piątek, 19 maja 2017

Rozdział 24



Nie miało już dla mnie żadnego znaczenia, że jest ciemno i robi się coraz zimniej. Ostatnie pieniądze jakie miałam wydałam na paczkę papierosów. Wypalałam jednego po drugim idąc przez park do domu. Na kilku ławkach siedziało parę osób, słychać było co chwilę jakiś śmiech czy krzyki ale nikt nie zwracał na mnie uwagi. W sumie może to i lepiej, miałam czas, żeby sobie to wszystko poukładać.
Ojciec zapłacił Michałowi sporą sumkę, żeby ten się ze mną zaprzyjaźnił. Teraz zaczęłam się zastanawiać czy i Klaudia przypadkiem nie dostała od niego kasy, też od początku zależało jej żebyśmy się zaprzyjaźniły. Całe moje „nowo rozpoczęte życie” tutaj było jednym wielkim kłamstwem. To już chyba wolałam zostać z dziadkami tam przynajmniej wiedziałabym dlaczego ludzie mnie unikają, nie chcą się zaprzyjaźniać i aż do wyjazdu na studia miałabym święty spokój.
Po kilkunastu minutach stanęłam przed pustym domem. Czyli, że wszyscy byli jeszcze na meczu. Kurtkę i kozaki zostawiłam w przedpokoju i od razu pobiegłam na górę do swojego pokoju. Jest jeszcze jedna, o ile nie jedyna, osoba, która zawsze mnie wspierała i nigdy nie okłamała.
Usiadłam na łóżku i wybrałam numer do mojego dziadka.
- Cześć Lena! – Usłyszałam jego wesoły głos.
- Hej! – Uśmiechnęłam się krzywo i od razu poczułam wielką gulę w gardle, a łzy znów napłynęły mi do oczu. – Możemy porozmawiać? – Próbowałam mówić w miarę normalnie ale chyba mi się nie udało bo dziadek od razu wyczuł, że coś jest nie tak.
- Co się dzieje? – Nie wytrzymałam i już całkiem się rozpłakałam. Bardzo za nim tęskniłam i chciałabym, żeby teraz siedział przy mnie by mnie przytulić. Dziadek pozwolił mi się wypłakać i czekał cierpliwie aż się całkiem uspokoję. – Lenka, powiedz mi co się dzieje? – Kiedy usłyszałam jego głos znów w słuchawce miałam wrażenie, że i on płakał.
- Ojciec … - wzięłam kilka głębokich wdechów. – Poznałam takiego chłopaka. Myślałam, że się przyjaźnimy ale … Dziś się dowiedziałam, że ojciec po prostu zapłacił mu, żeby się ze mną zaprzyjaźnił.
- Jesteś pewna? Może coś źle usłyszałaś?
- Nie dziadku! Michał sam mi to powiedział, prosto w oczy. A ja głupia myślałam, że znalazłam przyjaciół .. – oparłam głowę o ścianę i zacisnęłam powieki.
- Nie jesteś głupia! Tylko po prostu … - westchnął. Powstrzymał się od komentarza na temat Krzyśka, gdybym rozmawiała z babcią na pewno nasłuchałabym się wiązanki na jego temat ale dzisiaj to by mi nie przeszkadzało. – Wytrzymasz jeszcze te trzy miesiące i po maturach przyjedziesz do nas na wakacje, a potem pójdziesz na studia i wszystko się ułoży!
- Tak, ułoży się – westchnęłam.
- Lenka czy stało się coś złego? – spytał zmartwiony. Momentalnie wróciły wspomnienia z tamtej nocy – ręce obmacujące moje ciało, to obrzydliwe sapanie i ból. Dziadek na pewno wyczuł, że coś jest nie tak i nie chodzi tu o Michała i ojca. Zawsze wiedział kiedy coś złego się działo z mamą, ze mną czy babcią.
- Oprócz tego, że mnie okłamali to wszystko w porządku – sama się zdziwiłam jak bardzo byłam przekonująca. Nie ma sensu, żeby mówić mu cokolwiek. Minęło zbyt dużo czasu, ja nie widziałam twarzy tego faceta, nikt nie widział zdarzenia. I tak by mu uszło płazem.
- Lenka, jeśli coś się dzieje to wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko. Nie będę cię osądzał, wesprę cię w każdej decyzji.
- Wiem dziadku. I dziękuję za to – uśmiechnęłam się. Nagle usłyszałam samochód zajeżdżający pod dom, świetnie wrócili. – Dziękuję, że mogłeś ze mną porozmawiać!
- Zawsze i wszędzie!
- Papa – pożegnałam się.
- Trzymaj się! – rozłączyłam się i szybko pobiegłam do łazienki, żeby się umyć. Tam będę mieć spokój.
Wyszłam po dobrych trzydziestu minutach niestety na korytarzu natknęłam się na ojca.
- O, tu jesteś! Chodź musimy porozmawiać. – Zakomunikował i zszedł na dół. Zagryzłam wargę i zaczęłam się zastanawiać czy gdybym zamknęła się od środka w pokoju to by się dobijał ale zawołał mnie jeszcze raz więc zrezygnowana zeszłam do salonu. – Siadaj – wskazał na fotel, on sam siedział na kanapie.- Mówiłem ci, że masz nie spotykać się z Kubiakiem. Widziałem, że wyszłaś z hali.
- Dlaczego mam się z nim nie spotykać?
- Zaraz masz maturę, powinnaś myśleć o nauce i studiach!
- Nie idę na studia – wzruszyłam ramionami.
- Co?
- To co słyszałeś! – Wstałam. – Nie idę na studia, a po maturze wracam do dziadka! No co się tak patrzysz? Mnie też przekupisz jak Kubiaka?
- O czym ty mówisz, nikogo nie przekupiłem! – On również wstał.
- Nie kłam! Michał mi wszystko powiedział! Obiecywałeś, że jak się do ciebie przeprowadzę to zacznę wszystko od nowa, a wcale tak nie jest! Jest jeszcze gorzej niż po śmierci mamy! Ale wiesz co? Nie obchodzi mnie już co masz do powiedzenia, jestem dorosła i sama mogę o sobie decydować!
- Dopóki mieszkasz pod moim dachem będziesz się stosowała do moich zasad!
- Świetnie, więc się wyprowadzam! – Powiedziałam i szybko poszłam na górę, chwyciłam większą torbę w rękę i rzuciłam do niej parę rzeczy. Zabrałam torebkę i zbiegłam na dół. Ojciec siedział w salonie i nic nie powiedział.
- Lena co ty robisz?! – Iwona stanęła koło mnie kiedy zakładałam buty. – Przestań, oboje musicie się uspokoić i jutro jeszcze raz porozmawiać. Gdzie teraz pójdziesz?
- Nie będę z nim rozmawiać – odpowiedziałam prostując się. Na szczęście moja pidżama składała się z dresów więc nie musiałam marnować czasu na to żeby się jeszcze przebierać. Założyłam kurtkę i wzięłam torby. – Zatrzymam się u koleżanki. – Dodałam jeszcze wychodząc.
- Lena, proszę! – Iwona wyszła za mną ale nie zamierzałam jej słuchać. Byłam wściekła na ojca! Gdyby nie to, że zmieniałam już szkołę w tym roku i zaraz mam maturę to z wielką chęcią jeszcze raz bym ją zmienia. Będąc już za bramą naciągnęłam czapkę na głowę i poprawiłam szalik. Wyciągnęłam telefon z torebki i wybrałam numer Klaudii.
Kierowałam się w stronę przystanku. Nie wiedziałam gdzie dokładnie mieszka blondynka, a to że nie mogłam się do niej dodzwonić po raz trzeci wcale nie ułatwiało sprawy. Wygląda na to, że dzisiejszą noc spędzę na zewnątrz?
- No, odbierz! – mruknęłam pod nosem jeszcze raz wybierając jej numer. Nagle obok mnie zatrzymał się ciemny samochód. Serce mocniej zaczęło mi bić. Nie, nie, nie! Proszę!
- Lena? Co ty tutaj robisz o tej porze? Uciekasz z domu? – Na szczęście usłyszałam znajomy głos, odetchnęłam z ulgą.
- Stoję – odpowiedziałam nachylając się do uchylonego okna samochodu, za kierownicą siedział pan Orzechowski. Zaśmiał się. – Właściwie to idę na autobus – wskazałam przystanek parę metrów dalej.
- Wątpię czy złapiesz o tej porze jakikolwiek transport. Może cię podwieźć? Tylko powiedz gdzie? – Zagryzłam wargę, gdzie ja mogłam chcieć jechać skoro znam tutaj zaledwie dwie osoby?
- Właściwie to nie mam gdzie jechać … - westchnęłam.
- Czyli uciekłaś z domu ale tego nie zaplanowałaś do końca? – zaśmiał się. – Też przez to przechodziłem. Jeśli nie masz dokąd iść jedyne co ci mogę zaproponować to kanapa w moim salonie. Nie jest zbytnio wygodna ale zawsze lepsza niż zimna ławka w parku – uśmiechnął się. Nie byłam przekonana co do tego pomysłu. W końcu był on moim nauczycielem ale do domu na pewno nie wrócę, a spanie na ławce na przystanku czy parku nie uśmiecha mi się. – Co ty na to?
- No dobra - zgodziłam się i weszłam do nagrzanego samochodu. 



****
Rozdział przed chwilą skończony. Naprawdę muszę się wziąć porządnie do roboty i zakończyć to opowiadanie. Liczę, że ktoś jeszcze czyta moje wypociny xD
Trochę za szybko się tu dzieje moim zdaniem ale jak już mówiłam zbliżam się do końca i muszę coś zrobić. 
Za jakiekolwiek błędy przepraszam, choć czytałam rozdział dwa razy zanim dodałam.
Pozdrawiam!