Michał
postawił szklanki i cole na stoliku tuż przed nami po czym opadł na kanapę obok
mnie. Odkręciłam butelkę wódki i przysunęłam do siebie jedną szklankę i już
chciałam ją zapełnić kiedy poczułam, że szatyn łapie mnie za rękę.
-
Wiesz, że to nic nie pomaga? – Spytał kiwając głową na butelkę, trzymaną przeze
mnie w dłoni.
-
Pomaga, pomaga … - mruknęłam i przechyliłam butelkę. Napełniłam szklankę prawie
do połowy i spojrzałam na Michała. – Chcesz?
- A
kto cię potem odwiezie do domu?
-
Napiszę do Klaudii – wzruszyłam ramionami. – W końcu ojciec myśli, że to u niej
siedzę.
- To
zanim się upijesz, ustal z nią wspólną wersję wydarzeń.
-
Zaraz – mruknęłam napełniając szklankę do końca colą.
- Wiesz,
że jutro jest niedziela a potem poniedziałek i idziesz do szkoły? – Spytał. -
Będziesz jutro umierać.
-
Wiem, ale nie wyjdę stąd dopóki się nie dowiem co się z tobą dzieje – upiłam
spory łyk i skrzywiłam się czując pieczenie w gardle. Chyba wlałam za dużo
wódki. Normalnie nie piję alkoholu więc za dużo mi nie trzeba, żeby się upić.
-
Nic się nie dzieje – zaśmiał się. Przyjrzałam się mu. – Serio!
- To
dlaczego tak nagle wyjechałeś i nie dawałeś znaku życia? – spytałam marszcząc
brwi. Michał nie odpowiedział, westchnęłam i upiłam kolejny łyk, tym razem
mniejszy.
Siedzieliśmy
przez kilka minut w kompletnej ciszy, nie licząc kota, który leżał na fotelu
naprzeciwko Michała i głośno mruczał. Nie zamierzałam się odzywać dopóki on nie
zrobi tego pierwszy. Zawsze ja mu się spowiadam, a on nigdy mi nic nie mówi. Praktycznie
go nie znam! Kiedy tak siedzieliśmy napisałam sms-a do Klaudii, żeby w razie
czego mnie kryła, że jestem u niej i zostaję na noc. Zgodziła się pod
warunkiem, że jej wszystko wytłumaczę w poniedziałek, a ja niewiele myśląc
odpisałam jej, że zgoda.
Mój
tata nawet nie protestował kiedy napisałam mu, że zostaję u Klaudii. Myślę, że
cieszy się że w końcu gdzieś wychodzę i nawiązuję znajomości, a nie siedzę w
domu.
-
Często pijesz? – spytał po jakiś trzydziestu minutach. Nawet na niego nie
spojrzałam, zaczynało kręcić mi się w głowie. Podejrzewam, że po wypiciu
drugiej takiej szklanki kompletnie stracę kontakt z rzeczywistością. – Jak
mniemam, nie. Wszystko u ciebie w porządku?
-
Tak, a u ciebie? Nie musisz odpowiadać. Wiem, że nie. – Uprzedziłam go ale on
tylko lekko się uśmiechnął. – Czego się śmiejesz?! – podniosłam na niego głos.
- Bo
śmiesznie wyglądasz, kiedy się tak złościsz.
-
Chcę tylko wiedzieć, dlaczego mnie wtedy tak spławiłeś i nawet nie
powiedziałeś, że wyjeżdżasz. Iwona mi powiedziała, że masz jakieś kłopoty …
-
Nie ja … - westchnął. Ha! W końcu coś zaczyna mówić. – Mój brat miał kłopoty
ale już wszystko jest w porządku.
- Co
się stało? – Kubiak przyglądał mi się dłuższą chwilę. Miałam wrażenie, że chce
zabrać mi mojego drinka ale w końcu odwrócił wzrok.
-
Potrzebował pieniędzy i zamiast poprosić o to mnie czy kogoś z rodziny nabrał
chwilówek i nie mógł się wypłacić. Dlatego kilka dni temu przyjechała tu jego
żona z synkiem i poprosiła mnie o pomoc. Nic wielkiego – wzruszył ramionami.
-
Załatwiałeś sprawy swojego starszego brata? Ile on ma lat?
-
Dwadzieścia sześć chociaż nie zawsze zachowuje się na swój wiek. – Pokiwałam
wolno głową patrząc się przed siebie. – A co z tobą?
-
Jak to co ze mną? – spytałam głupio. Przechyliłam po raz kolejny szklankę ale
okazała się pusta więc przesunęłam się na kanapie i zrobiłam sobie kolejnego
drinka.
-
Słyszałem, że nawiązujesz nowe przyjaźnie …
-
Skoro mój jedyny samozwańczy przyjaciel miał mnie gdzieś … - mruknęłam opadając
na oparcie kanapy. Tak, zdecydowanie już kręciło mi się w głowie i z wiele
trudności sprawiało mi skupienie się nad tym co mówił do mnie szatyn.
-
Nie miałem cię gdzieś, nie chciałem cię wciągać w problemy mojej rodziny. –
Odpowiedział.
-
Ale o moich problemach to chcesz słuchać. Wiesz … Ja nawet cię nie znam. Ty
wiesz o mnie prawie wszystko!
-
Nie wiem wszystkiego – zaśmiał się. – Nie wiem na przykład … Jaki jest twój
ulubiony kolor? – Spojrzałam na niego z politowaniem, przynajmniej tak
myślałam.
-
Nie żartuj sobie …
-
Nie żartuję – odpowiedział. Kiwnęłam głową, czułam jak coraz bardziej kręci mi
się w głowie. Próbowałam wstać ale jedynie zakręciło mi się w głowie i opadłam
na kanapę. Poczułam jak Michał mnie łapie tuż nad łokciem. – Tak, zdecydowanie
ci już wystarczy – powiedział zabierając mi szklankę opróżnioną do połowy i
odstawił na stolik. – Dobra, chodź.
-
Daj mi spokój! Chcę się jeszcze napić – powiedziałam sięgając po szklankę.
-
Nie, idziemy – powiedział i pociągnął mnie do góry. Ledwo co mogłam się
utrzymać na nogach. Michał pociągnął mnie w kierunku swojej sypialni.
Przynajmniej tak mi się wydawało, pokój zaczął mi wirować przed oczami i
poczułam jak przewraca mi się w żołądku.
-
Niedobrzemi – wymamrotałam zasłaniając ręką usta. Michał westchnął i mruknął
coś niezrozumiale po czym zaciągnął mnie do łazienki gdzie przytrzymał mi włosy
podczas gdy ja wymiotowałam. Właściwie to już nie kontaktowałam, czułam tylko
jak Michał ciągnie mnie za rękę, żebym wstała i jak mnie podnosi a potem
kładzie do łóżka gdzie od razu zasnęłam.
***
Jestem jak obiecałam! :D
Trochę zbłądziłam w opowiadaniu bo uciekł mi u nich jeden dzień, musiałam zmieniać wszystko wczoraj. Tak, wiem znów krótki ale postaram się żeby kolejny był nieco dłuższy bo coś w końcu z tym opowiadaniem ruszyło.
Pozdrawiam!