Kiedy
oni wylewali z siebie siódme poty ja zdążyłam wyjść z hali dwa razy i zapalić.
Na szczęście trening już się kończył i zawodnicy powoli zbierali się do szatni.
Wzięłam swoje rzeczy w jedną rękę i wyszłam powoli. Stojąc przy wyjściu
narzuciłam na siebie kurtkę i czekałam aż tata wyjdzie z szatni.
Po
jakiś piętnastu minutach z szatni wyłonił się uśmiechnięty Kubiak, odkrzyknął
coś jeszcze do swoich kolegów i zamknął za sobą drzwi. Wyciągnął telefon z
kieszeni i zaczął się nim bawić idąc w moją stronę. Chwilę potem poczułam jak
mój telefon wibruje mi w dłoni. Odebrałam smsa od Michała.
-
Jestem tutaj! – zawołałam do niego, oderwał wzrok od ekranu telefonu i
przyjrzał się mi uważnie.
- A!
To co jedziemy do mnie? – spytał stając przede mną. – I tak musisz odebrać
swoją książkę.
- Ty
mi jej chyba nigdy nie oddasz – zaśmiałam się ubierając szalik i czapkę.
Wyszliśmy na mroźne powietrze i szybko skierowaliśmy się do jego samochodu. Gdy
tylko auto trochę się rozgrzało Michał wyjechał powoli z parkingu podczas gdy
ja pisałam sms-a do ojca, że wrócę dopiero wieczorem.
Kiedy
Kubiak grzebał po kieszeniach w poszukiwaniu kluczy od mieszkania ja starałam
się trochę wytrzepać buty ze śniegu. W końcu Michał znalazł klucze i mogliśmy
wejść do środka, rozebraliśmy się z kurtek, a szatyn od razu powędrował do
kuchni nastawić wodę podczas gdy ja skierowałam się do salonu. Usiadłam sobie
na kanapie i sięgnęłam po pilota. Włączyłam telewizor, poskakałam trochę po
kanałach ale że nie było niczego ciekawego więc zacisnęłam czerwony guzik,
odłożyłam pilota i poszłam do Kubiaka.
-
Może ci pomóc? – spytałam wchodząc do kuchni i widząc jak ten próbuje ratować
dymiący się garnek.
-
Nie, wszystko w porządku – odpowiedział szybko zdejmując garnek z palnika. –
Ale z obiadu chyba nici – zaśmiał się. Podszedł do zlewu i zalał wodą
przypalone danie podczas gdy ja podeszłam do okna i uchyliłam je żeby się tutaj
wywietrzyło. – Możemy zamówić pizze.
-
Nie lubię pizzy – uśmiechnęłam się do niego. – Możemy zrobić kanapki –
zaproponowałam.
- Ok
– szatyn uśmiechnął się i otworzył lodówkę. Wyjął wszystko co nadawało się do
położenia na chleb i zaczęliśmy przygotowywać sobie „obiad”.
Dziesięć
minut później na talerzu znajdowała się góra kanapek, a przed nami stały
parujące kubki naszych ulubionych napoi. Przed pewien czas się do siebie nie
odzywaliśmy, oczywiście dopóki Michał się nie najadł i wtedy znów zaczął coś
opowiadać mocno przy tym gestykulując, robiąc sobie co jakiś czas przerwę, żeby
napić się kawy.
Po
kilkunastu minutach musiałam iść do łazienki, kiedy wróciłam na stole stała
nowa herbata i ciastka. Usiadłam i dopiero wtedy zauważyłam, że w progu stoi
malutki, rudy kociak.
-
Ooo! Nie mówiłeś, że masz kota! – powiedziałam, schyliłam się i wyciągając rękę
zawołałam kociaka, który podszedł do mnie.
- Bo
nie pytałaś – zaśmiał się Michał. Posadziłam sobie kociaka na kolanach, a ten
położył się i zaczął mruczeć. – Tylko, że Ruda jest strasznie leniwa jak na
takiego małego kota. – Chwycił kubek i upił łyk kawy. – Tak w ogóle to mam dwa bilety
do kina na piątek, może się wybierzemy? – spytał uśmiechnięty od ucha do ucha.
Posłałam mu nikły uśmiech.
-
Przykro mi ale prawdopodobnie za dwa dni wyjeżdżam i wracam dopiero w sobotę.
-
Trudno – szatyn wzruszył ramionami – zapytam się Pita czy nie chce iść. A mogę
wiedzieć gdzie jedziesz?
- Do
dziadków, nie widziałam ich parę tygodni – odpowiedziałam. Michał wstał i
podszedł do szafki o którą się oparł. Widziałam, że jest przybity ale ja z
mojej strony mogę mu zaproponować tylko przyjaźń nic więcej, a kino kojarzy mi
się z randką. – Naprawdę mi przykro – dodałam po kilku minutach milczenia z
jego strony.
-
Nie no ok! – uśmiechnął się – Do kina zawsze można iść kiedy indziej, a Igła szybko
wolnego nie dostanie. – Kiwnęłam głową.
***
Prawie
całą drogę do dziadków przespałam. Na początku chciałam tylko udawać, żeby
uniknąć rozmowy z ojcem, nadal nie wiem o co się kłócił z Iwoną, ale po
kilkunastu minutach zasnęłam. Obudziłam się dopiero wtedy kiedy tata parkował
samochód na podwórku dziadków. Przetarłam twarzy i rozejrzałam się. Nic się
tutaj nie zmieniło, no prawie.
-
Jesteśmy – powiedział cicho tata przyglądając się budynkowi. Przez moment
wydawało mi się że przebywanie tutaj sprawia mu ból ale szybko odwrócił twarz i
wysiadł z auta. Powoli odpięłam pas bezpieczeństwa i również wyszłam z
samochodu. Po kilku sekundach drzwi od domu się otworzyły i wyszła z nich
babcia, a za nią dziadek.
-
Lenka! – westchnęła staruszka i mocno mnie przytuliła, objęłam ją lekko i
uśmiechnęłam się do dziadka, który odwzajemnił gest.
-
Dzień dobry – przywitał się ojciec.
-
Dzień dobry – odpowiedział dziadek, babcia nawet na niego nie spojrzała.
Odsunęła się ode mnie na wyciągnięcie ramion i obejrzała dokładnie.
-
Ciebie to chyba tam nie karmią! Chodź zrobiłam pyszny obiad! – powiedziała i
ciągnąc mnie za rękaw kurtki zaprowadziła do domu. Trochę mnie zabolało, że
ignorowała mojego tatę. Nie do końca wiem jak to wszystko wyglądało kilkanaście
lat temu, jak ona i babcia od strony taty to wszystko wykombinowały ale wiem
jedno – babcia nie lubiła ojca. To rozumiem ale mogłaby mieć na tyle przyzwoitości,
żeby chociaż udawać.
Weszliśmy
do domu, rozebrałam się i udałam najpierw do łazienki za potrzebą. Kiedy
wyszłam z niej i skierowałam się do kuchni dziadek z tatą już siedzieli przy
stole a babcia nakładała wszystkim obiad. Usiadłam do stołu i przyjrzałam się
temu co mam na talerzu. Zwykły kotlet mielony, pieczone ziemniaki i sałatka –
porcja jak dla dwóch osób. Zaczęłam grzebać w swoim talerzu, atmosfera była
strasznie napięta. Głównie przez babcię, którą obserwowałam kątem oka. Patrzyła
na ojca, można powiedzieć, że z pogardą, a ten patrzył w swój talerz. Czułam
się tutaj obco, mimo iż mieszkałam tu przez osiemnaście lat. Razem ze śmiercią
mamy coś umarło w tym domu, a może to ja już się przyzwyczaiłam do wesołego
głosu mojej młodszej siostry przy każdym posiłku?
Odłożyłam
widelec i wstałam od stołu. I tak nic bym nie zjadła. Udałam się do swojego
starego pokoju gdzie wszystko stało na swoim miejscu - książki, zdjęcia.
Rzuciłam się na łóżko i przymknęłam oczy. Wydaje mi się że za wcześnie
wróciłam, wszystko zaczyna do mnie wracać.
Kiedy
się obudziłam w pokoju było już ciemno a ja byłam przykryta kocem, przetarłam
oczy dłonią i powoli usiadłam na łóżku, zapaliłam lampkę i sprawdziłam godzinę
na telefonie. Było parę minut po dwudziestej pierwszej. Wstałam i wyszłam z
pokoju i dopiero wtedy usłyszałam, że babcia się z kimś kłóci. Po cichu
przeszłam przez korytarz i zatrzymałam się przed wejściem do salonu skąd
dobiegała kłótnia.
- To
wszystko twoja wina! Gdybyś nie wrócił do jej życia Iwona nadal by żyła! – głos
babci się załamał.
-
Przestań! – powiedział dziadek. – To nie jest niczyja wina! To był wypadek!
- Po
cholerę ona wsiadała za kierownicę?! Przez nią nie żyje moja córka!
-
Chyba nie obwinia pani Leny za śmierć jej matki! – odezwał się ojciec.
- A
kogo innego?! Gdyby kierował ktoś inny nie doszło by do wypadku! Przeżyliby!
-
Proszę cię, przestań! – znów odezwał się dziadek, musiałam wsadzić sobie pięść
do ust i ją zagryźć, żeby nie zdradzić swojej obecności. Domyślałam się że ma
do mnie żal ale nie wiedziałam, że aż taki. Z jednej strony chciałam uciec i
schować się pod kołdrę ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa więc stałam bezruchu.
– I przestań się wydzierać bo Lenka się obudzi!
-
Jej też jest ciężko – głos znów zabrał mój tata. – Jak do nas przyjechała do
nikogo się nie odzywała. Była cieniem samej siebie! Teraz jest chyba trochę
lepiej.
-
Trochę? A co mówi psycholog?! – spytałam babcia.
-
Nie zapisaliśmy jej do psychologa bo tego nie chciała.
- I ty nazywasz się ojcem ... - prychnęła babcia. Stwierdziłam, że tyle wystarczy. Poza tym bałam się że zaraz ktoś mnie nakryje, żebrałam w sobie resztki sił i wróciłam do pokoju gdzie znów padłam na łóżko lecz tym razem długo wpatrywałam się w sufit nie mogąc zasnąć.
***
Witam po kilkumiesięcznej przerwie! Trochę mnie natknęło więc coś naskrobałam, w sumie rozdział był gotowy jakiś tydzień temu ale chciałam poczekać bo w szkole multum pracy, tydzień temu studniówka, a dziś moje 20 urodziny więc stwierdziłam, że taki prezent zrobię tym co jednak na coś czekają xD
Wiem, że krótki ale długo się zbierałam, żeby "wejść do ich świata" (nie wiem czy dobrze odmieniłam xD) ale mam nadzieję, że jesteście w miarę zadowoleni.
Od razu mówię, że nie wiem kiedy kolejny! Przede mną jeszcze 3 miesiące szkoły potem matura i egzaminy zawodowe, jak coś napiszę to dodam :)
Pozdrawiam!