Ubrana
zupełnie normalnie czułam się co najmniej dziwnie wśród tych wszystkich ludzi
poubieranych w barwy swojego ulubionego klubu. Iwona i Sebastian mieli na sobie
koszulki Resovii natomiast Dominikę ubrali tak by do nich pasowała. Tylko ja
odstawałam w zielonej bluzie Adama i czarnych legginsach. Usiadłam na swoim
miejscu i zaczęłam przyglądać się zawodnikom na boisku. W sumie nie widzę w tym
nic ekscytującego jak ktoś się rozciąga ale niektóre dziewczyny przede mną to
chyba zaraz zemdleją z wrażenia.
- …
a to jest Lenka – usłyszałam swoje imię i spojrzałam na Iwonę, obok, której
stała jakaś dziewczyna kilka lat starsza ode mnie.
-
Cześć – uśmiechnęła się do mnie i pomachała. – Jestem Ola. Poznałaś już mojego
chłopaka Piotrka – dodała. Uniosłam lekko kąciki ust ale chyba nic z tego nie
wyszło. Kiedy tamta usiadła ja znów spojrzałam na boisko, nie miałam ochoty na
wychodzenie z domu ale powiedziałam, że przyjdę. Oparłam brodę o dłonie i
przemierzałam wzrokiem po zawodnikach w nadziei, że może jednak kiedyś
przewinęła mi się ich twarz przed oczami albo może Adam mi kogoś pokazywał, ale
jednak nie. Znałam tylko tatę i Kubiaka, który siedział przy jednym słupku po
drugiej stronie boiska i śmiał się do kolegi obok, to chyba ten co kiedyś
przyszedł do nas do domu. Słyszeliście o tym, że jak się w kogoś wpatrujesz
przez kilka minut to w końcu ta osoba cię zauważa, ja patrzyłam się na Michała,
który już po kilkunastu sekundach zaczął rozglądać się po hali, aż nie natrafił
na mój wzrok. Uśmiechnął się lekko i pomachał, odwzajemniłam gest i natychmiast
się skrzywiłam przez pisk dziewczyn przede mną. Michał się zaśmiał, pewnie
zauważył. Uśmiechnęłam się pod nosem i wróciłam do poprzedniej czynności.
Zauważyłam tatę, który właśnie się podnosi z boiska i idzie do trenera. Kiedy
ten mecz się w końcu zacznie? Hala jest już pełna, nie mogą już zacząć?
Szybciej się skończy, a ja będę szybciej w domu.
Zdążyłam
jeszcze iść z Dominiką do łazienki i kupić coś do picia dla siebie i wtedy mecz
się zaczął. Nie znam zasad ale po kilku minutach ogarnęłam, że jak piłka
wpadnie w pole to punkt dla drużyny po drugiej stronie siatki.
Szczerze
mówiąc, nie zachwyciła mnie ta gra. Wynudziłam się ale na szczęście Dominika
nie mogła długo usiedzieć w jednym miejscu więc pochodziłam z nią trochę po
trybunach i chyba z pięć razy odwiedziłyśmy jeszcze łazienkę. Kiedy wróciłyśmy
zawodnicy właśnie podawali sobie ręce przy siatce. Mała wskoczyła Iwonie na
kolana, która była pogrążona w rozmowie z koleżanką, a Sebastian gdzieś
zniknął. Gdy się rozejrzałam dostrzegłam go na boisku koło taty i jeszcze dwóch
innych siatkarzy. Zauważyłam też, że Michał na mnie patrzy. Kiwnął głową bym
podeszła do barierek gdzie jako tako jest luźno. Te przede mną są okupowane
przez dziewczyny więc odeszłam kawałek dalej, a Kubiak momentalnie się znalazł
koło mnie.
-
Wow! Nie wiedziałem, że interesujesz się siatkówką – zaśmiał się opierając
dłońmi o barierki, poczułam na sobie wzrok tych dziewczyn, a kiedy się
odwróciłam żeby sprawdzić czy moje przeczucia są słuszne one od razu się
odwróciły.
- Bo
się nie interesuję – odpowiedziałam. – Spytali się mnie czy przyjdę to
przyszłam. Nie chciałam siedzieć sama w domu ale po tych dwóch godzinach stwierdzam,
że jednak wolałabym siedzieć w domu i uczyć się matematyki. Jest fajniejsza niż
to – wskazałam dłonią na boisko.
-
Jak śmiesz?! – Brunet udawał wielce obrażonego ale po chwili się zaśmiał. – A
wracając do matematyki … - westchnął.
-
Słucham? – założyłam ręce na piersi. Humor mi się zdecydowanie poprawił.
-
Nie mogłabyś się jej uczyć ponieważ niechcący zabrałem twój podręcznik. –
Zmarszczyłam brwi. Nawet tego nie zauważyłam ale przecież wczoraj nawet nie
zajrzałam do książek.
-
Serio?
-
Tak, a wiesz to jest doskonała okazja, żebyś w końcu zgodziła się ze mną iść na
kawę – uśmiechnął się łobuzersko. Adam tak się do mnie uśmiechał kiedy nie
chciałam gdzieś iść, a wtedy od razu się zgadzałam. Mina mi zrzedła na
wspomnienie o nim, a w gardle zrobiła mi się gula. Zaraz zacznę płakać. – W
porządku? – poczułam rękę Michała na ramieniu.
-
Hmm? – spojrzałam na niego. – Tak – odpowiedziałam niepewnie, zauważył to ale
nie skomentował. – Nie możesz po prostu jakoś mi jej podrzucić? Nie wiem … może
dasz ją mojemu tacie na treningu jutro?
-
Jutro mamy wolne. Nooo weź! – poprosił. Westchnęłam. Spojrzałam na zegarek było
dopiero parę minut po czternastej, w sumie oprócz uczenia się nie mam nic do
roboty.
-
Dobra – skapitulowałam. Od razu szeroko się uśmiechnął.
-
Ok. To poczekaj ja się jeszcze trochę porozciągam i pojedziemy do mnie –
powiedział i szybko wrócił na boisko. Nawet nie zdążyłam zaprotestować. Jak to
do niego?! Próbowałam go jeszcze jakoś do siebie zawołać ale tylko głupio
machałam rękami. Zrezygnowana usiadłam na swoim miejscu i wyciągnęłam swoją
kurtkę spod stosu kurtek rodziny Ignaczaków. Spojrzałam się jeszcze na boisko,
żeby zobaczyć kiedy Michał uda się do szatni ale na razie gadał z moim ojcem,
który słuchał co tamten mówi mu do ucha. Po chwili spojrzał w moją stronę i
kiwnął głową, a ja czułam jak cała moja twarz robi się czerwona. Od razu
odwróciłam głowę w przeciwną stronę. Nawet nie chcę wiedzieć co sobie pomyślał.
Kilka
minut później zauważyłam, że Michał udał się do szatni razem z moim ojcem i
jeszcze jednym zawodnikiem więc wstałam powoli ze swojego miejsca i
powiedziałam Iwonie, że wracam z Michałem. Uśmiechnęła się do mnie szeroko i
kiwnęła głową nic nie mówiąc. Założyłam kurtkę i skierowałam w stronę wyjścia.
W sumie to nawet nie ustaliliśmy gdzie mam na niego czekać więc stanęłam z boku
na schodkach przy głównym wejściu i dokończyłam ubieranie się. Po piętnastu
minutach czekania w końcu zza rogu wyłonił się uśmiechnięty Kubiak.
- No
tak myślałem, że będziesz tu czekać – podszedł do mnie. – Chodź! – kiwnął na
mnie głową i udaliśmy się w milczeniu do jego samochodu. Kilka minut później
już wyjechaliśmy na ulicę Rzeszowa. – Jak to możliwe, że twój ojciec jest
jednym z najlepszych libero jakich znam, a ty kompletnie nic nie wiesz o
siatkówce? – zaśmiał się skręcając w lewo. Bacznie obserwowałam okolicę tym
razem, żeby mniej więcej orientować się gdzie on mieszka.
-
To, że jest moim ojcem dowiedziałam się zaledwie kilka miesięcy temu –
odpowiedziałam mu.
-
Ale nigdy cię nie ciągnęło do siatki?
-
Mam dwie lewe ręce i nogi co do sportu. A granie w cokolwiek na wf w mojej
dawnej szkole kończyło się na tym, że stałam gdzieś z boku boiska próbując nie
przeszkadzać nikomu – zaśmiałam się cicho na to wspomnienie. Pamiętam jak
zawsze Marta, która również nie miała żadnego sportowego talentu ale to ją nie
powstrzymywało do próbowania grania w cokolwiek, mimo wszystko podawała mi
piłkę i próbowała wkręcić w grę. Co i tak kończyło się źle albo dla mnie albo
dla innych zawodniczek.
-
Hahahha – zaśmiał się. W końcu zaparkowaliśmy pod jakimś blokiem i wysiedliśmy
z samochodu. Udaliśmy się na trzecie piętro i weszliśmy do jego mieszkania. –
Rozgość się – powiedział zdejmując kurtkę i przejmując moją, żeby odwiesić je
na wieszak. Zdjęłam buty i weszłam w głąb mieszkania, które swoją drogą było
bardzo ładnie i wydaje mi się że trochę drogo urządzone.
- A
twoi rodzice w pracy? – spytałam przechadzając się wzdłuż ściany w salonie
gdzie były pozawieszane zdjęcia.
-
Zapewnie tak – odpowiedział mi z innego pokoju. – Mieszkam tu sam jeśli o to ci
chodziło. – Kiwnęłam tylko głową i dalej przyglądałam się zdjęciom, na których
była, jak sądzę rodzina Michała.
-
Trochę obciachowe, co nie? – podskoczyłam kiedy usłyszałam go tuż za sobą.
-
Nie, wcale nie – powiedziałam odwracając się powoli do niego. – Tęsknisz za
nimi?
-
Trochę – wzruszył ramionami. – Niezłe to mieszkanko, co? – zaśmiał się
rozglądając. – Dostałem je od klubu, nie lubię tu siedzieć – dodał.
-
Czemu? – spytałam podchodząc do okna i spoglądając przez nie.
-
Jest trochę duże i … - spojrzałam na niego. – Drogie. – Uśmiechnęłam się lekko.
Zapadła między nami cisza, którą na szczęście przerwał gwizd czajnika. – Chodź
– zawołał mnie i poszłam z nim do kuchni. Usiadłam przy stole i czekałam na swoją
herbatę. – Proszę – powiedział stawiając przede mną kubek gorącej herbaty,
cukierniczkę i talerzyk z plasterkami cytryny po czym sam usiadł ze swoją kawą
obok mnie. – Nie wiem jak możesz to pić, jest okropne – powiedział mieszając
swoją kawę.
- To
samo mogę powiedzieć o tobie – zaśmiałam się słodząc herbatę i wrzucając
plasterek cytryny. – Mówiłeś kiedyś, że jesteś idealnym kandydatem na mojego
przyjaciela. Szczerzę w to wątpię, jesteśmy kompletnym przeciwieństwem –
powiedziałam wymierzając w niego łyżeczką.
-
Ale ty jeszcze nauczysz się grać w siatkówkę …
- To
może ty nauczysz się pić herbatę? – spytałam przerywając mu. Nie wiem czemu ale
cholernie dobrze mi się z nim przebywało i rozmawiało mimo iż ta rozmowa była
praktycznie o niczym.
-
Stosujmy metodę powolnych kroczków, ok? – spytał upijając łyk czarnej jak smoła
kawy. Zaśmiałam się.
-
Dobrze – upiłam łyk herbaty. – Podoba mi się twoje mieszkanie – dodałam jeszcze
raz rozglądając się po dość sporej kuchni.
-
Będziesz miała okazję je jeszcze nie raz zobaczyć. Kupiłem specjalnie dla
ciebie herbatę, w której jest pięćdziesiąt saszetek – zaśmiał się.
***
Ten rozdział jest jednym z moich ulubionych :D. Mam nadzieję, że Wam też się podobał.
Jak tam nastroje przed nowym rokiem szkolnym, ja w tym roku piszę maturę, masakra! Dodatkowo dowiedziałam się że zwolnili moją ulubioną nauczycielkę. Nie wiem jak to teraz będzie.
Pozdrawiam!