Schowałam
ręce w kieszenie i podeszłam do wyszczerzonego Kubiaka. Naprawdę nie wiem co
mną kierowało jeszcze kilka minut temu. Teraz najbardziej chciałabym się
schować pod ciepłą kołdrą i chociaż próbować zasnąć, a nie stać na tym mrozie
ale teraz nie ma już odwrotu.
-
Hej! – jego uśmiech się powiększył, o ile to możliwe, a z ust wyleciał kłębek
pary.
-
Hej – odpowiedziałam mu dzwoniąc zębami. – Wiesz co, to chyba nie jest dobry
pomysł – powiedziałam zerkając na śpiący dom.
- No
coś ty! Chodź! – powiedział i pociągnął mnie za rękaw kurtki. W ciągu tego dnia
już kilkanaście razy powiedział do mnie „chodź!” i to jeszcze takim głosem,
który nie znosi sprzeciwu.
-
Dokąd mnie ciągniesz? – spytałam już mocno zasapana po kilkunastu minutach
szybkiego marszu. Nie mam takiej kondycji jak on.
- W
fajne miejsce – odpowiedział nie odwracając się do mnie ani nie puszczając
mojego rękawa. W końcu skręciliśmy gdzieś w jakąś uliczkę miedzy dwa duże domy,
szliśmy chwilę tą uliczką w potem skręciliśmy w prawo. – Dobra chodź tu! – I
znowu to „chodź!” pociągnął mnie mocno do siebie a po chwili zakrył mi oczy i
znów poszliśmy dalej.
-
Gdzie ty mnie prowadzisz? – spytałam co chwilę potykając się albo ślizgając.
-
Jeszcze chwila – powiedział i poczułam jego ciepły oddech na policzku kiedy ten
nachylił się po coś. Zamarłam na chwilę. – Ta-dam! – powiedział zabierając
swoją wielką rękę z mojej twarzy. Zamrugałam parę razy i zobaczyłam, mały ale
bardzo ładny park. Znów zamrugałam ale tym razem ze zdziwienia, a usta
mimowolnie się otworzyły. – I jak? –spytał spoglądając na mnie.
-
Wow! Tu jest pięknie – wyszeptałam rozglądając się po parku. Drzewa pokryte
śnieżną kopułą, z małych gałązek zwisały długie sople, nigdzie nie było widać,
żeby ktokolwiek tu przychodził.
- Co
nie? Niedawno to odkryłem i stwierdziłem, że musze to komuś pokazać. Na
chłopaków z drużyny nie miałem co liczyć bo każdy zajęty jest swoją rodziną
albo dziewczyną i wtedy pomyślałem o tobie. Chodź! – powiedział ciągnąc mnie za
rękaw. Podeszliśmy do jedynej odśnieżonej ławki, której wcześniej nie
zauważyłam. – Proszę – Kubiak wyciągnął do mnie rękę z poduszką, dopiero teraz
zauważyłam, że ma ze sobą plecak.
-
Dzięki – odpowiedziałam biorąc poduszkę i kładąc ją na ławce a następnie na
niej siadając. Po kilkunastu sekundach grzebania brunet wyciągnął długą
poduszkę i poszedł w moje ślady, jeszcze chwilę pogrzebał w plecaku i wyciągnął
dwa termosy i pieguski. – Czy wy przypadkiem nie macie jakiejś określonej
diety? – spytałam biorąc od niego termos i spoglądając wymownie na ciastka.
-
Noo niby tak – wzruszył ramionami. – Ale raz na jakiś czas nic nie zaszkodzi –
rozpakował opakowanie i wcisnął całe ciastko do ust.
- To
już twoje drugie opakowanie – dodałam pijąc powoli gorące kakao.
-
Twierdzisz, że jestem gruby? – uniósł jedną brew do góry, a ręka, w której
trzymał drugie ciastko zatrzymała się w połowie drogi do jego ust. Zaśmiałam
się cicho i pokręciłam głową.
Przez
parę następnych minut siedzieliśmy w ciszy. Zastanawiałam się czy nie zacząć
jakoś rozmowy ale nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć. Sięgnęłam do kieszeni
gdzie zawsze chowałam paczkę papierosów ale okazało się że jest pusta. Pewnie
zostawiłam je w torebce.
-
Zawsze jesteś taki …
-
Przystojny? – przerwał mi, śmiejąc się.
-
Nie. Uparty – skończyłam swoje zdanie i wzięłam duży łyk ciepłego napoju.
-
Jeżeli na czymś mi zależy, to tak. Ona nauczyła mnie, żeby walczyć do samego
końca – powiedział patrząc się przed siebie. Ona? Nie wspominał nic, że ma
dziewczynę. Poczułam się trochę nieswojo, kompletnie nie wiedząc dlaczego.
-
Ona? – to pytanie wyrwało mi się zanim ugryzłam się w język. Michał spojrzał na
mnie i się uśmiechnął.
-
Siatkówka. Nie mam dziewczyny, jeśli o to chciałaś zapytać – zaśmiał się.
-
Nie chciałam – mruknęłam kuląc się trochę. Teraz najchętniej bym zapaliła.
- A
ty masz chłopaka? – spytał. Zamarłam. Nie chciałam o tym rozmawiać. Odwróciłam
głowę przyglądając się drzewu obok nas. Mam nadzieję, że da sobie z tym spokój.
Odkaszlnął. – Rozumiem.
Dopiłam
swoje kakao do końca. Trochę już mi było zimno ale z drugiej strony nie
chciałam wracać do domu. Mimo, że nie odzywaliśmy się do siebie przez
paręnaście minut wolałam tu z nim siedzieć. Zauważyłam, że przy nim tak bardzo
nie myślę o mamie, Marcie i Adamie.
-
Chyba czas się zbierać – odezwał się w końcu. Spojrzałam na niego, zamyśliłam
się.
-
Która godzina? – spytałam.
-
Dochodzi czwarta – powiedział chowając swoją poduszkę do plecaka. Już prawie
czwarta?! Wstałam i oddałam mu swoją poduszkę i termos, które schował.
Odprowadzając mnie już nie szedł tak szybko jak wcześniej, wręcz mogłam
powiedzieć, że teraz to się strasznie ślimaczył. – No to jesteśmy – powiedział
zatrzymując się. Spojrzałam do góry i zobaczyłam, że jesteśmy już pod moim
domem.
- Dzięki
– powiedziałam kładąc rękę na klamce furtki.
- To
cześć – powiedział, odwrócił się i ruszył w drogę do domu.
-
Michał! – powiedziałam trochę głośniej niż zamierzałam, Kubiak się odwrócił, a
ja spojrzałam szybko na dom czy aby ktoś przypadkiem nie wyjrzał przez okno
chociaż nie krzyknęłam tak głośno, żeby kogoś obudzić.
-
Tak? – spytał.
-
Fajnie dziś było – uśmiechnęłam się lekko. Na twarzy Kubiaka pojawił się wielki
uśmiech.
-
Mnie też się podobało. Dobranoc – kiwnął na mnie głową.
-
Dobranoc – odpowiedziałam i poszłam do domu. Nie zdawałam sobie sprawy jak
bardzo mi zimno dopóki nie weszłam do ciepłego domu. Rozebrałam się i poszłam
do pokoju. Przebrałam w pidżamę i weszłam pod kołdrę.
-
Lenka wstawaj!! – usłyszałam krzyk Dominiki, która już wpakowała mi się na
łóżko i zaczęła po nim skakać.
-
Dominika proszę! – mruknęłam nakrywając się poduszką.
-
Już dziesiąta – mała usiadła na mnie.
-
Poszłam późno spać – wychyliłam się trochę. – Daj mi jeszcze dwie godziny.
-
Dobra – powiedziała obrażona i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Przymknęłam
oczy i dalej poszłam spać. Kiedy je ponownie otworzyłam okazało się że jest
grubo po piętnastej. Nie chciało mi się nawet przebierać więc poszłam tylko
umyć zęby i zeszłam na dół.
- Aż
tak cię ten mecz wykończył? – zaśmiała się Iwona, która stała przy zlewie i
zmywała po obiedzie. Uśmiechnęłam się.
-
Chyba tak – wzruszyłam ramionami.
-
Obiad jeszcze ciepły, jeśli chcesz.
-
Nie jestem głodna – odpowiedziałam wyglądając przez okno. Uśmiechnęłam się sama
do siebie. Wzięłam jabłko ze stołu i poszłam do salonu. Dominika siedziała przy
stoliku i rysowała, a tata coś oglądał. Kiedy podeszłam do kanapy mała
poderwała głowę i spojrzała na mnie ale nic się nie odezwała. Zmarszczyłam
brwi, obraziła się na mnie?
-
Obraziła się na ciebie – powiedział tata patrząc na mnie.
- Za
co? – usiadłam koło niego.
- Bo
nie chciałaś się z nią bawić – zaśmiał się.
-
Miałaś spać dwie godziny a nie aż tyle! – fuknęła.
-
Przepraszam, co chcesz teraz robić? – uśmiechnęłam się do niej. Miałam dziś
bardzo dobry humor i cały czas chciałam się uśmiechać.
-
Nic – burknęła. Wgryzłam się w jabłko.
- A
ja chyba pójdę ulepić bałwana – powiedziałam spoglądając na okno. Zerknęłam na
nią. Spojrzała na mnie.
- To
idź – udawała obrażoną.
-
Przydałaby mi się jakaś pomoc – westchnęłam. – Tato? – ojciec spojrzał na mnie
dziwnie. W sumie to się mu nie dziwię, pierwszy raz tak się zachowuję odkąd tu
jestem ale uśmiechnął się do mnie i wstał.
-
Pewnie. Iwona idziemy lepić bałwana, idziesz z nami? – krzyknął do żony.
-
Okej – odpowiedziała śmiejąc się.
- To
idę się ubrać – powiedziałam i pobiegłam na górę się przebrać. Kiedy zeszłam
Dominika była już ubrana.
- W
sumie to ja też mogę ci pomóc – powiedziała. Uśmiechnęłam się do niej.
- To
chodź – wyciągnęłam do niej rękę, którą uścisnęła i wyszłyśmy na dwór.
***
Lubię ten rozdział :D.
Przepraszam, że dodaję dzisiaj ale wczoraj musiałam jechać do Warszawy po wgląd do mojego egzaminu zawodowego i byłam tak tym przejęta, że przypomniało mi się dopiero dzisiaj na religii, że nie dodałam postu.
W zapasie mam jeszcze jeden rozdział i nie wiem jak to będzie dalej.
Pozdrawiam!