Ze słuchawkami w uszach przemierzałam szkolny korytarz. Wpatrzona
w czubki swoich butów szłam prosto przed siebie, bałam się spojrzeć w górę by
przypadkiem nie złapać z kimś kontaktu wzrokowego. Miałam dość współczujących
spojrzeń! Na szczęście dziś jest ostatni dzień przed przerwą świąteczną oraz
mój ostatni dzień w tej szkole. Już jutro przeprowadzam się do ojca gdzie
zacznę „nowe” życie – choć nie wiem czy zdołam.
Od tamtego dnia minęło
siedem tygodni, a od sześciu jestem pilnowana przez dziadków. Czasami mam ich
serdecznie dość i chcę jak najszybciej przenieść się do ojca ale potem
uświadamiam sobie, że kompletnie go nie znam i jednak chcę, żeby czas stanął w
miejscu i żebym nie musiała wyjeżdżać.
Stanęłam pod klasą od biologii i schowałam słuchawki do torby
wcześniej wyłączając muzykę. Szybko rozejrzałam się po korytarzu i wtedy
dostrzegłam grupkę osób z klasy, które zawzięcie czytały coś w podręczniku lub
przepytywały siebie nawzajem. Szybko skojarzyłam fakty i czym prędzej oddaliłam
się w kierunku łazienki.
Kiedy otworzyłam drzwi od razu poczułam zapach papierosów
zmieszanych z różnymi perfumami. Stanęłam przy ścianie i poprawiłam torebkę,
która zsuwała się z mojego ramienia. Po kilkunastu sekundach z jednej kabiny
wyszły cztery dziewczyny śmiejąc się z czegoś. Poczekałam aż wyjdą i weszłam do
ostatniej. Opuściłam klapę i usiadłam na niej. Po chwili usłyszałam dzwonek
obwieszczający rozpoczęcie lekcji. Wyciągnęłam z torebki telefon i słuchawki i
wkładając sobie jedną do ucha wcisnęłam play. Po przesłuchaniu kilku piosenek
wyciągnęłam również paczkę papierosów i odpaliłam jednego. Nigdy wcześniej nie
paliłam ale od tamtego momentu wszystko się zmieniło. Nie mogłam być taka sama,
kiedy ich już nie było.
Najgorsze było to że musiałam jeszcze wytrzymać 5 godzin. Mam
cichą nadzieję, że Iwona przyjedzie po mnie wcześniej. Spojrzałam na telefon i
odblokowałam go. Weszłam w wiadomości i zaczęłam pisać.
„O której po mnie przyjedziesz?” – napisałam i wysłałam do żony
mojego ojca. Odpowiedź dostałam niemal natychmiast.
„Jeśli chcesz już mogę po ciebie przyjechać.” – Ekstra pomyślałam.
„Tylko będziesz musiała zadzwonić do wychowawcy i mnie zwolnić ale
to dopiero za 20 min”
„Ok.” – odpisała i mogłam znów zatopić się w muzyce.
Tak się zasłuchałam, że prawie nie słyszałam dzwonka na przerwę.
Po chwili usłyszałam gwar wypełniający wszystkie korytarze a zrobił się jeszcze
głośniejszy kiedy drzwi do toalety się otworzyły. Szybko zeskoczyłam z kibla,
zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z kabiny, która momentalnie została zajęta
przez dwie pierwszoklasistki. Schodziłam na dół kiedy dostałam sms-a od Iwony,
żebym wychodziła bo już po mnie jedzie. Poczułam ucisk na moim ramieniu,
odwróciłam się i ujrzałam wychowawcę, który poinformował mnie, że ma mnie
zwolnić. Poszedł ze mną do socjalnego po klucz do szatni przy okazji dopytując
się czy wszystko w porządku. „Tak, w jak najlepszym” pomyślałam ubierając
kozaki.
Kiedy już stałam przy wyjściu, on zaczepił mnie jeszcze raz.
- Nie chcesz się pożegnać z klasą? – spytał patrząc na mnie
współczująco. „Tak! Tylko o tym teraz marzyłam, żeby znosić ich zmartwione
spojrzenia.” Pokiwałam przecząco głową i wyszłam kiedy ten rzucił krótkie „do
widzenia.” Wychodząc na zewnątrz od razu uderzyło mnie mroźne powietrze,
poprawiłam czapkę i skierowałam się na parking przed szkołą gdzie miała czekać
Iwona. Podskakując z nogi na nogę czekałam aż w końcu rozsiądę się z miękkim
fotelu, co kilka minut sprawdzałam godzinę. Czas jak na złość chyba zwolnił. W
końcu dostrzegłam czarny samochód, który okazał się być Iwony.
Szybko wsiadłam do samochodu i zapięłam pasy.
- Cześć! – rzuciła i szybko wycofała. – Jak tam ostatni dzień w
szkole? – spytała chodź doskonale wiedziała, że jej nie odpowiem. Widziałam, że
zerkała na mnie co jakiś czas ale ja uparcie patrzyłam się przez okno. Kiedy
dojechałyśmy już pod mój dom szybko wysiadłam i weszłam do mieszkania nie
czekając na szatynkę. Już w korytarzu poczułam zapach pieczonego kurczaka ale
nie miałam ochoty na nic, poza tym właśnie weszła Iwona, a babcia wychyliła się
z kuchni.
- Już jesteś? – spytała podchodząc do mnie wycierając ręce w
ścierkę. Kiwnęłam tylko głową. – Zjecie coś? – spytała tym razem patrząc na
kobietę za mną. Znów kiwnęłam głową tym razem na nie i przeszłam dalej nie
chcąc ich słuchać. Poszłam do pokoju i wzięłam z niej dwie wielkie walizki i
zaniosłam je na korytarz. Iwona zabrała je i zaniosła do samochodu podczas gdy
ja wróciłam się po jeszcze jedną torbę.
Kiedy już wszystkie rzeczy znalazły się w bagażniku samochodu
mogłam spokojnie pożegnać się z babcią i dziadkiem. Babcia oczywiście zalała
się łzami, wycałowała mnie i wyściskała jakbyśmy miały się nie widzieć już do
końca życia. Dziadek uścisnął mnie mocno i szepnął, że zawsze jestem tu mile
widziana, pocałował w czoło i odprowadził do samochodu.
Kilka godzin później wysiadałam przed obcym domem i w obcym
mieście. Nadal nie mogłam uwierzyć w to że w końcu będę miała okazję bliżej
poznać ojca, jasne zawsze o tym marzyłam ale nie w takich okolicznościach.
Zarzuciłam torebkę na ramię i zatrzasnęłam drzwi, w naszą stronę kierował się
mój ojciec by pomóc mnie i Iwonie zabrać się z rzeczami za pierwszym razem.
- Jak się jechało? – spytał patrząc na mnie. Wzruszyłam ramionami
i ruszyłam w kierunku drzwi. Otworzyłam je i od razu poczułam przyjemne ciepło.
Weszłam w głąb korytarza i odstawiłam torbę po czym zaczęłam ściągać buty.
Iwona i ojciec pojawili się zaraz po mnie. – Zostaw potem się tym zajmiemy –
posłał mi ciepły uśmiech i wziął kurtkę, żeby odwiesić ją na haczyk. Tata
zaprowadził mnie do salonu a Iwona poszła do kuchni. Na wielkim puchatym
dywanie bawiła się mała dziewczynka – to pierwsze co rzuciło mi się w oczy.
Czyli tak wygląda moja siostra. Zawsze byłam tylko ja i nikt więcej nie wiem
czy dam radę. Zawsze uwaga skupiała się tylko na mnie. Wtedy dziewczynka
uniosła głowę do góry i ujrzawszy mnie uśmiechnęła się szeroko. Miała słodki
uśmiech, chciałam to odwzajemnić ale wyszedł z tego chyba tylko jakiś grymas. Wstała,
podbiegła do mnie i przytuliła się do moich nóg.
- Ty jesteś Lena, tak? – spytała zadzierając głowę, spojrzałam na
dół i tym razem uniosłam lekko kąciki ust i pokiwałam głową. – Tata mówił, że
niedługo z nami zamieszkasz i że teraz jesteś moją siostrą, a ja zawsze
chciałam mieć starszą siostrę! Będziemy się razem baawić i będziesz mnie
malować, prawda? – Znów kiwnęłam głową. Jej chyba nie da się nie kochać.
- Już Dominika, daj jej trochę spokoju – zaśmiał się.
- Tato? A czemu ona nie mówi? – spytała. Ojciec spojrzał na mnie,
a potem znów na Dominikę i kucnął tak żeby być na jej wysokości – co swoją
drogą było trochę trudne zważywszy na jego wzrost.
- Mówi tylko się trochę wstydzi. Daj jej trochę czasu – puścił
małej oczko na co ta z niechęcią pokiwała głową. Tata usiadł na kanapie a ja na
fotelu obok, Dominika wróciła do zabawy i dopiero teraz zauważyłam, że ona
rysuje.
- Proszę! – powiedziała Iwona wchodząc do salonu z tacą na której
stały trzy kubki i delicje. Odstawiła tacę na stół i podała mi jeden kubek.
Kiwnęłam głową, podmuchałam trochę zanim upiłam łyk.
- Będziesz miała trochę czasu na zaklimatyzowanie się – zaczęła. –
Ferie u nas zaczynają się zaraz po świętach, właściwie to idziecie tylko dwa
tygodnie i znów macie przerwę. – Kolejny raz kiwnęłam głową na znak, że
rozumiem. Powinnam zacząć z nimi rozmawiać ale boję się że jak tylko będę
próbowała coś powiedzieć to wybuchnę płaczem. Już i tak jest mi ciężko.
- Ewentualnie możesz iść do szkoły po feriach, zrobisz sobie
miesięczną przerwę, co ty na to? – spróbował tata. Spojrzałam na niego.
Otworzyłam usta by coś powiedzieć ale równie szybko je zamknęłam lecz oni
czekali.
- Nie chcę mieć zaległości – powiedziałam cicho. W moim gardle
pojawiła się wielka gula, przez którą trudniej mi było połykać, przybliżyłam
kubek do ust i upiłam trochę. Dzięki gorącej herbacie szybko się rozgrzałam.
- Naprawdę, nie musisz. Dyrektor…
- Nie chcę – głos powoli zaczął mi się załamywać a w oczach
pojawiły się łzy. Zamrugałam kilka razy, żeby się ich pozbyć. Nie chciałam się
przy nich rozklejać, a już na pewno nie przy małej – ona na pewno nie wiedziała
wszystkiego.
- Dobrze, będzie jak chcesz – odpowiedział tata. – Sebastian
poszedł do sąsiadów ale powinien niedługo przyjść – zaczął znowu po kilku
minutach. Znów tylko kiwnęłam głową.
- Ładne?! – spytała Dominika wstając i pokazując nam wszystkim
rysunek jakiejś krowy na łące.
- Piękne skarbie – powiedziała szatynka całując ją w czoło. Znów
ta gula i łzy, powstrzymałam się bo Dominika do mnie podeszła.
-To dla ciebie! - Znów się nikle uśmiechnęłam.
***
Tak jak myślałam! Długo nie wytrzymałam i znów zaczęłam pisać. Historia trochę inna niż ta o Poli i Bartku ale mam nadzieję, że również Was zaciekawi więc komentujcie ;)
Pozdrawiam!