stronę wyjścia. W sumie to nawet nie ustaliliśmy gdzie mam na niego czekać więc stanęłam z boku na schodkach przy głównym wejściu i dokończyłam ubieranie się. Po piętnastu minutach czekania w końcu zza rogu wyłonił się uśmiechnięty Kubiak.
- No tak myślałem, że będziesz tu czekać – podszedł do mnie. – Chodź! – kiwnął na mnie głową i udaliśmy się w milczeniu do jego samochodu. Kilka minut później już wyjechaliśmy na ulicę Rzeszowa. – Jak to możliwe, że twój ojciec jest jednym z najlepszych libero jakich znam, a ty kompletnie nic nie wiesz o siatkówce? – zaśmiał się skręcając w lewo. Bacznie obserwowałam okolicę tym razem, żeby mniej więcej orientować się gdzie on mieszka.
- To, że jest moim ojcem dowiedziałam się zaledwie kilka miesięcy temu – odpowiedziałam mu.
- Ale nigdy cię nie ciągnęło do siatki?
- Mam dwie lewe ręce i nogi co do sportu. A granie w cokolwiek na wf w mojej dawnej szkole kończyło się na tym, że stałam gdzieś z boku boiska próbując nie przeszkadzać nikomu – zaśmiałam się cicho na to wspomnienie. Pamiętam jak zawsze Marta, która również nie miała żadnego sportowego talentu ale to ją nie powstrzymywało do próbowania grania w cokolwiek, mimo wszystko podawała mi piłkę i próbowała wkręcić w grę. Co i tak kończyło się źle albo dla mnie albo dla innych zawodniczek.
- Hahahha – zaśmiał się. W końcu zaparkowaliśmy pod jakimś blokiem i wysiedliśmy z samochodu. Udaliśmy się na trzecie piętro i weszliśmy do jego mieszkania. – Rozgość się – powiedział zdejmując kurtkę i przejmując moją, żeby odwiesić je na wieszak. Zdjęłam buty i weszłam w głąb mieszkania, które swoją drogą było bardzo ładnie i wydaje mi się że trochę drogo urządzone.
- A twoi rodzice w pracy? – spytałam przechadzając się wzdłuż ściany w salonie gdzie były pozawieszane zdjęcia.
- Zapewnie tak – odpowiedział mi z innego pokoju. – Mieszkam tu sam jeśli o to ci chodziło. – Kiwnęłam tylko głową i dalej przyglądałam się zdjęciom, na których była, jak sądzę rodzina Michała.
- Trochę obciachowe, co nie? – podskoczyłam kiedy usłyszałam go tuż za sobą.
- Nie, wcale nie – powiedziałam odwracając się powoli do niego. – Tęsknisz za nimi?
- Trochę – wzruszył ramionami. – Niezłe to mieszkanko, co? – zaśmiał się rozglądając. – Dostałem je od klubu, nie lubię tu siedzieć – dodał.
- Czemu? – spytałam podchodząc do okna i spoglądając przez nie.
- Jest trochę duże i … - spojrzałam na niego. – Drogie. – Uśmiechnęłam się lekko. Zapadła między nami cisza, którą na szczęście przerwał gwizd czajnika. – Chodź – zawołał mnie i poszłam z nim do kuchni. Usiadłam przy stole i czekałam na swoją herbatę. – Proszę – powiedział stawiając przede mną kubek gorącej herbaty, cukierniczkę i talerzyk z plasterkami cytryny po czym sam usiadł ze swoją kawą obok mnie. – Nie wiem jak możesz to pić, jest okropne – powiedział mieszając swoją kawę.
- To samo mogę powiedzieć o tobie – zaśmiałam się słodząc herbatę i wrzucając plasterek cytryny. – Mówiłeś kiedyś, że jesteś idealnym kandydatem na mojego przyjaciela. Szczerzę w to wątpię, jesteśmy kompletnym przeciwieństwem – powiedziałam wymierzając w niego łyżeczką.
- Ale ty jeszcze nauczysz się grać w siatkówkę …
- To może ty nauczysz się pić herbatę? – spytałam przerywając mu. Nie wiem czemu ale cholernie dobrze mi się z nim przebywało i rozmawiało mimo iż ta rozmowa była praktycznie o niczym.
- Stosujmy metodę powolnych kroczków, ok? – spytał upijając łyk czarnej jak smoła kawy. Zaśmiałam się.
- Dobrze – upiłam łyk herbaty. – Podoba mi się twoje mieszkanie – dodałam jeszcze raz rozglądając się po dość sporej kuchni.
- Będziesz miała okazję je jeszcze nie raz zobaczyć. Kupiłem specjalnie dla ciebie herbatę, w której jest pięćdziesiąt saszetek – zaśmiał się. 

***
Ten rozdział jest jednym z moich ulubionych :D. Mam nadzieję, że Wam też się podobał. 
Jak tam nastroje przed nowym rokiem szkolnym, ja w tym roku piszę maturę, masakra! Dodatkowo dowiedziałam się że zwolnili moją ulubioną nauczycielkę. Nie wiem jak to teraz będzie.
Pozdrawiam! 

wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 7



- Tak? – spytał uprzejmie. W oczach momentalnie zebrały mi się łzy, musiałam zamrugać, żeby choć trochę się ich pozbyć.
- Prze… przepraszam. Pomyliłam cię z kimś – powiedziałam.
- Nie szkodzi – odpowiedział i uśmiechnął się przelotnie, a następnie wyrwał się delikatnie z mojego uścisku i poszedł w kierunku jednego z samochodów. Stałam jeszcze chwilę nie mogąc uwierzyć, że jestem aż tak głupia! On nie żyje, idiotko! Taką kurtkę można kupić wszędzie, jak mogłaś go z Nim pomylić?! Krzyczałam sama na siebie. Nagle poczułam czyjąś dłoń delikatnie zaciskającą się na moim przedramieniu.
- Lena? W porządku? – spytał zmartwiony Michał kiedy tylko się do niego odwróciłam. Zacisnęłam usta i pokiwałam głową, nie mogłam mu odpowiedzieć bo od razu bym się rozpłakała. Dopóki milczałam było w porządku. – Chodźmy – pociągnął mnie lekko w stronę swojego samochodu i pomógł usiąść na przednim fotelu zamykając za mną drzwi. Okrążył samochód i zasiadł za kierownicą, chwilę potem ruszyliśmy powoli. Unikałam spojrzeń Kubiaka, jak mogłam się tak wygłupić?! Teraz na pewno pomyśli, że jestem jakąś wariatką! Jedyne co teraz chciałam to znaleźć się w swoim pokoju opatulona szczelnie kołdrą.
Przez resztę drogi nie odzywaliśmy się do siebie, ciszę zagłuszało jedynie radio, które było lekko podkręcone. Na szczęście podróż nie trwała długo i już po niecałych piętnastu minutach znaleźliśmy się pod moim domem.
- Dzięki – powiedziałam ochryple.
- Nie ma sprawy – odpowiedział i spojrzał na mnie smutno.
- To cześć.
- Cześć – nie uśmiechnął się jak zwykle. Wysiadłam z auta i patrzyłam jeszcze jak odjeżdża, a gdy samochód Michała zniknął mi z oczy weszłam do domu.
- Lenkaaaa! – usłyszałam od razu jak weszłam do domu, a następnie Dominika uwiesiła się na moich nogach. Uśmiechnęłam się i poczochrałam jej włosy.
- Hej! Jak w przedszkolu? – spytałam.
- Faajnie! Nudziłam się jak wróciłam do domu! Gdzie byłaś? – spytała zadzierając głowę do góry by na mnie spojrzeć. Odsunęłam ją od siebie bym mogła się rozebrać i odpowiedziałam.
- Poszłam się przejść.
- Kto cię podwiózł? – spojrzałam do góry na ojca opartego o ścianę z rękami założonymi na piersiach.
- Michał – odpowiedziałam.
- Kubiak? – kiwnęłam tylko głową i chwyciłam torebkę. Minęłam go i poszłam na górę do swojego pokoju. Było dopiero w pół do siedemnastej, a jako że nie miałam co robić to odpaliłam laptopa i zalogowałam się na facebooku. Od razu zauważyłam parę powiadomień. Miałam parę zaproszeń, między innymi od Michała, które od razu przyjęłam, i Klaudii, które również zaakceptowałam. Zaczęłam przeglądać tablicę kiedy drzwi się uchyliły, przymknęłam laptopa w obawie, że to tata ale na szczęście zauważyłam tylko głowę Dominiki.
- Co jest? – spytałam siląc się na uśmiech, chciałam zostać sama ale nie mogę zbywać od tak Małej. Wszystkiego przecież nie zrozumie.
- Nudzi mi się! Już ci to mówiłam! – zrobiła naburmuszoną minę stając przed drzwiami. Poklepałam miejsce koło siebie, a Domi od razu się uśmiechnęła i wskoczyła na łóżko. – Co robimy?
- Nie wiem – wzruszyłam ramionami zamykając facebooka. – Może obejrzymy jakiś film?
- Tak! Króla Lwa! – Mała podniosła się i zaczęła skakać po łóżku. Uśmiechnęłam się i weszłam na pierwszą lepszą stronę z filmami.
- To może zrobimy sobie jeszcze coś do jedzenia? – zaproponowałam. Nie ważne jaki film oglądałam, zawsze lubiłam coś sobie przekąsić podczas seansu.
- Popcorn! – krzyknęła i tyle ją widziałam bo wybiegła szybko z pokoju. Odstawiłam laptopa na poduszkę i poszłam za nią do kuchni.
Dominika oczywiście już stawała na krześle, żeby mogła dosięgnąć do górnej szafki gdzie Iwona chowa jakieś słodycze.
- Uważaj! – powiedziałam łapiąc ją pod pachami i zestawiając z powrotem na podłogę. Wyciągnęłam z szafki jedno opakowanie popcornu i po odpakowaniu wstawiłam do mikrofali na cztery minuty. Odstawiłam krzesełko na miejsce podczas gdy mała bacznie obserwowała kręcący się talerz. Wyjęłam dla nas miskę i gdy tylko popcorn był gotowy poszłyśmy na górę oglądać.
Dominika odpadła po czterdziestu minutach i zasnęła na moich kolanach.
„Ej, coś ty, a to za co?”
„To nie ma znaczenia. To już przeszłość.”
„Ale boli nadal.”
„Tak, przeszłość często boli. Można od niej uciekać albo wyciągnąć z niej jakieś wnioski.” *
W tym momencie zatrzymałam film i ostrożnie położyłam Dominikę na poduszkach i przykryłam kołdrą. Odstawiłam laptopa na biurko i zaczęłam się zastanawiać nad tymi słowami. Moja przeszłość mnie nie boli. Ona mnie zabija. Nie wiem czy długo dam radę jeszcze wytrzymać. Bez nich nic nie jest takie samo. Nawet nie mogę wysnuć żadnych pieprzonych wniosków! No bo równie dobrze mogłabym głębiej zastanowić się nad piątym przykazaniem – nie zabijaj! Tak bardzo się do mnie odnosi… Czemu po prostu nie mogę się wyłączyć i przestać myśleć?! Niedługo zwariuję!
Wstałam powoli i zabrałam swoja pidżamę. Poszłam się wykąpać, a kiedy wróciłam Dominiki już nie było w moim łóżku dlatego też poszłam zajrzeć do niej do pokoju, niestety na korytarzu natknęłam się na tatę.
- Przeniosłem ją od ciebie – powiedział lekko się do mnie uśmiechając.
- Ok. Ale nie przeszkadzałoby mi to jakby ze mną spała – wzruszyłam ramionami.
- Niech się przyzwyczaja – mruknął spoglądając przez ramię na drzwi jej pokoju. – Jutro gramy mecz – zwrócił się do mnie. – Chcesz przyjść? – Czy chcę przyjść? Nie interesuję się kompletnie żadnym sportem. Nie mam zielonego pojęcia o siatkówce czy kibicowaniu ale gdy tak na mnie patrzył nie mogłam odmówić.
- Pewnie – powiedziałam uśmiechając się krzywo. – To ja już pójdę – wskazałam na swój pokój i nie czekając na jego odpowiedź zniknęłam za drzwiami. Usiadłam na łóżku i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. „Można od niej uciekać albo wyciągnąć z niej jakieś wnioski” rozbrzmiało w mojej głowie. Tylko co ja właśnie próbuję? Staram się żyć normalnie ale jakoś marnie mi to wychodzi. Unikam kontaktów towarzyskich, ograniczam je do minimum czyli, że chyba jednak uciekam. Może jednak powinnam dać Kubiakowi jakieś szanse na poznanie mnie. W sumie to chyba nie będzie takie złe mieć chociaż jednego znajomego. Zaczęłam skubać wargi kciukiem w palcem wskazującym. Sama nie wiem. Położyłam się na plecach i patrzyłam w biały sufit. Ciekawe o co mu chodziło z jutrem? Zapraszał mnie gdzieś ale nie powiedział gdzie, wywnioskowałam, że na studniówkę ale jak teraz tata mówi, że grają mecz… A co by powiedział Adam jakbym poszła z jakimś facetem na mecz… Nie! Walnęłam pięścią w ścianę.
- Ałłl! – syknęłam z bólu, który pulsował coraz bardziej. Chyba właśnie nabiłam sobie siniaka. Usiadłam i zaczęłam masować lekko obolałe miejsce. – Co teraz mam się bić, żeby o nim nie myśleć? – zakpiłam sama z siebie. Nie, nie jestem taka! Może nie jestem silna ale też nie na tyle słaba, żeby się okaleczać. Zamknęłam oczy i potrząsnęłam szybko głową, żeby odgonić od siebie te myśli. Wstałam i poszłam do kuchni po szklankę wody, którą opróżniłam już po dwóch łykach. Wróciłam do siebie i zagrzebałam się w kołdrę, przytuliłam do poduszki i liczyłam na że sen szybko przyjdzie. 


****
Witam z kolejnym rozdziałem. Zastanawiam się nad zawieszeniem tego bloga, od ponad 2 tygodni nic nie napisałam. 
Pozdrawiam!