Powłóczyłam
się jeszcze przez jakiś czas po mieście i około jedenastej trzydzieści
postanowiłam iść do domu. Po drodze wstąpiłam do sklepu, żeby zrobić mały zapas
papierosów i kogo spotkałam?
- A
ty nie powinnaś mieć teraz w-fu? – obejrzałam się za siebie, a tam stał pan
Orzechowski.
-
Mam zwolnienie … - bąknęłam i chciałam go jakoś wyminąć ale ten mi nie
pozwolił.
-
Nie powiem, że uciekłaś z lekcji ale żeby to był pierwszy i ostatni raz, ok? –
W odpowiedzi kiwnęłam tylko głową i czekałam aż sobie pójdzie. Głupio mi było
przy nim kupować papierosy. Ale ten jak na złość stał i zastanawiał się jaki
smak delicji wybrać. – Po co przyszłaś? – zagadał spoglądając na mnie i
rzucając jednak te o smaku pomarańczowym.
- Po
nic konkretnego – wymamrotałam ale na tyle, żeby zrozumiał. Zmarszczył brwi ale
ja szybko obróciłam się i przeszłam do innej alejki, a potem szybko do kasy. Na
nieszczęście przede mną stały dwie osoby z pełnymi koszykami. Nerwowo oglądałam
się czy profesor nie wychodzi z jakiejś alejki i nie kieruje się do kasy wtedy
szybko bym wyszła ale ten pewnie znów coś wybierał.
W
końcu nadeszła moja kolej.
-
LMy poproszę – powiedziałam szybko i zaczęłam grzebać w portfelu w poszukiwaniu
odpowiedniej kwoty. W końcu udało mi się wygrzebać piętnaście złotych, które
rzuciłam na ladę i po zabraniu papierosów szybko wyszłam ze sklepu nie czekając
aż kasjerka wyda mi resztę. Od tego chodzenia po mieście strasznie zmarzłam i
nie zważając na to czy ojciec jeszcze jest w domu czy też nie postanowiłam, że
wracam.
Czasami
mamy wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Właśnie teraz czułam, że ktoś mnie śledzi
ale za każdym razem kiedy się odwracałam widziałam albo jakąś starszą panią
albo po prostu pusty chodnik. Szłam najszybciej jak tylko mogłam nie zwracając
niczyjej uwagi, przecież nie mogę zacząć tak po prostu biec.
Kiedy
znalazłam się na swojej ulicy odetchnęłam z ulgą, jeszcze raz obejrzałam się za
siebie i dokładnie obejrzałam ulicę i chodnik ale byłam sama. Wzięłam kilka
głębszych wdechów na uspokojenie i ruszyłam do domu, wtedy też usłyszałam
dźwięk mojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni i kiedy zobaczyłam, że to
babcia dzwoni po prostu odrzuciłam połączenie.
Żadnego
samochodu nie było na podjeździe co znaczyło, że tata pojechał już na trening i
nikt się nie dowie o mojej ucieczce z lekcji. Podchodząc do drzwi grzebałam w
torebce w poszukiwaniu kluczy, w międzyczasie znalazł się nasz kot, który
domagał się trochę ciepła i ciągle ocierał się o moje nogawki. Kiedy otworzyłam
drzwi ten szybko wskoczył do środka, a potem dopiero ja. Odwiesiłam kurtkę i
zmieniłam kozaki na ciepłe kapcie po czym odniosłam torebkę do pokoju.
Wyciągnęłam jeszcze ostatniego papierosa ze starej paczki oraz zapalniczkę i wyszłam
na taras zapalić.
Po
jakiś pięciu minutach wróciłam do domu, spuściłam peta w kiblu i poszłam do
kuchni wstawić wodę na herbatę. Przy okazji zerknęłam przez okno na ulicę i
wtedy kogoś zauważyłam. Odstawiłam czajnik na palnik i podeszłam ostrożnie do
okna, po drugiej stronie chodnika stał jakiś facet. Nie widziałam jego twarzy
bo miał założony kaptur a szalikiem owinął sobie pół twarzy ale stał na wprost
naszego domu i przyglądał mu się. Serce o mało co nie wyskoczyło mi w piersi. A
jak to jakiś złodziej?! Przecież jak tu wejdzie to ja nic mu nie zrobię! Nie
potrafię się nawet bronić! Powoli odeszłam od okna i pobiegłam do kurtki po
telefon. Wiem, że tata na pewno nie odbierze dlatego zadzwoniłam do Iwony.
- No
cześć! Co tam? – odezwała się zadowolona.
-
Ktoś stoi pod naszym domem – odpowiedziałam prawie, że szeptem. – Pierwszy raz
go tu widzę …
-
Poczekaj, jak to stoi pod naszym domem? – jej ton głosu od razu się zmienił,
był bardziej czujny i zatroskany a mnie coś ścisnęło w sercu.
-
No, jak przyszłam to nikogo nie było. Poszłam odnieść rzeczy do pokoju i jak
wróciłam to on tu już stał…
-
Krzyśka już nie ma?
-
Nie, jestem sama…. Poczekaj, chyba sobie już idzie – powiedziałam kiedy
zauważyłam, że facet rozejrzał się wkoło po czym ruszył w prawo. – Tak poszedł
sobie.
-
Postaram się wrócić za jakąś godzinę, jak coś będzie nie tak to od razu do mnie
dzwoń ok?
-
Dobra – kiwnęłam głową chociaż i tak wiem, że tego nie zauważyła i się
rozłączyłam. Jeszcze przez kilkanaście sekund obserwowałam ulicę dopóki nie
zagwizdał czajnik, który swoją drogą mnie przestraszył. Zalałam kubek wodą i
posłodziłam. Okazało się że nie mamy cytryny więc musiałam wypić samą herbatę.
Przez
ponad godzinę stałam przy oknie i obserwowałam ulicę. Na szczęście nikt
podejrzany już się tu nie kręcił. W końcu zauważyłam samochód Iwony wjeżdżający
na podjazd pod domem. Po chwili z auta wysiadł Sebastian razem z brunetką,
która poszła jeszcze do tyłu odpiąć Dominikę. Teraz kiedy wiedziałam, że nie
będę sama w domu odetchnęłam z ulgą, odłożyłam pusty już kubek do zlewu i
wyszłam na korytarz akurat w tym samym momencie kiedy Dominika otworzyła drzwi.
-
Leeeenaaa!! – uśmiechnęłam się. Chyba nikt nigdy nie witał mnie z takim
entuzjazmem. Oczywiście dziewczynka standardowo przytuliła się do moich nóg i
zadarła głowę do góry. – Co dziś robimy?
-
Rysujemy? – spytałam. Jedynie na to miałam teraz ochotę.
-
Dobra! To ja pójdę po kredki! – Zakomunikowała i pobiegła na górę zrzucając z
siebie kurtkę i kozaki gdzieś po drodze.
-
Przepraszam! – usłyszałam Iwonę, która weszła właśnie do domu taszcząc ze sobą
torby z zakupami.
-
Siema! – powiedział Sebastian i również poszedł na górę.
-
Pomogę ci – zaoferowałam się wyciągając ręce po siatki.
-
Nie mogłam wcześniej, poza tym Krzysiek w ostatniej chwili zadzwonił, że nie da
rady odebrać dzieciaki ze szkoły.
-
Nie ma sprawy – odpowiedziałam kładąc zakupy na stole i powoli je wypakowując.
-
Nie wiesz kto to mógł być? – spytała wchodząc do kuchni i wstawiając wodę. –
Chcesz coś?
-
Nie, dziękuję. Nie widziałam nikogo podobnego w okolicy, no i miał kaptur. Nie
widziałam jego twarzy.
-
Może ktoś się zgubił …
-
Może – mruknęłam. Ale i tak ogarniało mnie dziwne przeczucie co do tego faceta.
Czułam, że to on mnie śledził od sklepu w którym kupiłam papierosy aż do domu.
-
Ale jestem głodna! – krzyknęła Mała siadając na krześle. – Mamusiu co na obiad?
-
Kurczak – odpowiedziała.
-
Mój ulubiony! Chodź Lenka porysujemy! – zeskoczyła z krzesełka i chwyciła mnie
za rękę wyprowadzając z kuchni. Ciągnęła mnie tak aż do kanapy gdzie na stoliku
obok leżały kartki i kredki. Usiadłyśmy obie przy stoliku i zaczęłyśmy rysować.
***
Około
wpół do jedenastej, kiedy wychodziłam z pokoju do łazienki, usłyszałam, że tata
znów się kłóci o coś z Iwoną. Miałam wielką ochotę podejść bliżej i posłuchać o
co tym razem, może wyjaśniłoby się cokolwiek to co podsłuchałam ostatnio.
Niestety nie było mi dane ponieważ drzwi do sypialni Dominiki się otworzyły, a
mała stanęła w drzwiach przecierając zaspane oczka.
-
Dlaczego nie śpisz? – szepnęłam kucając przed nią.
-
Miałam zły sen – odpowiedziała smutna.
-
Poczekaj chwilkę dobrze? Ja tylko pójdę do łazienki i zaraz do ciebie przyjdę.
– Mała w odpowiedzi kiwnęła tylko głową i wróciła do pokoju ale nie zamknęła
drzwi. Najszybciej jak mogłam załatwiłam swoją potrzebę i wróciłam do siostry.
Mała leżała po środku łóżka w stosie poduszek i kołdrą naciągniętą aż po sam
nos. Uśmiechnęłam się do niej zamykając drzwi. Szybko podeszłam do łóżka i
wskoczyłam pod kołdrę przytulając do siebie Dominikę. Przez jakiś czas
głaskałam ją po główce, żeby szybciej zasnęła aż w końcu sama odpłynęłam.
***
Od
dwóch dni nie mam kontaktu z Michałem, nie żebym nie próbowała się z nim
skontaktować. On po prostu mnie ignoruje, a ja nie mam zielonego pojęcia
dlaczego. Obawiam się że może chodzić o nasz niedoszły pocałunek albo o tą
kobietę z dzieckiem, których widziałam razem z nim ostatnio. Ale to przecież on
się zarzekał, że się przyjaźnimy więc powinien się wytłumaczyć. Przecież bym
zrozumiała.
-
Cześć! – podskoczyłam kiedy usłyszałam blondynkę tuż za sobą. – Co tam?
-
Nic – odpowiedziałam szybko. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać i udawało mi
się unikać jej przez cztery godziny lekcyjne. Nie wiem gdzie popełniłam błąd.
-
Słuchaj w piątek robię imprezę urodzinową – powiedziała wręczając mi różową
kartkę. – Więc cię zapraszam i nie chce słyszeć, że nie przyjdziesz! Już i tak
nie bawiłaś się z nami na studniówce więc chociaż przyjdź w piątek, ok? –
spojrzała na mnie podpierając się jedną ręką o biodro. – Heej! Uśmiechnij się i
powiedz, że przyjdziesz! Zależy mi na tym!
Już
otworzyłam usta, żeby się jakoś wykręcić. Naprawdę nie miałam ochoty na
imprezowanie i wydaje mi się że Klaudia nie ma zielonego pojęcia co się stało w
moim życiu, a nie chce jej uświadamiać.
-
Nie wykręcisz się! Jak chcesz możesz przyjść z Michałem, mi to nie przeszkadza.
Naprawdę! – Uśmiechnęła się szeroko podczas gdy ja poczułam jak mój telefon
wibruje. Szybko go odblokowałam i odebrałam wiadomość od Michała.
„Przepraszam
ale nie mam teraz czasu. Nie pisz, zadzwonię niedługo.”
Zmarszczyłam
brwi, no pięknie.
- Ok
– kiwnęłam głową. – Przyjdę
- Tak! - krzyknęła blondynka wyrzucając ręce do góry po czym mocno mnie przytuliła.
****
Przepraszam! Miałam dodać wczoraj naprawdę ale kompletnie zapomniałam przez tą bieganinę - matura, rozmowa o pracę ...
No ale jest, przejściówka i nic znaczącego się nie dzieje ale i takie muszą się pojawić.
Ja już po maturach! :D Wczoraj angielski ustny na 90% zdałam!
No to chyba tyle.
Pozdrawiam!
Gratulacje! Co do rozdziału to super i ciekawi mnie strasznie o co chodzi Michałowi i co to był za typ???
OdpowiedzUsuńGenialny !! <3 Mega Mega ! <3 Uwielbiam Twojego Bloga <3
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny :D
W wolnej chwili zapraszam do siebie http://siatkareczka2.blogspot.com/2016/05/rozdzia-14.html
Gratulacje.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny.
Buziaki.
Wrócę tu!!
OdpowiedzUsuńBlack.
Super rozdział ! ;)
OdpowiedzUsuń